Nerwowo, co jakiś czas
spoglądałem na tablicę przylotów i odlotów. Jak na złość nasz samolot musiał
mieć kilku godzinne opóźnienie. Po raz kolejny, wciągu przeszło kilku minut
przemierzałem długość poczekalni. Z uśmiechem podążałem w kierunku odprawy, gdy
tylko wokół mnie rozniósł się kobiecy głos, który poinformował zebranych
pasażerów o tym, że ich samolot jest przygotowany do podróży. Momentalnie
odnaleźliśmy swoje miejsca. Ułożyłem się wygodnie w miękkim fotelu, lokując
swój wzrok na krajobrazie roznoszącym się zza niewielkim okienkiem. Do moich
uszu docierały pojedyncze słowa wypowiadane przez Piotrka, który to wszystko
jak jakąś tajną misję. Zaśmiałem się na samo wspomnienie wypowiedzianych przez
niego słów.
-Ja w tym nic śmiesznego
nie widzę…-rzucił zjadając się, beskidzkimi paluszkami
Przyglądałem się mu ze
śmiechem.
-Dopiero mieliśmy
śniadanie…-powiedziałem, spoglądając na niego z uniesionymi brwiami-A do tego
trwa sezon, wiesz, że trener Cię zabije jak przytyjesz?-spytałem, a on wzruszył
ramionami
-Trenera tutaj nie ma
jakbyś nie zauważył, a kilogramy zawsze można zrzucić. Nie bój żaby-rzucił,
bezwładnie wzruszając ramionami
Posyłasz mu blady uśmiech,
przymykając oczy. Przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka. W moich myślach
toczyła się istna wojna. Wszystkie sprzeczne swoje myśli, biły się , chcąc
zmusić mnie do podjęcia odpowiedniej decyzji, a ja nie wiedziałem. Nie
wiedziałem, co się wydarzy kiedy ją spotkam. Nie wiem co czeka mnie na miejscu.
Jednego jestem pewien, muszę walczyć. To jedyne co mi pozostało. Mrużę łagodnie brwi , spoglądając pustym
wzrokiem przez niewielkie okienko. Nizinne tereny, który rozmazanie odbijały
się w moich oczach.
Po paro godzinnej podróży
jesteśmy na miejscu. Z wielkim uśmiechem opuściłem samolot, odbierając swój
bagaż.
-To teraz do hotelu, a
później na zwiedzanie!-zawył wesoło Piotrek , jako pierwszy opuszczając budynek
włoskiego lotniska
Pokręciłem przecząco
głowa, łapiąc go za kaptur kurtki.
-Chyba zapomniałeś
dlaczego się tutaj znaleźliśmy-powiedziałem, a do moich uszu dotarło ciężkie
westchnięcie, mojego towarzysza
Puściłem go i wspólnie
opuściliśmy budynek. Nerwowo rozglądałem się wokół siebie w poszukiwaniu
taksówki. Uśmiechnąłem się pod nosem, łapiąc jedną z nich.
-Wsiadaj-rzuciłem w
kierunku Piotrka, otwierając mu drzwi
Zajęliśmy miejsca na tylnym
siedzeniu.
-Proszę do najbliższego
hotelu-powiedziałem, a mężczyzną skinął głową, ruszając z piskiem opon przed
siebie
Teraz potrzebowałem chwili
na odświeżenie się, szybki prysznic , chwila odpoczynku i wyruszymy na
poszukiwania Julki i mojego syna. Uśmiechnąłem się pod nosem, zamyślonym
wzrokiem błądząc bo włoskich uliczkach. Miasteczko nie było zbyt duże, ale za
to bardzo piękne. Po paro minutowej drodze znaleźliśmy się przez hotelem.
Pożegnaliśmy się z kierowcą, płacąc jednocześnie za swoją podróż.
Weszliśmy do środka,
pospiesznie zakwaterowaliśmy się w swoich pokojach. Wziąłem szybki prysznic,
chwila odpoczynku i ruszyliśmy pod podany przez przyjaciela adres. Z zamyśleniem
spoglądałem na niewielki domek, na obrzeżach miasta. Wziąłem parę głębszych
oddechów, spoglądając na Piotrka, który gestem dłoni popchnął mnie w jego
kierunku. Spojrzałem na niego karcącym wzrokiem, przystając niepewnie przy
drzwiach.
*Julka*
Jak na złość mały musiał
akurat teraz się rozchorować. Teraz kiedy zostaliśmy sami w domu. Sebastian
niestety musiał stawić się na pierwszych konkursach Pucharu Świata, a ja
musiałam wziąść kilka dni wolnego.
Ułożyłam się wygodnie na
łóżku obok śpiącego Oliego, łagodnie gładząc go dłonią po mokrych włoskach.
Ucałowałam go w czubek głowy, czując nie przyjemne ciepło na swoich ustach.
Gorączka nie ustępowała. Coraz bardziej się obawiałam. Lekarz nie stwierdził
niczego poważnego, ale ja czułam. Czułam, że z nim nie jest najlepiej.
