wtorek, 29 lipca 2014

Prawda szósta.

Nie potrafiłam powstrzymać swoich łez, które bezwładnie spływały po moich policzkach. Czułam ogromną złość, że już wcześniej nie podjęłaś tego kroku. Że już wcześniej nie zabrałam go do szpitala. Czułam, że z nim nie dzieje się za dobrze, a jednak zwlekałam z tym krokiem.
Nie potrafię usiedzieć na swoim miejscu. Z wyczekiwaniem oczekiwałam na jaką kolwiek wiadomość. Miałam złe przeczucia. Złe myśli, które mimowolnie krążyły w moich myślach. Nie miałam nawet chwili na rozmowę z Kamilem. Ja jakiekolwiek wyjaśnienia z jego strony. Nie wiem po co wrócił.
Spojrzałam na niego i zauważyłam, że jest bardzo przejęty tym wszystkim. Kręciłam głową, zagryzając dolną wargę. Uniosłam się ze swojego miejsca, zaszklonym wzrokiem mierząc wszystko to co działo się za szklaną szybą. Bezwładnie błądziłam dłonią po malującej się na niej sylwetce swojego synka. Był taki malutki.
Po chwili dostrzegłam lekarza, którego wyraz twarzy był dla mnie całkowicie nie zrozumiały. Jak oparzona skierowałam się w jego stronę.
-Proszę powiedzieć mi co z moim dzieckiem? Wyzdrowieje?-w moich myślach kotłowało się tyle pytań, ale jednak chciałam się jak najszybciej znaleźć przy Olim
-Stan jest stabilny, ale jednak chłopczyk jest bardzo odwodniony, ale jego życiu nie zagraża już żadne poważniejsze zagrożenie. Mogą państwo do niego wejść-skwitował z uśmiechem, mijając ciebie
Weszłam do jego Sali, po cichutku zajmując miejsce obok niego. Przez dłuższą chwilę, w ciszy, wpatrywałam się w jego bezwładnie ciało, które spoczywało na szpitalnym łóżku. Nie potrafiłam powstrzymać łez. Nie potrafiłam powstrzymać myśli, które powtarzały mi, że mogłam go stracić. Że mogłam już na zawsze go stracić. Poczułam czyjąś obecność. Nie musiałam zgadywać, czułam, że to był Kamil. Spojrzałam na niego przez ramię, podnosząc się z miejsca.
-Możemy porozmawiać?-spytałam, spoglądając na niego nieobecnym wzrokiem
Skinął głową, na co wspólnie opuściliśmy szpitalną salę. Wzrokiem wciąż wpatrywałam się w śpiącą twarzyczkę swojego synka. Jednak po chwili powróciłam do rzeczywistości. Między mną, a Kamilem panowała cisza. Starałam się ułożyć idealny zestaw pytań, na które chciałam uzyskać odpowiedź.
-Po co tutaj przyjechałeś? Po co znów pojawiłeś się w moim życiu? Myślałam, że po tym wszystkim dasz mi spokój-wyszeptałam, a do moich oczu zaczynało napływać coraz więcej łez
Kręci głową, a ty zagryzasz swoje wargi.
-Odzyskałem pamięć. Wiem, że zadałem Ci ogromny ból, ale zrozum…,że ja wtedy nie pamiętałem co się ze mną działo. Żyłem w przeświadczeniu, że moje małżeństwo wciąż istnieje. Wiesz, że gdybym był świadomy…nigdy bym nie powiedział tego, co zraniło by Ciebie-powiedział, a ja kręcę głową, wymijając go.
-Ja już nie jestem dawna Julią-powiedziałam, spoglądając na niego- I już nigdy nią nie będę-dodałam, kierując się przed siebie
Biegłam ile sił przed siebie, nie zważając na jego nawoływanie. Przystanęłam na skrzyżowaniu korytarza, nerwowo rozglądając się wokół siebie. Potrzebowałam chwili samotności. Po krótkim czasie dotarłam na zewnątrz. Z dużym impetem odrzuciłam od siebie drzwi. Bezwładnym krokiem oddaliłam się na kilka milimetrów, łagodnie osuwając się po ścianie budynku. W mojej głowie wciąż toczyła się zawzięta walka. W moim ciele toczyła się istna wojna. Bitwa pomiędzy sercem, a rozsądkiem. Każde z nich poruszało inne kwestie. Przeczesałam swoją lodowatą dłonią włosy, zaciskając kila z nich w swojej dłoni. Przymykałam swoje powieki, spod których spływały łzy. Tak bardzo chciałam o Nim zapomnieć. O miłości, która wciąż tliła się w moim sercu.
-Julka..-słyszę nad sobą jego łagodny głos
Już po chwili poczułam na swoich ramionach jego dłonie. Tak bardzo pragnęłam się w niego wtulić i powiedzieć, że wszystko się ułoży. Ale nie potrafiłam. Byłam zbyt dumna. Po tym wszystkim co mi zrobił. Po tych wszystkich słowach, które do dzisiejszego dnia brutalnie zadają mi ból. Do wypłakanych łez i nieprzespanych nocy. Tego nie da się po prostu zapomnieć.
Wyrwałam się z jego objęć, spoglądając z nienawiścią w jego oczach.
-Odejdź. Wyjedź. Zostaw mnie i mojego synka w spokoju. Nie potrzebujemy Ciebie-ostatnie słowa najtrudniej przyszło mi z siebie wydusić
Podnosiłam się pospiesznie ze swojego miejsca, równie szybko , wracając do ciepłego wnętrza. Opuszkami palców starłam spływające łzy. W swoim sercu czułam poczucie winy. Ukłucie, które było spowodowane moim zachowaniem. Kochałam Kamila i to się nie zmieniło, ale jednak moje życie wygląda inaczej. Mam męża. Sebastian, to właśnie on  był przy mnie w najtrudniejszych , a za razem najpiękniejszych momentach mojego życia. Wspierał mnie , a ja nie potrafię go zranić. On na to po prostu nie zasłużył. Po cichutku przekroczyłam próg sali, równie bezszelestnie zajmując swoje poprzednie miejsce. Gładziłam jego dłoń, czując jak po moich policzkach spływają kolejne łzy.
-Mam nadzieje, że nigdy nie będziesz miał mi tego za złe..-wyszeptałam, całując go w czubek głowy

