sobota, 26 kwietnia 2014

Obietnica siedemnasta.

Tępym wzrokiem wpatrywałam się w sylwetkę Kamila, który pakował moje rzeczy do niewielkiej walizki, ulokowanej na szpitalnym łóżku. Kiedyś powiedziałabym, że nareszcie wracam do swojego domu. Do znajomych czterech ścian.
Jednak w obecnej chwili wszystko było mi całkowicie obojętne.
Białe ściany szpitalnej sali nie wprawiały mnie już w przygnębienie tak jak kiedyś. Wszystko straciło dla mnie jakikolwiek sens.
-Julka-z rozmyśleń wybudził mnie spokojny głos Kamila
Podniosłam swój wzrok , natrafiając na jego błękitne tęczówki. Wpatrywałam się w nie przez dłuższą chwilę, póki w moich oczach nie zalśniły łzy. Zagryzłam mocno wargi, odwracając wzrok. Nie chciałam już płakać. Moja głowa pękała już z wywołanego przez nie bólu. Poczułam jak jego dłoń gładzi mnie łagodnie po policzku, po którym spływała pojedyncza łza.
-Możemy iść ?-spytał, podnosząc się do pozycji pionowej
Przytaknęłam niemal nie zauważalnie głową, jako pierwsza opuszczając salę. Szłam przed siebie, mocno ściskając w swoich dłoniach wypis. Odepchnęłam od siebie szpitalne drzwi. Poczułam jak zimne powietrze otula moją twarz. Spojrzałam w niebo, które zachwycało mieszkańców Zakopanego swoim błękitem. Spuściłam wzrok, kierując się w stronę samochodu mojego chłopaka. Zajęłam po woli miejsce obok kierowcy. Zapięłam pasy, opierając swoja głowę o zimną szybę. W tej chwili już po prostu nie wytrzymałam. Płakałam , a z mojego gardła wydobywało się ciche łkanie, które chciałam stłumić. Kamil mocno mnie do siebie przytulił. Wiedziałam, że ta sytuacja jest dla niego również ciężka jak dla mnie.
-Dlaczego to musiało się stać? Dlaczego akurat nasze dziecko?-szeptałam, zaciskając w swoich dłoniach skrawek kurtki bruneta, chciałam aby wszystkie zbędne uczucia, które się we mnie kotłowały w końcu mnie opuściły.
-Kochanie. Nie potrafię odpowiedzieć ci na żadne pytanie. Jednak musisz być silna.
Przytaknęłam głowa. Musiałam się podnieść. Musiałam powrócić do normalnego funkcjonowania. Poczułam jak Kamil składa na czubku mojej głowy pocałunek.
-Wszystko się ułoży-wyszeptał, opuszczając szpitalny parking
Chciałam w to wierzyć. Chciałam mieć pewność, że powrócę do swojego dawnego życia. Chciałam. Naprawdę chciałam, aby wszystko było tak jak przed tym feralnym dniem.
Oparłam swoja głowę o oparcie siedzenia, wygodnie się w nim układając. Przymknęłam powieki, spod których spłynęły ostatnie łzy.

***
Podniosłam lekko powieki, czując na ich wewnętrznej stronie ciepło. Otworzyłam oczy rozglądając się wokół siebie. Leżałam na swoim łóżku w sypialni. Zaskoczona podparłam się na łokciach, jeszcze dokładniej lustrując każdy skrawek pokoju.
Zmrużyłam lekko oczy, zauważając na sobie ubranie, a nie piżamę. Zegarek pokazywał wczesną godzinę ranną, która nie była powodem do jakiej kolwiek radości. Po woli zasunęłam swoje nogi z łóżka, podnosząc się z niego.
Opuściłam swoją sypialnię, po woli schodząc po schodach. Do moich uszu zaczynały docierać dźwięki rozmów, które z każdym kolejnym centymetrem stawały się coraz bardziej wyraziste.
-Co ty tutaj robisz?-krzyknęłam, cofając się o pare kroków do tyłu
Nie chciałam nikogo widzieć, a tym bardziej jej.
-Córeczko- zaczęła niepewnie, skracając dzielący nas dystans
Ona śmiał się nazywać moją matką.
-Czego chcesz? Wynoś się stąd! Nie mogę na ciebie patrzeć , rozumiesz? Nigdy ci nie wybaczę tego co mi zrobiłaś-mój krzyk zaczynały tłumić napływające do moich oczu łzy
-Kochanie. Ja nie wiedziałam. Gdybym mogła cofnąć czas…
Przykucnęłam na nogach, zaciskając swoje uszy dłońmi. Nie chciałam już myśleć o tym wszystkim, a jednak wszystko powracało do mnie ze zdwojoną siło. Po woli zaczynałam się kołysać raz w przód raz w tył, cicho łkając.
-Nigdy ci tego nie wybaczę…-wyszeptałam, spoglądając w oczy mojej rodzicielki


