niedziela, 14 września 2014

Prawda ostatnia.

Już tyle dni minęło odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. Tak wiele rzeczy zmieniło się od tamtego czasu.
Wznosiłam swoje spojrzenie łagodnie po rysach malującej się we mgle Wielkiej Krokwi. Uśmiechnęłam się łagodnie na jej widok, biorąc kilka głębszych oddechów. Wróciłam. Wreszcie mogłam spowrotem zamieszkać w Zakopanym. W swoim mieście. Od zawsze tak było. Dla mnie Zakopane nie było tylko stolicą Polskich Tatr, ale również moją stolicą. Ostoją mojego ciała. Już jako mała dziewczynka pragnęłam tutaj zamieszkać. Wrażenie jakie na mnie wywierała ta miejscowość było nie do zabicia. Po prostu się zakochałam.
Zaciskałam w swoich dłoniach nerwowo wejściówkę na dzisiejsze zawody. Sznurowałam nerwowo wargi , starając się powstrzymać napływające do oczu łzy.
Wzięłam kilka głębszych oddechów, kierując się drżącym krokiem w stronę wejścia na teren skoczni. Co chwilę nerwowo rozglądałam się wokół siebie. Nie byłam pewna tego co mnie czeka, jednak byłam pewna, że jestem w odpowiednim miejscu.
 Z szerokim uśmiechem spoglądałam na gromadzących się kibiców. Bardzo miło spoglądać na to, jak cały naród. Sprzeczni sobie ludzie, spotykają się na jednym sportowym wydarzeniu, gdzie tworzą jedność. Gdzie spotykają się po to by wspierać swoich zawodników.
Kiwnięciem głowy podziękowałam mężczyźnie, który życzył Mi miłej zabawy. Poczułam się tak jak wtedy. Jak tego dnia gdy dzięki Majce znalazłam się po raz pierwszy na zawodach. Uśmiechnęłam się łagodnie, przymykając powieki. Czułam jakby to wszystko miało miejsce wczoraj. Jakby to co działo się przez ostatnie lata nie miało miejsce. Jakby czas na moment się zatrzymał. Wdychałam do swoich płuc łapczywie górskie, rześkie powietrze, starając się nie rozkleić. Wiedziałam, że nie da się wyrzucić z pamięci tych chwil. Chwil smutnych i radosnych , że one już do końca życia będą Mi towarzyszyć.
Zajęłam swoje miejsce na trybunach. Niestety Olivier nie czuł się za dobrze, a Ja nie chciałam ryzykować pogorszeniem Jego stanu.
Z bólem lustrowałam ogromny telebim , na którym malował się wizerunek Sebastiana. Wiedziałam, że mocno Go zraniłam. Wiedziałam również, że na to nie zasłużył. Był ze mną w chwilach kiedy nikogo nie było. Wspierał swoją obecnością, kiedy każdy miał mnie gdzieś.  Nigdy mu tego nie zapomnę. Nie zapomnę dobroci, bliskości i uczucia , jakim mnie obdarzył. Niestety ja nie potrafiłam wskrzesić w sobie miłość sprzed lat.
Spuszczam głowę , a swoje nieme spojrzenie wbijam w stopy, którymi nerwowo rysowałam nieznane mi znaczki na białym puchu. Zima. Najpiękniejsza pora roku. Pora roku, która zawierała w sobie wiele magii. Uśmiecham się szeroko, przenosząc swoje spojrzenie na ogromny telebim. Sama nawet nie zauważyłam gdy pierwsza seria małymi kroczkami zbliżała się ku końcowi. Bałam się tego. Chciała, aby ta chwila nastała jak najpóźniej. Aby zebrała w sobie siłę. Ale niestety już po chwili wokół mnie rozpoczęła się wielka wrzawa i wykrzykiwanie jednego nazwiska. Nazwiska, które potrafiło wałować uśmiech na moich ustach i łzy w kącikach oczu równocześnie.
Zaszklonym spojrzeniem lustrowałam Jego sylwetkę, która idealnie zrównała się z oporem powietrza. W pamięci wciąż miałam ten wypadek. Feralny dzień, który pozbawił mnie wszystkiego. Ukochanej osoby, szczęśliwej rodziny. Załkałam cicho, zakrywając swoje usta dłonią. Czułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza.
Wzniosłam się z miejsca wspólnie z zebranymi kibicami. Z dumą i szerokim uśmiechem na ustach klaskała w dłonie. Cieszyłam się Jego szczęściem.
Druga seria minęła równie szybko, ku uciesze Polskich kibiców. Kamil znów okazał swoją wielką formę i zatriumfował na Wielkiej Krokwi.