*Kamil*

Tępym wzrokiem wpatrywałem się przed siebie. W moich myślach wciąż odbijały się jej słowa. Odejdź. Wyjedź. Zostaw mnie. Czułem ból, ale wiedziałem, że to uczucie nie mogło mierzyć się z tym, co przeżyła przez mnie Julka. Poczułem jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Chciałem ich odzyskać. Chciałem odbudować wszystko to, co zniszczyłem przed lat. Odzyskać jej miłość i wybaczenie. Wiedziałem, że nie należałoby to wszystko do najłatwiejszych zadań, ale miałem nadzieje. Podniosłem się ze swojego miejsca, podążając w kierunku taksówki. Musiałem wrócić do hotelu. Przemyśleć na spokojnie wszystkie wydarzenia. Jednak byłem pewien jednego, nie mogłem odpuścić. Chciałem wrócić do swojego dawnego życia. Do mojej ukochanej. Zająłem miejsce na tylnym siedzeniu, rzucając w kierunku kierowcy, adres swojego , tymczasowego miejsca zamieszkania. Pustym wzrokiem błądziłem po topiącym się we śnie miasteczku. Zagryzałem wargę , starając się powstrzymać łzy. Musiałem być silny. Musiałem zawalczyć o jej wybaczenie.  

Od autorki:
Coś się tutaj pojawiło. Coś co pisałam naprawdę szybko i bez komplikacji. Może to dobry znak? :)

czwartek, 24 lipca 2014

Prawda piąta.

Nerwowo, co jakiś czas spoglądałem na tablicę przylotów i odlotów. Jak na złość nasz samolot musiał mieć kilku godzinne opóźnienie. Po raz kolejny, wciągu przeszło kilku minut przemierzałem długość poczekalni. Z uśmiechem podążałem w kierunku odprawy, gdy tylko wokół mnie rozniósł się kobiecy głos, który poinformował zebranych pasażerów o tym, że ich samolot jest przygotowany do podróży. Momentalnie odnaleźliśmy swoje miejsca. Ułożyłem się wygodnie w miękkim fotelu, lokując swój wzrok na krajobrazie roznoszącym się zza niewielkim okienkiem. Do moich uszu docierały pojedyncze słowa wypowiadane przez Piotrka, który to wszystko jak jakąś tajną misję. Zaśmiałem się na samo wspomnienie wypowiedzianych przez niego słów.
-Ja w tym nic śmiesznego nie widzę…-rzucił zjadając się, beskidzkimi paluszkami
Przyglądałem się mu ze śmiechem.
-Dopiero mieliśmy śniadanie…-powiedziałem, spoglądając na niego z uniesionymi brwiami-A do tego trwa sezon, wiesz, że trener Cię zabije jak przytyjesz?-spytałem, a on wzruszył ramionami
-Trenera tutaj nie ma jakbyś nie zauważył, a kilogramy zawsze można zrzucić. Nie bój żaby-rzucił, bezwładnie wzruszając ramionami
Posyłasz mu blady uśmiech, przymykając oczy. Przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka. W moich myślach toczyła się istna wojna. Wszystkie sprzeczne swoje myśli, biły się , chcąc zmusić mnie do podjęcia odpowiedniej decyzji, a ja nie wiedziałem. Nie wiedziałem, co się wydarzy kiedy ją spotkam. Nie wiem co czeka mnie na miejscu. Jednego jestem pewien, muszę walczyć. To jedyne co mi pozostało.  Mrużę łagodnie brwi , spoglądając pustym wzrokiem przez niewielkie okienko. Nizinne tereny, który rozmazanie odbijały się w moich oczach.
Po paro godzinnej podróży jesteśmy na miejscu. Z wielkim uśmiechem opuściłem samolot, odbierając swój bagaż.
-To teraz do hotelu, a później na zwiedzanie!-zawył wesoło Piotrek , jako pierwszy opuszczając budynek włoskiego lotniska
Pokręciłem przecząco głowa, łapiąc go za kaptur kurtki.
-Chyba zapomniałeś dlaczego się tutaj znaleźliśmy-powiedziałem, a do moich uszu dotarło ciężkie westchnięcie, mojego towarzysza
Puściłem go i wspólnie opuściliśmy budynek. Nerwowo rozglądałem się wokół siebie w poszukiwaniu taksówki. Uśmiechnąłem się pod nosem, łapiąc jedną z nich.
-Wsiadaj-rzuciłem w kierunku Piotrka, otwierając mu drzwi
Zajęliśmy miejsca na tylnym siedzeniu.
-Proszę do najbliższego hotelu-powiedziałem, a mężczyzną skinął głową, ruszając z piskiem opon przed siebie
Teraz potrzebowałem chwili na odświeżenie się, szybki prysznic , chwila odpoczynku i wyruszymy na poszukiwania Julki i mojego syna. Uśmiechnąłem się pod nosem, zamyślonym wzrokiem błądząc bo włoskich uliczkach. Miasteczko nie było zbyt duże, ale za to bardzo piękne. Po paro minutowej drodze znaleźliśmy się przez hotelem. Pożegnaliśmy się z kierowcą, płacąc jednocześnie za swoją podróż.
Weszliśmy do środka, pospiesznie zakwaterowaliśmy się w swoich pokojach. Wziąłem szybki prysznic, chwila odpoczynku i ruszyliśmy pod podany przez przyjaciela adres. Z zamyśleniem spoglądałem na niewielki domek, na obrzeżach miasta. Wziąłem parę głębszych oddechów, spoglądając na Piotrka, który gestem dłoni popchnął mnie w jego kierunku. Spojrzałem na niego karcącym wzrokiem, przystając niepewnie przy drzwiach.