Od autorki:
Rozdział krótki i beznadziejny za co mocno przepraszam. Muszę spowrotem się z nim "zaaklimatyzować." :)
Następny będzie dłuższy i lepszy. OBIECUJE!!!
Jestem już po testach…uff...nareszcie. Czekam na waszą opinię. :)

Odbiegajac całkowicie od skoków....
Tito Vilanova [*]
SPOCZYWAJ W POKOJU!!!

sobota, 19 kwietnia 2014

Obietnica szesnasta.

-Mamo…-zaczęłam nieśmiało, odsuwając się od Kamila na bezpieczną odległość
Poczułam mocne ukłucie w sercu. Zawód, to właśnie to uczucie płonęło w brązowych tęczówkach mojej rodzicielki. Nie potrafiłam już znieść jej spojrzenia. To nie tak to wszystko miało wyglądać. Nie tak!
-Julka może mi wyjaśnisz. Sądzę, że na to zasługuję-powiedziała bez jakich kolwiek uczuć, krzyżując swoje dłonie na piersiach
Przez dłuższą chwilę zbierałam się w sobie. Jednak moje myśli nawet przez mement nie chciały ze mną w jakikolwiek sposób współpracować.
-Miałam wam o tym powiedzieć już dawno. Naprawdę. Jednak wiele spraw się skomplikowało.-mój głos drżał jak każda część mojego ciała
-Z całym szacunkiem Kamilu…Ale jak mogłaś to zrobić on jest żonaty. Myślałam, że jesteś odpowiedzialną kobietą. Nie tak cię wychowaliśmy!-powiedziała, a każdy z przechodniów ulokował sobie na naszej trójce ciekawskie spojrzenie
Wywróciłam teatralnie oczami. Poczułam jak hormony zaczynają przejmować nad mną kontrolę.
-Jestem już dorosła i sama potrafię decydować o swoim życiu! Zrozum, że era małej Julci minęła już jakiś czas temu! Nie macie nad mną kontroli. Sama decyduję o sobie czy to się wam podoba czy nie. Kocham Kamila i nic , nawet wy nie powstrzymacie mnie od spotykania się z nim.-krzyknęłam, czego w dość krótkim okresie czasu mocno pożałowałam
Poczułam mocnym ból w podbrzuszu. Zaczęłam łapczywie pochłaniać powietrze o mało co się przy tym nie krztusząc. Wpadłam w panikę. Nie chciałam stracić dziecka. Nie mogłam!
-Julia co ci jest?-spytała ze strachem klękając obok mnie
Zacisnęłam mocno powieki, a wtedy poczułam jak ziemia osuwa się spod moich stup.
Później była już tylko cisza i ciemność.