***

Z łagodnym uśmiechem spoglądałam na Piotrek, który z wielkim entuzjazmem obracał Mnie wokół własnej osi. Krzyczałam, piszczałam, groziłam, prosiłam, ale nawet to nie zmusiło Go do postawienia mnie na ziemi.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tutaj jesteś. Może w końcu Kamil dzięki Tobie odżyje, od powrotu z Włoch nie jest zbytnio skory do rozmów czy nawet głupich żartów-rzucił ze smutkiem, a Ja pogłaskałam Go łagodnie dłonią po ramieniu
-Nie wiem czy moja obecność czasami nie pogorszy wszystkiego-wyszeptałam, odwracając swoje spojrzenie
Teraz nasze pary oczów się spotkały. Tak jak wtedy. Jak tamtego dnia poczułam przeszywające dreszcze na moim ciele.
-To Ja Was zostawię..-usłyszałam obok siebie głos Piotrka
Chciałam za Nim krzyczeć. Chciała, aby został. Nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Stałam , wpatrując się tępym spojrzeniem w Kamila. Byłam zdezorientowana gdy poczułam jak wtula mnie w swoje ciało. Uśmiechnęłam się łagodnie, odwzajemniając pieszczotę. Przymknęłam powieki, starając się oddać tej chwili. Łapczywie pochłaniałam jego ciało i zapach. Bliskość, z której tak brutalnie zostałam okradziona. Znów poczułam to ciepło na sercu. Iskrę nadziei.
-Mam nadzieje, że nie jest za późno..-wyszeptałam do Jego ucha, oddalając się od Niego na nieznaczną odległość.
-Na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno-odpowiedział, składając na moich ustach łagodny pocałunek
Muskał moje wargi, jakby wciąż nie wierząc, że tutaj jestem. Że znów jesteśmy razem. Uśmiechnęłam się, coraz mocniej pogłębiając pocałunek.

Jakiś czas później

Z zamyśleniem lustrowałam swoje odbicie , malujące się na gładkiej tafli lustra. Nie potrafiłam uwierzyć, w swoje szczęście. Z uśmiechem gładzę swoją dłonią zaokrąglony brzuch. Z szerokim uśmiechem również wbijam swoje spojrzenie w złotej obrączce, która lśniła na moim serdecznym palcu. Tak. Od kilku lat jestem Panią Stoch. Jak to brzmi.
Poczułam przyjemne ciepło za sobą. Poczułam , jak Jego ciepłe dłonie splatają się z moim. Uśmiechnęłam się, wznosząc swoje spojrzenie łagodnie ku górze. Kochała to, jak spoglądał na mnie tymi swoim lazurowymi tęczówkami. Spojrzeniem, przepełnionym uczuciem i troską.
-Kocham Cię-wyszeptał, składając krótki pocałunek na moim odsłoniętym obojczyku-Kocham Was-dodał, a Ja z szerokim uśmiechem odwróciłam się w Jego stronę
-A My, kochamy Ciebie-wyszeptałam, opierając swoje czoło , o Jego.

Jak wiele musi przejść kochająca się para, aby być wspólnie szczęśliwą? Otóż odpowiedź jest krótka. Wiele. Jednak warto przeżyć cierpienie, ponieważ tylko ono pozwala nam w pełni docenić szczęście.


KONIEC 

Od autorki:
Znów przeliczyłam swoje możliwości. Chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle. Mam nadzieje, że nie jesteście na mnie złe. Sądziłam, że kolejna część wypali, ale  jednak się przeliczyłam. Dziękuję Wam za obecność. Dziękuję za ponad 20 tysięcy wyświetleń. Dziękuję za prawie  400 komentarzy . Za każde ciepłe słowo w nim ulokowane. Cieszę się, że pozostawałyście przy Mnie, przy Julce i Kamilu na dobre i złe. Dziękuje jeszcze raz ! :* Mam nadzieje, że osoby, które nie czytały również napiszą chociaż krótkie słowo. Ok…nie rozpisuje się więcej…Boże ja się chyba za chwilę popłaczę. Żegnam się z moim pierwszym , pisarskim dzieciątkiem…Ehh…, ale zawsze to co dobre szybko się kończy. Na obecną chwilę pozostaję tylko TUTAJ, jeśli nie macie mnie dość to zapraszam :) Do napisania ;*