*Julka*
Jak na złość mały musiał akurat teraz się rozchorować. Teraz kiedy zostaliśmy sami w domu. Sebastian niestety musiał stawić się na pierwszych konkursach Pucharu Świata, a ja musiałam wziąść kilka dni wolnego.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku obok śpiącego Oliego, łagodnie gładząc go dłonią po mokrych włoskach. Ucałowałam go w czubek głowy, czując nie przyjemne ciepło na swoich ustach. Gorączka nie ustępowała. Coraz bardziej się obawiałam. Lekarz nie stwierdził niczego poważnego, ale ja czułam. Czułam, że z nim nie jest najlepiej.
Podniosłam się z miejsca, spoglądając na sylwetkę swojego synka. Żadne z lekarstw nie pomagały. Na dłuższą metę wiedziałam, że to wszystko nie będzie miało sensu i będę musiała pojechać z nim do szpitala. Miałam jednak nadzieje na to, że gorączka ustąpi. Opuściłam pokój małego, delikatnie przymykając drzwi. Zeszłam po schodach, dłonią obolały kark. Nie przespałam nawet minuty dzisiejszej nocy. Cały czas czuwałam przy jego łóżku. Usiadłam na krześle, ukrywając swoją twarz w dłoniach. Pukanie do drzwi, obudziło nie z zamyślenia. Uniosłam się ku górze, kierując swoje kroki w ich stronę. Nie spoglądając nawet przez wizjer, otworzyłam je wpatrując się z zaskoczeniem w swojego gościa.
-Kamil…?-zaczęłam niepewni, czując jak moje serc przyspiesza swoją pracę  
W ciszy wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę. Kręciłam z niedowierzaniem głową, czując napływające do moich oczu łzy.
-To niemożliwe-dodałam, chcąc jak najszybciej zamknąć za sobą drzwi –Czego do mnie chcesz?-spytałam, czując jak mój głos coraz bardziej załamuje się pod natłokiem łez
Nie odpowiedział. Przeszkodził mu paniczny krzyk Oliviera. Pobiegłam w stronę schodów, nie spoglądając nawet na to, że tuż za mną podąża Kamil. Wpadłam do pokoju, zauważając małego, który był cały zalany potem. Uklękłam tuż przy nim, czując mocny ból. Kamil podszedł do niego, kładąc swoją dłoń na jego czole.
-Jest cały rozpalony. Musimy jechać do szpitala-krzyknął, nie miałam nawet siły na to, aby wyrwać go z ramion brunet
Ubrałam małego w czyste ubrania, założyłam kurtkę i okryłam kocem. Zbiegłam pośpiesznie po schodach, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy.  
Wbiegłam za Kamilem z domu. Zamknęłam drzwi, wyprowadzając samochód z garażu.
-Lepiej będzie jeśli to ja poprowadzę-powiedział, a ja uniosłam swoją twarz ku górze
Zaszklonym wzrokiem spoglądałam w jego niebieskie oczy, niepewnie kiwając głową. Zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu, ze łzami w oczach tuląc do siebie bezwładną sylwetkę swojego syna. Bałam się. Nigdy nie czułam większego strachu.


Od autorki:
I znów po woli docieramy do końca. Jeszcze dosłownie kilka rozdziałów. Przykro mi z tego powodu, ale również  z powodu, że nie potrafię go zakończyć na takim poziomie jakim go rozpoczęłam. Przepraszam. Mam nadzieje, że podoba wam się rozdział. Czekam na każdą Wasza opinię i dziękuję, że ze mną jesteście ;* Pozdrawiam ;*
Zapraszam na moje pozostałe opowiadania, gdzie również pojawiły się nowe rozdziały ;)

niedziela, 20 lipca 2014

Prawda czwarta.