***
Leniwym ruchem podniosłam ociężałe powieki. Rażące światło zmusiło mnie do ponownego ich zamknięcia. Zasłoniłam swoje oczy dłońmi, cicho sycząc z niezadowolenia. Po chwili moje źrenice zaaklimatyzowały się z otoczeniem. Znajdowałam się w szpitalu. Skrzywiłam się nieznacznie. Nienawidziłam przebywać w tego rodzaju budynkach. A tym bardziej, że powróciła do mnie sytuacja sprzed kliniki. Ze strachem, drżącymi dłońmi objęłam swój brzuch. Moje ciało pod wpływem niskiej temperatury moich dłoni, zadrżało. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Podniosłam wzrok znad swojego ciała, zauważając w drzwiach sylwetkę Kamila. Jego mina nie okazywała niczego miłego. Zaczęłam kręcić głową. To nie mogło się stać!
-Julka, spokojnie. Proszę cię nie płacz-poczułam jak mocno mnie do siebie przytula, a ja niczym mała dziewczynka wtulam się w jego ciało
Łzy spływały po mojej twarzy, a z ust wydawał się cichu szloch. Nic nie potrafiło opisać tego co czułam w obecnej chwili. Tej sytuacji nie życzyłabym nawet najgorszemu wrogowi. Utrata czegoś tak ważnego jak dziecko nie jest niczym radosnym.
-Kochanie…wszystko będzie dobrze. Uwierz mi. Jeszcze będziemy mieć gromadkę dzieci.-szeptał do mojego ucha niczym kołysankę, która miała załatać moje popękane serce
W obecnej chwili nie potrafiłam tego słuchać! Każde z wypowiedzianych przez niego słów wydawało mi się kłamstwem. Pustymi obietnicami, które nigdy się nie spełnią. Miałam tego dość. W obecnej chwili najodpowiedniejszym moim towarzyszem byłaby samotność. Ona przynajmniej nie karmiłaby mnie złudzeniami.
-Wyjdź-odsunęłam się od niego, zaszklonym oczami spoglądając w jego smutne niebieskie oczy-Chcę pobyć sama!-dodałam, zaciskając swoje dłonie mocno na szpitalnej poduszce
-Dobrze-wyszeptał, całując mnie przelotnie w czubek głowy- Wrócę jutro-dodał podnosząc się z miejsca
Zaszklonym wzrokiem podążałam za sylwetką bruneta, która zniknęła po chwili zza drzwiami szpitalnej sali. W obecnej chwili nie miałam się już przed czym powstrzymywać. Płakałam jak mała dziewczynka, której zabrali ukochaną zabawkę. Jednak nie mogła zastąpić ją nowej. Tego nie da się zastąpić. Ten ból i pustka jest czymś rodzaju katorgi. Nic nie układało się po mojej myśli. Nic.
Ułożyłam się na łóżku, podciągając swoje nogi pod samą brodę. Moje dłonie oplotły mój brzuch, a łzy strumieniami zalewały moją twarz.

***
Przez moją salę przewijało się wiele osób, jednak żadna z nich nie robiła na mnie większego wrażenia. Obojętnym wzrokiem spoglądałam na pielęgniarki i mojego lekarza, którzy uporczywie chcieli mi wmówić, że będzie dobrze, że jestem jeszcze bardzo młoda i nie raz zostanę matką. Mówią tak , bo sami nie znaleźli się w takiej sytuacji.
-Jestem już skarbie, jak się czujesz?
Wiedziałam, że chce abym zapomniała i powróciła do normalnego funkcjonowania, ale ja tak nie potrafię. Nie mogę wrócić do swojego życia jakby nic się nie stało, a stało się…straciłam moje dziecko!
-Chcę stąd wyjść. Dzisiaj. Mam już dość tych wszystkich kłamstw, że będzie dobrze. Mam dość, rozumiesz?-spytałam, a z moich oczu po raz kolejny zaczęły spływać łzy
Kamil momentalnie znalazł się tuż przy mnie. Brakowało mi jego bliskości.
-Ja tego nie przeżyję. Chce umrzeć!-mówiłam, wtulając się w niego jeszcze mocniej
-Nie mów tak.- powiedział, otulając moją twarz swoim dłońmi, spoglądając tym samym mi prosto w oczy-Teraz zostałaś mi już tylko ty-wyszeptał, opierając swoje czoło o moje-Twojej utraty bym już nie przeżył-wyszeptał, całując mnie w czubek nosa


Od autorki:
Znalazłam czas ,chociaż lepiej było by jakbym go nie znalazła. :( Rozdział bardzo pesymistyczny. Sama nie wiem skąd u mnie nagły przypływ tego uczucia. No nic…mam nadzieje, że się wam spodoba.
Mam do was małe pytanie? : O jakim bohaterze chciałyście przeczytać opowiadanie w moim wykonaniu? Czekam na wasze propozycje w komentarzach. :)
A teraz życzę spokojnego wieczoru i do następnego :****



środa, 16 kwietnia 2014

Obietnica pietnasta.