Podniosłam się z miejsca, spoglądając
na sylwetkę swojego synka. Żadne z lekarstw nie pomagały. Na dłuższą metę
wiedziałam, że to wszystko nie będzie miało sensu i będę musiała pojechać z nim
do szpitala. Miałam jednak nadzieje na to, że gorączka ustąpi. Opuściłam pokój
małego, delikatnie przymykając drzwi. Zeszłam po schodach, dłonią obolały kark.
Nie przespałam nawet minuty dzisiejszej nocy. Cały czas czuwałam przy jego
łóżku. Usiadłam na krześle, ukrywając swoją twarz w dłoniach. Pukanie do drzwi,
obudziło nie z zamyślenia. Uniosłam się ku górze, kierując swoje kroki w ich
stronę. Nie spoglądając nawet przez wizjer, otworzyłam je wpatrując się z zaskoczeniem
w swojego gościa.
-Kamil…?-zaczęłam
niepewni, czując jak moje serc przyspiesza swoją pracę
W ciszy wpatrywaliśmy się
w siebie przez dłuższą chwilę. Kręciłam z niedowierzaniem głową, czując napływające
do moich oczu łzy.
-To niemożliwe-dodałam,
chcąc jak najszybciej zamknąć za sobą drzwi –Czego do mnie chcesz?-spytałam, czując
jak mój głos coraz bardziej załamuje się pod natłokiem łez
Nie odpowiedział. Przeszkodził
mu paniczny krzyk Oliviera. Pobiegłam w stronę schodów, nie spoglądając nawet
na to, że tuż za mną podąża Kamil. Wpadłam do pokoju, zauważając małego, który
był cały zalany potem. Uklękłam tuż przy nim, czując mocny ból. Kamil podszedł
do niego, kładąc swoją dłoń na jego czole.
-Jest cały rozpalony. Musimy
jechać do szpitala-krzyknął, nie miałam nawet siły na to, aby wyrwać go z
ramion brunet
Ubrałam małego w czyste
ubrania, założyłam kurtkę i okryłam kocem. Zbiegłam pośpiesznie po schodach, zabierając
najpotrzebniejsze rzeczy.
Wbiegłam za Kamilem z
domu. Zamknęłam drzwi, wyprowadzając samochód z garażu.
-Lepiej będzie jeśli to ja
poprowadzę-powiedział, a ja uniosłam swoją twarz ku górze
Zaszklonym wzrokiem spoglądałam
w jego niebieskie oczy, niepewnie kiwając głową. Zajęłam miejsce na tylnym
siedzeniu, ze łzami w oczach tuląc do siebie bezwładną sylwetkę swojego syna. Bałam
się. Nigdy nie czułam większego strachu.
Od autorki:
I znów po woli
docieramy do końca. Jeszcze dosłownie kilka rozdziałów. Przykro mi z tego
powodu, ale również z powodu, że nie
potrafię go zakończyć na takim poziomie jakim go rozpoczęłam. Przepraszam. Mam nadzieje,
że podoba wam się rozdział. Czekam na każdą Wasza opinię i dziękuję, że ze mną
jesteście ;* Pozdrawiam ;*
Zapraszam na moje
pozostałe opowiadania, gdzie również pojawiły się nowe rozdziały ;)
Cudowny.
OdpowiedzUsuńBiedny Oli, ale mam nadzieję, że będzie dobrze.
Kamil walcz i się nie poddawaj <3
Czekam na kolejny
Buziaki ;**
Rozdział świetny :3
OdpowiedzUsuńOby Oliwierowi nic nie było :)
A Kamil świetnie się zachował ;)
Czekam na następny, pozdrawiam i weny :*
Zapraszam jutro do siebie :)
Mam nadzieję, że Oliwierowi nic poważnego nie będzie.
OdpowiedzUsuńGorąco kibicuję Kamilowi i wierzę, że uda mu się odnaleźć szczęście u boku Julii i ich synka.
Pozdrawiam ;*
Kochana, przepraszam Cię za tę gigantyczną obsuwę. Ale już jestem. I nadrobiłam.
OdpowiedzUsuńJejku. Kamil znalazł Julkę, ale to tak naprawdę dopiero początek drogi, właściwie najłatwiejszy etap. Teraz czeka ich wiele trudnych rozmów i wyjaśniania.
Oby z Olim wszystko było w porządku.
Teraz lecę czytać Kwiatka!
buziak :*
Kamil wziął się do roboty i próbuje walczyć o swoją rodzinę- prawidłowa postawa! Chce ich odzyskać, chce poznać syna, na nowo zacząć żyć z Julką...Kochają się bardzo, więc życzę im tego, żeby ich miłość w końcu zwyciężyła. Oczywiście w tym wszystkim jest jeszcze Sebastian...Sama nie wiem, co mam myśleć. Bo przecież on był z nią od samego początku i zdawał sobie sprawę z uczucia, jakim Julka darzy Kamila. Ciekawa jestem jak to rozwiążesz :) Mam głęboką nadzieję, że małemu nic nie będzie i wyjdzie z tego! Nie ma nic gorszego jak choroba dziecka...
OdpowiedzUsuńCzyżby choroba syna miała ich do siebie zbliżyć?
Pozdrawiam ;*
Świetny. Czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że Julia wróci do Polski z Kamilem. Myślę, że się zbliżą do siebie.
OdpowiedzUsuń