Siedziałam w ciszy, wpatrując się pustym wzrokiem w tętniące życiem miasto. Co chwilę przez niewielkie uliczki, przemieszczało się kilkanaście osób. Z uśmiechem co jakiś czas spoglądałam na towarzyszącą mi dwójkę. Oni jak zwykle byli pochłonięci swoim towarzystwem. Jednym słowem, byłam im całkowicie zbędna. Westchnęłam , układając swój podbródek na dłoni. Moja pamięć po raz kolejny, brutalnie zadawała mi ból. Wyciągała wspomnienia, które wywoływały ból i łzy. Zacisnęłam mocno oczy, odwracając głowę w drugą stronę. Nie chciałam, aby Sebastian, czy nie daj Boże Oli dostrzegli moje zaszklone oczy. Wiedziałam, że i z Nim przyjdzie mi się pożegnać. Za niedługo rozpoczyna się kolejny sezon. Będę musiała sama sobie jakoś radzić, ale czy to całkowicie jest nowość?!
Do domu wróciliśmy późnym popołudniem. Odrzuciłam swoją torebkę na dębową komodę, odchylając swoją głowę lekko do tyłu. Z moich ramion po woli zsunął się ciepły płaszcz.
-Zmęczona?-usłyszałam za sobą głos Sebastiana
Spojrzałam na niego z bladym uśmiechem, łagodnie kiwając głowa. Dzisiejszy dzień nie należał do najłatwiejszych. Trudności w pracy. Nowe problemy, a do tego jeszcze ta cholerna przeszłość, która nie chce zniknąć z mojej pamięci.
Po woli wspięłam się po schodach, dłonią rozmasowując obolały kark. Przystanęłam, dostrzegając uchylone drzwi od pokoju małego. Z uśmiechem spoglądałam na jego sylwetkę, która co moment znajdowała się w całkowicie innej części sypialni. Olivier, to on jest jedynym sensem mojego życia. Jedyną osobą, która trzyma mnie przy życiu. Przymknęłam łagodnie drzwi, kierując się w stronę łazienki. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, przekręcając kluczyk w zamku. Przez dłuższy czas wpatrywałam się, tępym wzrokiem w pustą przestrzeń ulokowaną przed sobą.
Zajęłam swoje miejsce na skraju wanny, delikatnie błądząc dłonią po ułożonych wokół niej płytkach. Czułam przyjemny chłód, którzy przeszywał moją dłoń. Pewnym gestem dłoni odkręciłam kurek  z ciepłą wodą. Nieobecnym wzrokiem błądziłam po wodnym strumieniu. Nie zauważyłam nawet gdy po policzku spłynęła pojedyncza łza. Nie starłam jej. Czułam, że nie powinnam. Ale to był błąd. Nie musiałam długo czekać na ich natłok. Na swoich ustach wciąż czułam nieprzyjemny, słony posmak. Zakręciłam wodę, zrzucając z siebie zbędną garderobę. Zajęłam swoje miejsce na jej dnie, zamykając oczy. Z mojego gardła wydobywało się ciche łkanie. Nie potrafiłam sobie z tym wszystkim radzić. Starłam się być silną. Starałam się, odgrodzić swoją przeszłość o teraźniejszego życia. Łudziłam się, że tutaj zapomnę, że znów pokocham Sebastiana, tak jak kochałam go w dzieciństwie. Nie byłam świadoma tego jak mocno się myliłam.

*Kamil*
Z wyczekiwaniem spoglądałem co chwile na wyświetlacz swojego telefonu. Nie potrafiłem nawet przez chwilę skupić swojej uwagi na czymś innym. W obecnej chwili liczyła się dla mnie tylko Julka i nasze dziecko. Nienawidzę siebie za tą chwilę zwątpienia. Za tą cholerną amnezje, przez którą straciłem najważniejsze osoby w swoim życiu.
Dźwięk telefonu. To on sprowadził mnie momentalnie na ziemię. Pospiesznie naciskam zieloną słuchawkę, przystawiając komórkę do ucha.
-Piotrek…proszę powiedz mi, że się czegoś dowiedziałeś?-powiedziałem z nadzieją w głosie, bezwładnie opadając na bujaną huśtawkę.
-Nie gorączkuj się tak-odpowiedział, a w jego głosie może było usłyszeć optymizm i radość
-Piotrek-warknąłem- Dowiedziałeś się czegoś? Mów-warknąłem, a do moich uszu dotarło ciche westchnięcie
-Dowiedziałem się wielu rzeczy. Rozmawiałem z Robeto…A więc Julka mieszka w Gemona del Friuli wraz z Sebastianem z tego co wiem to oni….no wiesz są po ślubie…
Z niedowierzaniem wpatrywałem się w pustą przestrzeń przed sobą. Poczułem mocne ukłucie w sercu. Julka jest mężatką! Krzyczał głos w mojej głowie. Nie powianiem być taki zaskoczony. Minęło wiele lat.
-…do tego Julka pracuje w jakieś firmie jako psycholog, a do tego masz synka, ma na imię Olivier i ma już 2,5 latek i podobno jest prze słodki- dodał z ekscytacja
Uśmiechnąłem się blado. Miałem syna. Pamiętałem jak Julka opowiadała mi o imionach. Niczego nie zmieniła.
-Musimy tam polecieć! Ja muszę ich odzyskać!-krzyknąłem, nerwowo poruszając się po ogrodzie
-O tym też pomyślałem. Zabukowałem nam dwa bilety na jutrzejsze popołudnie, rozmawiałem też trenerem, pierwsze trzy konkursy nam odpusci, ale na następny weekend musimy już być!
-Jak ja Ci się za to odwdzięczę?-spytałem,  wzdychając ciężko
-Nie martw się, jakiś sposób zawsze się znajdzie-powiedział, a na moich ustach zagościł szeroki uśmiech
Od razu wiedziałem do czego zobowiązuje mnie tymi słowami.
-Masz to jak w banku. Dobrze, więc widzimy się na lotnisku. Do zobaczenia-powiedziałem ,a  po chwili odrzuciłem telefon na bok
Ukryłem swoją twarz w dłoniach, łagodnie się uśmiechając. Mam syna! Wciąż nie potrafię w to uwierzyć. Poczułem ogromną , rodzicielską dumę, która we mnie narastała. Teraz kiedy Ich odnalazłem, nie mogę się poddać. Muszę o Nich walczyć. Muszę walczyć o Nasze szczęście. 