Przez całą noc nie potrafiłam zmrużyć oka. Wciąż odczuwałam obecność osoby trzeciej. Podniosłam się na łokciach, przymrużonym wzrokiem obserwując swoją sypialnię. Z łagodnym uśmiechem spoglądałam na śpiącą twarz Kamila. Wiedziałam , że i on nie spał tej nocy.
Pocałowałam go przelotnie w policzek, po woli osuwając się z łóżka. Narzucając na swoje ramiona szlafrok, opuściłam pokój.
Powolnym krokiem zeszłam po schodach. Nie chciałam myśleć o tym co wydarzyło się pare godzin wcześniej. Wolałam puścić do wszystko w nie pamięć.
W domu panowała całkowita cisza, którą co jakiś czas przerywało tykanie zegara. Napajałam się błogim spokojem jaki mnie otaczał. Tego potrzebowałam w tym czasie najmocniej. Byłam świadoma tego, że czeka mnie najtrudniejszy ,a zarazem najpiękniejszy okres w życiu każdej kobiety. Zajęłam miejsca na krześle, opierając się dłońmi o kuchenny aneks.
Przymknęłam oczy oddając się ciszy, która ukajała mój przewód słuchowy. Cicha wiązanka słów i skrzypnięcie paneli oznajmiło mi, że w salonie pojawił się brunet. Z uśmiechem skierowałam się w miejsce, z którego dochodził dźwięk.
-A więc tutaj się schowałaś-pocałował mnie w czubek głowy- Już myślałem, że coś się stało-wyszeptał, mocno mnie do siebie przytulając
Wiedziałam jak mocno przeżył to co wydarzyło się w nocy. Widziałam strach w jego błękitnych tęczówkach.
-Aha. Zapomniałabym-zaśmiałam się, odsuwając się od Kamila tak by spojrzeć mu prosto w oczy-Dzisiaj mam pierwszą wizytę. Idziesz ze mną?-spytałam, a w moim sercu pojawiła się nutka niepewności
-Jasne. Dziękuje.-pocałował mnie w usta, a ja z tęsknotą odwzajemniłam pieszczotę
-Co powiesz na śniadanie w wykonaniu podwójnego mistrza olimpijskiego?-spytał z szerokim uśmiechem, puszczając w moją stronę oczko
Zaśmiałam się, kręcąc z niedowierzaniem głową. Skierowałam się za brunetem w stronę kuchni , zajmując swoje poprzednie miejsce.
-A mówią, że należysz do osób skromnych-wyznałam z szerokim uśmiechem
-Wiesz…kiedyś trzeba się zacząć cieszyć z tego co się osiągnęło. Jakieś pomysły na śniadanie, a ty mały szkrabie na co masz ochotę?-spytał z powagą przykucając przy mnie, przystawiając tym samym swoją głowę do mojego brzucha
Z jednej strony to było bardzo słodkie i urocze, a z drugiej nigdy nie należałam do osób , które przepadały za tego typu uczuciami.
-My  raczej przystaniem na tym czym,  uraczy nas szef kuchni!
Przytaknął głową, powracając do swojego poprzedniego miejsca pracy. Jak zawsze przystanęło na jajecznicy, jednak nie była ona taka jaka mogłam zasmakować do tej pory, było w niej coś tak niezrozumiałego.
-To jest przepyszne! Nie wiedziałam, że potrafisz gotować!
-W ciągu sezonu nie mam na to czasu, jednak czasami lubię porządzić trochę w kuchni!-zaśmiał się odbierając od mnie pusty już talerz po posiłku- Na , którą masz umówioną wizytę?-spytał, układając wszystkie brudne naczynia do zmywarki
Spojrzałam na zegarek.
-Na 15-wyznałam, wygodnie układając się na kanapie w salonie
Nie musiałam długo czekać i już po krótkim czasie przy mnie znalazł się skoczek. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową , zamykając oczy.
-Obudź mnie za godzinę-wyszeptałam, a później byłam już w całkiem innym świecie niż rzeczywistość.

***
-Pani Julia Ignaczak?-spytał mężczyzna w średnim wieku, lustrując zgromadzone na korytarzu kobiety
-Jestem!-z nieśmiałym uśmiechem, skierowałam się w stronę gabinetu
Tuż za mną podążał Kamil, który okazywał się być o wiele spokojniejszy niż ja. Przeczuwałam, że coś jest nie tak mimo, że moje samopoczucie nie było najgorsze. Lekarz z uśmiechem przepuścił nasza dwójkę w drzwiach, zatrzaskując je za nami.
-Pani Julio czy coś zmieniło się od naszej ostatniej wizyty? Czy bóle jakie odczuwała pani w Słowenii się powtarzały?
Pokręciłam przecząco głową. Od tamtej pory nie czułam już takiego bólu. Wszystko można powiedzieć było normalnie.
-Od jakiegoś czasu jestem osłabiona, ale to raczej normalne- wyznałam, z wyczekiwaniem czekając na reakcję lekarza
-Możliwe…jednak w tych początkowych miesiącach uważałbym na wszystko. Ten okres jest najcięższy pod względem szans na utrzymanie ciąży.
-Rozumiem-przytaknęłam, zajmując miejsce wygodnie na fotelu
Drżącymi dłońmi podciągnęłam skrawek bluzki do góry.
-Proszę się nie denerwować, jeśli będzie pani na siebie uważać, to mogę zapewnić panią, że wszystko będzie w porządku!
Przytaknęłam, biorąc głęboki oddech. Po chwili poczułam na swoim brzuchu zimno spowodowane żelem. Przymknęłam oczy, zaciskając mocno dłoń Kamila, który jak zaczarowany wpatrywał się w monitor. Z moich oczu zaczynały spływać pojedyncze łzy, kiedy do moich uszu dotarł dźwięk bicia serca. Serca naszego dziecka. To był najpiękniejszy moment w moim życiu.
-Wygląda na to, że ciąża rozwija się prawidłowo…jak sama pani słyszy serduszko bije, a to jest pozytywny prognostyk
Kiwnęłam głową, spoglądając na Kamila. Widziałam w jego oczach płomyk radości i dumy.
Po woli dzięki jego pomocy podniosłam się do pozycji siedzącej. Chusteczką starłam pozostałości żelu.
-Tak jak mówiłem przed chwila nie widzę niczego niepokojącego…jednak proszę na siebie uważać. Mam nadzieje, że zadba pan o narzeczoną-powiedział mężczyzna ,a  ja niepewnie spojrzałam na Kamila, który pocałował mnie przelotnie w policzek
-Oczywiście. Nie spuszczę z niej wzroku.
-Dobrze. Więc widzimy się za dwa miesiące. Oczywiście w razie jakiego kolwiek problemu proszę dzwonić.
-Dziękuję i do zobaczenia-powiedziałam, opuszczając gabinet
Poczułam jak Kamil kładzie na moich ramionach kurtkę. Po woli zakładam ja na siebie, zapinając guziki. Niczym zaczarowana wpatrywałam się w zdjęcie USG. Nie mogłam uwierzyć , ze gdzieś w mnie rozwija się mała istotka. Owoc miłości mojej i Kamila.  Poczułam jak brunet obejmuje mnie ramieniem, składając krótki pocałunek w moich włosach.
-Dziękuję-wyszeptał, a ja zaskoczona przeniosłam na niego swój wzrok-Za to, ze jesteś . Za twoją miłość i nasze dziecko-z uśmiechem otulił swoimi dłońmi mój brzuch
Oparłam swoją głowę na jego ramieniu. Przez dłuższa chwile trwaliśmy w takiej pozycji, wywołujący tym samym ciekawość przechodniów.
-Kocham cię i zawsze będę kochać-wyznałam, składając na jego ustach pocałunek
Otworzyłam oczy z zaskoczeniem spoglądając na zbilżającą się w naszą stronę postać.
-O nie….-wyszeptałam , zakrywajac dłonią swoje usta
Kręciłam z niedowierzaniem głową. 
-Stało się coś?-usłyszałam zaniepokojony głos Kamila
Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, jednak ktoś mnie wyręczył.
-Kogo moje oczy widzą…?