Od autorki:
Mamy kolejny rodział. Miałam wyjechać, a nic z tego wyjazdu nie wyniknęło. Nie będę się zbytnio rozpisywać. Dziękuje za każde słowo otuchy pod ostatnim rozdziałem ;*
Zapraszam również na moje pozostałe opowiadania :)
Buziaki ;*

wtorek, 15 lipca 2014

Prawda trzecia.

*Kamil*
Dwudziesty trzeci listopada nadszedł zadziwiająco szybko. Kolejny sezon. Kolejna walka o zwycięstwa w Pucharze Świata i medal Mistrzostw Świata. Z trudem podnosiłem kolejny ciężar, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Do tej pory nie potrafiłem sobie przypomnieć co działo się ze mną przez ostatni czas. Ostatnim moim wspomnieniem są minione Mistrzostwa Świata w Predazzo.
-Kamil odpuść już. Nie możesz się jeszcze nadwyrężać.-usłyszałem za sobą głos Łukasza, odrzuciłem od siebie sztangę, która z donośnym dźwiękiem upadła na materac. Otarłem twarz ręcznikiem i jego odrzucając po chwili na bok.
-Trenerze…-spytałem z widocznym zawahaniem w głosie
Mężczyzna spojrzał na mnie , z nad papierów , które przeglądał.
-Stało się coś?-spytał z troską, a ja pokiwałem przecząco głową
-Trener zna tą dziewczynę, która była wtedy w szpitalu, prawda?-spytałem, a on skinął głową
-Ty również powinieneś-dodał, a ja spojrzałem na niego zaskoczony- To była Julka. Twoja narzeczona i matka twojego dziecka.-wyznał, a ja z zaskoczenia, aż upuściłem butelkę wody
Z lekko rozchylonymi wargami, spoglądałem na niego. W mojej głowie wciąż panowała pustka, natomiast w sercu rozpętała się całkowita burza. Poczułem mocne ukłucie.
-Ale jak to? Przecież jestem mężem Ewy-wyznałem po chwili, na co Łukasz pokręcił przecząco głową
-Byłeś. Byłeś jej mężem. Rozwiodłeś się z nią już jakiś czas temu. Ale potem zdarzył się ten wypadek. Straciłeś pamięć. Skrzywdziłeś ją-wyznał, zostawiając mnie samego
Usiadłem na ławce, ukrywając swoja twarz w dłoniach. Poczułem mocny ból głowy, ale jeszcze większy ból serca . Po raz pierwszy zaczynało do mnie wszystko docierać, a pamięć po woli wracała.
-Ooo Kamil, a ty tutaj nadal-usłyszałem roześmiany glos Piotrka
Spojrzałem na niego pustym wzrokiem.
-Ja ją straciłem już na zawsze-wyszeptałem, wprowadzając na twarzy Żyły całkowite zaskoczenie
Spoglądał na mnie jak na idiotę, wariata.
-Pamiętasz?-spytał zaskoczony, a ja skinąłem głową
-Wszystko. Rozwód. Ciążę. I ten cholerny wypadek-warknąłem z całej siły kopiąc w krzesło- Byłem idiotą. Zadałem taki ból osobie, którą kocham nad życie
-Spokojnie, Kamil może jeszcze nie wszystko stracone
-Wierzysz w to? Minęły już dwa lata.–warknąłem, a w moich oczach zalśniły się łzy.
Czułem się pusty. Pozbawiony miłości, która trzymała mnie jako jedyna przy życiu.
-Ostatnia twoja deska ratunku jest Sebastian. Znał się z Julką i raczej nie zostawił jej samej w takiej sytuacji…także..
-Masz do niego jakiś namiar?-spytałem z nadzieją, na co Piotrek pokręcił głową
-Ale znajdziemy, bo inaczej nie nazywam się Piotr Żyła. Do góry głowa.
Chciałem być takim optymistą jak on, ale nie potrafiłem. Sam nie wiem co bym powiedział Julce gdybym ja spotkał. Że jest mi przykro. Że w tamtej chwili niczego nie pamiętałem. Że nadal ja kocham. Miałem mętlik w głowie. Kochałem ją , ale może jej jest lepiej teraz bez mnie?