Od autorki:
Mamy kolejny rozdział. Ja nawet nie wiem kiedy ten czas tak umyka. Pamiętam jak dodawałam dopiero pierwszy rozdział, a tutaj proszę już piętnasty. Mam nadzieje, że się wam spodoba.
A więc mam krótką informację do was…
Pierwsza informacja: Z powodu egzaminów, które czekają mnie już w następnym tygodniu rozdział zostanie dopiero dodany 26 lub 27 kwietnia…oczywiście jeśli znajdę chwilę jeszcze przed nimi to oczywiście postaram się dodać…a jeśli nie to mam nadzieje, że poczekacie :) Byłoby mi bardzo miło! :)
Druga informacja : Każdej czytelniczce tego opowiadania życzę WESOŁYCH ŚWIĄT. Spędzonych w gronie swoich bliskich.  
Pozdrawiam i do następnego :****
Ps. Ogladałyście wczoraj Kubę Wojewódzkiego i naszych orzełków?
Ja oglądałam i nie mogłam po prostu wytrzymać ze śmiechu, a najbardziej rozbroił mnie Janek swoimi ostatnimi słowami kiedy Kuba pytał o Igrzyskach w Krakowie : "A w cuda wierzysz?"
Oby więcej takich programów!


wtorek, 8 kwietnia 2014

Obietnica czternasta.