*Julka*
Siedziałam w swoim gabinecie, pustym wzrokiem wpatrując się zza szybę. Za oknem panowała przepiękna pogoda. Słońce, które wzbudzało uśmiech na ustach każdego z mieszkańców. Usłyszałam pukanie do drzwi, a mój wzrok momentalnie na nich zagościł. Proszę wykrzyknęłam, czekając na pojawienie się mojego gościa.
-Czy możemy?-usłyszałam roześmiany głos Sebastiana, który stał z Olim w progu
-Wy? Zawsze. Co was do mnie sprowadza?-spytałam , bacznie lustrując tą dwójkę
-Porywamy cię mamusiu na obiad.-zawył mały, radośnie klaszcząc w dłonie
Z uśmiechem spoglądałam na jego poczynania.
-Właśnie-dodała z uśmiechem Sebastian, całując mnie w policzek-I nie słyszymy odmowy- dodał, spoglądając na Oliego , który bawił się długopisami
-Widzę, ze nie mam wyjścia…-powiedziała z uśmiechem , podnosząc się z miejsca
-Racja. Nie masz-dodał, a już po chwili w dobrych nastrojach opuściliśmy budynek mojej firmy



Od autorki:
Tracę po woli wenę na to opowiadanie. Może jednak dobrze byłoby go zakończyć na jednej seri? Nie wiem, przepraszam jeśli was zawiodłam. :(
Pozdrawiam :*

środa, 9 lipca 2014

Prawda druga.

*Kamil*

Rehabilitacja przebiegła po mojej myśli. Z każdą kolejną chwilą odczuwałem , że siły do mnie wracając. Że znów staję się tym samym Kamilem Stochem z przed wypadku…,ale  jednak wciąż nie takim samym. Wciąż jednak w pamięci miałem tamtą dziewczynę. Z bóle spoglądałem na jej rozpacz. Widziałem, że nie jestem jej obojętny, ale nie potrafiłem uwierzyć w jej słowa. Kochałem Ewą i nigdy nie mógłbym się z nią rozwieść. To było całkowicie bezsensu.
-Kamil…-z rozmyśleń wybudził mnie krzyk…Piotrka
Z uśmiechem pomachałem w jego stronę. Żyła usiadł obok mnie, a ja postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej. Nie pamiętam niczego , co działo się przez ostatni czas w moim życiu. Ewa nie chciała wspominać przeszłości, a ja nie chciałem jej drażnić powracaniem do niej.
-Widzę, że już wracasz do sił. Kiedy na skoczni cię zobaczymy? Bo wiesz nie chce nic mówić, ale Austriacy to nam takie manta dają…, że wstyd w ogóle na zawody jeździć-wyznał na jednym wdechu, a ja posłałem mu roześmiane spojrzenie
-W niedługim czasie. Na razie rehabilitacja przebiega szybko i przynosi zamierzone efekty, ale…chciałbym z Tobą porozmawiać na całkiem inny temat.
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale skinięciem głowy pozwolił mi na dalszy monolog…
-Powiesz mi coś o moim życiu? To znaczy o ostatnim czasie!-spojrzałem na niego niepewnie, on jednak skinął głową
-A co byś chciał wiedzieć? Bo wiesz twoje życie było jak karuzela, nigdy nie można było wiedzieć , w którą stronę zacznie się kręcić-zaśmiał się, chciała rozładować panującą między nami atmosferę
Mi jednak nie było całkowicie do śmiechu.
-Wszystko…bez wyjątków-dodałem, a on ciężko westchnął
-..uciekając od tematu , to powinnem ci nieźle nawrzucać za to co zrobiłeś naszej kochanej Juleczce. Powiedzieć takie słowa kobiecie, która kocha cię nad życie…to wstyd
Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie potrafiłem zrozumieć jego słów. Wstałem z miejsca, bacznie lustrując go wzrokiem.
-Jakiej Julce? O czym ty Piotrek do mnie mówisz?! Przecież jedyną kobietą w moim życiu była Ewa…
-Oj kochasiu, ona to już przeszłość. Julka była dla ciebie całym światem. Pamiętam jak zachowywałeś się kiedy zobaczyłeś ją na zawodach. Byłeś całkowicie nią oczarowany…no ale cóż…skoro wszystko spieszyłeś-wzruszył ramionami, pogłębiając coraz mocniej chaos , który panował w mojej głowie-Dobra. Ja tam nie chce się narażać twojej żonce, coś morderczo na mnie patrzy. Do zobaczenia na skoczni
Pobiegł, a ja ukryłem swoja twarz w dłoniach, próbując poskładać skołatane myśli. Zaciskałem w swoich rękach pukiel włosów, próbując coś sobie przypomnieć. Drobny szczegół…
-Wszystko w porządku?-usłyszałem nad sobą , ciepły głos Ewy
Spojrzałem na nią, przytakując głową. Nie chciałem jej nic mówić o swoich wątpliwościach.

*Julka*
-Oliwier!-krzyknęłam, opierając się o schody-Kochanie…spóźnimy się!-dodałam, a mały chłopczyk  po woli zbiegł po schodach
Uśmiechnęłam się na jego widok. Mierzwiąc mu dłonią włos, pocałowałam go w policzek.
-I jak słońce? Wyspałeś się?-spytałam z uśmiechem, pomagając mu wiązać buty
Skinął ochoczo głową, poprawiając na ramionach plecaczek.
-Gotowy?-spytałam, nakładając płaszcz i zabierając z kuchennego blatu swoja torebkę-Więc ruszamy-uśmiechnęłam się, przepuszczając małego brzdąca w drzwiach
Przekręciłam zamek, naciskając na kluczyk od samochodu. Z uśmiechem spoglądałam na Oliego, który po woli wciągał się na tylnie siedzenie.
-Pomóż ci?-spytałam z troską, przytrzymując mu drzwi
-Nie!-zawył ze śmiechem-Już jestem!-zatrzasnął mi drzwi przed nosem, a ja już sama po chwili zajęłam miejsce kierowcy
Po chwili byliśmy przed domem jego niani. Wysiadłam  z samochodu, z cudem nadarzając za swoim synkiem.
-Oli-krzyknęłam za chłopczykiem, który znikł z pola mojego widzenia
Pospiesznym krokiem przekroczyłam bramę posiadłości. Zauważyłam jasną czuprynę mojego synka, który już rozmawiał ze swoją opiekunką.
-Dzień dobry-powiedziała ,a Oli spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem
Nienawidziłam tego wzroku. Koloru oczu , o których chciałam jak najszybciej zapomnieć.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się blado, przykucając przy swoim dziecku- Kochanie nie uciekaj mi więcej , dobrze?-spytałam, całując go w czubek głowy
-Dobrze, mamusiu. Przepraszam-powiedział, mocno się do mnie przytulając
Odwzajemniłam gest, ostatkiem sił powstrzymując się od całkowitego rozklejenia się.
-Uciekaj już i bądź grzeczny. Tata odbierze cię popołudniu. Kocham Cię.-pocałowałam dłoń, posyłając mu w powietrzu całusa
Chłopczyk z uśmiechem wbiegł do środka, a ja westchnęłam ciężko.
Opuściłam teren posesji, zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary. Z trudem przez moje gardło przeciska się słowo ‘tata’. Większość osób pewnie potępiało by mnie za moje zachowanie, ale ja nie potrafiłam inaczej. Mały nie mógł się wychowywać bez ojca, a Sebastian bardzo go kocha. Daje mu coś co nigdy nie dostanie od swojego biologicznego ojca. Miłość. Miłość rodzicielską. Zajęłam miejsce kierowcy, całkowicie dając upust swoim emocją. Oparłam swoja głowę o oparcie siedzenia, pozwalając na to , aby łzy swobodnie spływały po moim policzku. Po chwili zdołałam się uspokoić. Z piskiem opon ruszyłam przed siebie.

Od autorki:
Kolejna prawda. Nie jest ona idealna, wiem o tym, jednak nie chciałam pozostawiać was bez rozdziałów. Sa wakacje, także staram się nadrabiać wszystko. Zaległości w pisanych rozdziałach oraz u Was!

Zapraszam na coś nowego, innego i całkowicie spontanicznego. :D
Oglądałyście kiedykolwiek zawodowe kolarstwo? 
Tour de France, Tour de Pologne..?
W mojej głowie narodził się pomysł połączenia tych dwóch dyscyplin: Skoków narciarskich oraz kolarstwa!
Jeśli was zainteresowałam to zapraszam serdecznie!!!
Są już bohaterowie, a prolog możliwe , że pojawi się jeszcze dzisiaj, ale zobaczymy :D
Pozdrawiam :***

wtorek, 1 lipca 2014

Prawda pierwsza.

Krzyk. Kobiecy krzyk,  rytmicznie przerywał panującą na szpitalnym korytarzu ciszę. 
-Proszę głęboko oddychać-powtarzał mężczyzna
Ból. Kolejna dawka silnego, przeszywającego bólu. Starałam się tłumić w sobie krzyk, ale to wszystko było od mnie silniejsze.
Płacz. Słyszałam płacz. Płacz małego dziecka. Mojego dziecka. Po woli próbowałam uspokoić swój przyspieszony oddech. Z dumą i uczuciem, spoglądałam na małą kruszynkę, która nerwowo poruszała się w rękach kobiety. Opuszkami palców ścierałam spływające po moim policzku łzy. Mała kruszynka, która miała połączyć mnie i Kamil na zawsze. Opadłam bezwładnie na oparcie fotela, zamykając oczy. Czułam ulgę.
-Gratulacje pani Julio-z rozmyśleń wybudził mnie ciepły, kobiecy głos-Ma pani zdrowego synka-dodała, układając go na moich rękach
Uśmiechnęłam się blado. Na moment mogłam nacieszyć się swoim synkiem w samotności.
Ucałowałam go w czubek głowy, zaciskając mocno oczy, spod których zaczynały spływać pojedyncze łzy. Każdy patrzył na mnie jak na szczęśliwą matkę , kobietę, jednak nikt nie znał prawdy. Mimo ogromnej radości z narodzin synka, w sercu miałam ogromną ranę, na którą on był moją jedyną nadzieją, na odbudowanie się. Zauważyłam, że w sali pozostałam sama. Z uśmiechem spoglądałam na synka. Był taki malutki i kochany. Od pierwszego momentu zawładną moim serce. Byłam młoda, a jednak czułam się bardzo dojrzała. Każdy mógłby mnie mieć za kogoś nieodpowiedzialnego.
-Zrobię dla Ciebie skarbie wszystko, abyś był szczęśliwy-pocałowałam go, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Łza pożegnalna. Ostatnia.

Jakiś czas później…
Mały chłopczyk radośnie biegał wśród swoich rówieśników, wywołując na mojej twarzy szeroki uśmiech. Dwudziesty pierwszy lipca. Dzień drugich urodzin Oliego. Nie potrafiłam oderwać od jego radosnej twarzyczki wzroku. Czułam ból. Był bardzo podobny do Kamila. Co ja mówię? Był jego całkowitym odzwierciedleniem. 
–Kochanie…-usłyszałam za sobą ciepły głos Sebastiana
Tak. Postanowiłam dać szanse uczuciom, które przed lata straciłam. Czułam w głębi serca , że blondyn nie jest mi całkiem obojętny.
-Słucham?- spojrzałam na niego nieobecnym wzrokiem
-Czas na tort-dodał z uśmiechem, całując mnie w czubek głowy
Co racja to racja. Z uśmiechem skierowałam się w stronę dom. W kuchni mogłam dostrzec swoją rodzicielkę.
Tak. Jak czas coś zmieniać, to zmieniać wszystko. Postanowiłam nie czuć do niej urazy, w końcu ona nie wiedziałam jeszcze o niczym. Kobieta na mój znak, zapaliłam dużą liczbę dwa, kierując się za mną w stronę ogrodu. Dzieci ustawiły się w szeregu, a przed nimi stał uśmiechnięty od ucha do ucha Oli.
Wraz z Sebastianem stanęliśmy tuż za nim.
-Kochanie…Wszystkiego najlepszego-powiedziałam, całując go w policzek
Sebastian zrobił to samo, ale jako mężczyzna swoje życzenia zakończył innym gestem. Zaśmiałam się, kręcąc głową.
-Teraz możesz pomyśleć życzenie-wyszeptałam , a on zamyśloną minął błądził po zebranych gościach
Po chwili zdecydowanym ruchem, zdmuchnął świeczkę. Każdy zaczął bić brawo, a ja z mamą, zaczęłyśmy rozkrajać ciasto.
-Smacznego- powiedziałam, zabierając brudne naczynia do zmywarki
-Mały wygląda na zadowolonego-usłyszałam za sobą głos Sebastiana
Skinęłam głową, odwracając się w jego kierunku. Próbowałam się uśmiechnąć. Dać oznakę radości. Każda moja próba właśnie kończyła się tylko próbą.
-Znów o nim myślisz?!-spytał, a może raczej stwierdził?!
Zagryzłam dolną wargę, nieznacznie kiwając głową.
-Przepraszam…to silniejsze od mnie!-wyszeptałam, ukrywając swoją twarz w jego ramionach
Od zawsze czułam się w nich bezpiecznie. Były dla mnie ostoją, kiedy w dzieciństwie przeżywałam swoje pierwsze problemy. Źle się z tym wszystkim czułam. Byłam cholerną egoistką. Zadawałam ból osobie, która tak wiele dla mnie zrobiła. Kochałam Sebastiana…,ale to było uczucie inne niż to, którym darzyłam Kamila. Równie silne, równie mocne, ale jednak całkowicie inne.
-Nie masz mnie za co przepraszać. Kochasz Kamila i nawet ja nie zastąpię jego miejsca w twoim sercu…ale będę starał się aby Tobie i Oliemu nie zabrakło niczego. Nigdy.
Przytulił mnie mocno do siebie, a ja rozkleiłam się już całkowicie. Nie chciałam, aby kiedy kolwiek Sebastian przez mnie cierpiał. Jego wyznanie całkowicie mnie poruszyło. Był wyrozumiał. Byłam mu wdzięczna za każde słowo wsparcia. Za jego obecność.
-Już spokojnie. Idź do łazienki. Umyj twarz i wróć do nas-powiedział, całując mnie w czubek głowy
Skinęłam głową. W samotności skierowałam się po schodach na górę. Byłam już zmęczona tym wszystkim, aczkolwiek za razem szczęśliwa.

***
Zajęłam po woli miejsce na krzesełku tuż przy łóżku małego. Chłopczyk przez dłuższą chwilę nie potrafił odnaleźć swojego miejsca. Kiedy tylko spokojnie ułożył się na poduszce, okryłam go kołdrą, całując w czubek głowy.
-Mamusi..-zaczął, a ja momentalnie przeniosłam swój wzrok na jego drobniutką sylwetkę -Kocham cię-powiedział, a już po chwili zatopił się w śnie
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w niego w ciszy. Nie raz słyszałam te słowa z jego ust. Nie raz również wzruszałam się z ich powodu. Ale jednak przy każdym czułam to ciepło na sercu. Podeszłam do niego, całując go w policzek. Głaskałam go łagodnie dłonią po ciemnych włosach. Mimowolnie do moich oczu zaczęły napływać łzy. Słona ciecz nie potrafiła znaleźć w sobie zrozumienia i już po chwili spływała bezwładnie po moim policzku. Czułam ból. Piekący ból pamięci.


Od autorki:
Więc zaczynamy...poczatek drugiej serii. :) Czekam na wasza opinię. 
Do następnego :*