*Pare dni później*
Koniec sezonu. Nareszcie mogę w spokoju zająć miejsce przed telewizorem z kubkiem ciepłego kakała.
Tak było właśnie tego wieczoru. Wokół mnie panowała błoga cisza, którą co jakiś czas przerywał dźwięk rozmów dochodzących z telewizora. Pustym wzrokiem rozglądałam się wokół siebie. Czułam jak tęsknota rozrywa mnie od środka. Od jakiegoś czasu bardzo źle przeżywałam rozłąkę z Kamilem i ciążę. Poranne mdłości odbierały mi chęć do dalszej części dnia. Charakter ciągle kręcił się jak na karuzeli. Nigdy nie mogłeś wiedzieć na co trawisz, jedno było pewne bez kija nie podchodź!
Mój brzuch po woli się zaokrąglał. Z uśmiechem przyglądałam się zmianą jakie zachodziły w moim życiu. Każdy powtarzał mi , jak ta mała istotka w środku mnie odmienia. Mają rację. Zamieniło mnie i to diametralnie.
Po woli podniosłam się z miejsca, odkładając na szklany stolik pusty już kubek po napoju. Swobodnym krokiem przemierzałam długość salonu. Samotność zaczynała mi doskwierać, co było śmieszne. Kiedyś mi ona nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie pomagała w chwili, w której potrzebowałam odskoczni od nauki i literek, które błądziły przed moimi powiekami. Właśnie teraz zauważyłam jak człowiek potrafi przyzwyczaić się do czyjejś obecności. 
Pukanie do drzwi. Zaskoczona, przeniosłam swój wzrok na dębowe drzwi. Nie spodziewałam się nikogo. Nawet pora nie potrafiła mi określić kim może być mój nie zapowiedziany towarzysz.
-Chwileczkę-krzyknęłam, naciągając na swoje ramiona jeszcze mocniej bawełniani sweter, skracałam dystans jaki dzielił mnie od mojego gościa
Niepewnie położyłam swoją dłoń na zamku. Bałam się. Ten strach był dziwny. W końcu w tym momencie byłam odpowiedzialna za naszą dwóję. Przez dłuższa chwilę stałam w miejscu, jednak po chwili spojrzałam przez wizjer. Strach przezwyciężył wszystko. Sylwetka jaka rysowała się w mroku oznaczała tylko jedno, kobieta. Przekręciłam zamek, a to co zobaczyłam wprowadziło mnie w jeszcze większe zaskoczenie.
-Cześć-uśmiechnęła się nieśmiało-Mogę zająć ci chwilę?-spytała łagodnie, spoglądając za przestrzeń , która malowała się za moimi plecami
Nieśmiało odwzajemniłam gest, gestem dłoni zapraszając Ewę do środka.
-Napijesz się czegoś?-spytałam z grzeczności, mając nadzieję na to, że odmówi
Przyglądała mi się przez chwilę. Nie widziałam w jej oczach złości. Raczej bezradność i smutek.
-Poproszę herbatę!-powiedziała przerywając cisze jaka zapanowała między nami
Przytaknęłam głową , zmierzając w stronę kuchni. Przez ramię obserwowałam blondynkę. Postawiłam wodę w czajniku, opierając się plecami o kuchenny aneks. Przez dłuższą chwilę analizowałam w swoich myślach sytuację w jaka zapanowała od chwili , w której Ewa pojawiła się w moim mieszkaniu.
-Stało się coś? Nie powiem, ale zaniepokoiłaś mnie tą wizytą-wyjaśniłam, stawiając przed blondynką kubek z parującą cieczą
Zajęłam miejsce obok niej.
-Znasz Kamila , prawda?-spytała, mieszając łyżeczką cukier, który rozpływał się w gorącej cieczy
Z trudem przełknęłam ślinię. Poczułam jak ktoś zacisnął by mi dłoń wokół krtani. Ciepły dreszcz przepłyną przez moje ciało.
-Tak. Znam, ale co to ma do wszystkiego?-spytałam z zaskoczeniem, którego nie potrafiłam powstrzymać
-Może ty powiedz mi co się z nim stało?-spytała, a w jej głosie dało się usłyszeć rozpacz-Mimo tego co mi zrobił…ja wciąż go kocham. Nie potrafię od tak skreślić tego co nas łączyło.-wyszeptała
-Ale co on zrobił…Ewa?-spytałam
Grałam. Nie potrafiłam jej wyznać, że ja o wszystkim wiem. Ba to ja jestem winna wszystkiemu co ją spotkało. Nie potrafiłam. Lepiej byłoby, żeby Kamil wyjawił jej prawdę. W końcu po powrocie z Planicy  miał zamieszkać u mnie.
-Zdradził mnie-wyznała, a jej głos drżał od nagromadzonych w oczach łez
Spojrzałam na nią ze smutkiem w oczach.
-Przykro mi, ale Ewa ja ci nie potrafię pomóc. Znam Kamila masz rację, jednak nie tak blisko by zwierzał mi się z tego typu spraw-wyznałam , podnosząc się z miejsca
Stanęłam naprzeciw okna , tępym wzrokiem błądząc po szczytach gór, które rysowały się przed mną. Zagryzałam nerwowo wargę. Chciałam już aby wyszła.
-Nie chcę być bezczelna, ale nie czuję się najlepiej…przykro mi  z tego co cię spotkało, ale ja ci nie pomogę-wyszeptałam
-Przepraszam. Nie powinna tutaj w ogóle przychodzić. Dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia!-powiedziała, wychodząc
Z opóźnieniem ruszyłam za nią. Zatrzasnęłam drzwi, przekręcając zamek. Teraz byłam już pewna. Ona musi dowiedzieć się prawdy.
Wróciłam do salonu. Zgasiłam telewizor i skierowałam swoje kroki w stronę sypialni. Zmęczenie już od dłuższego czasu ukazywało swoje oznaki. Szybki prysznic i spokojnie mogłam ułożyć się w swoim łóżku. Zasnęłam.

*Ewa*
-Mała zakłamana dziwka!-krzyknęłam ze złości uderzając dłońmi o kierownicę samochodu
Myślałam, że chociaż ona się przyzna, ale nie. Grała to było widać. Jej zdenerwowanie moją wizytą dało się wyczuć na kilometr.
-Teraz jestem już pewna- warknęłam, spoglądając na mieszkanie , w którym jeszcze przed chwilą byłam
Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach. Nie płakałam ze smutku , płakałam z rozgoryczenia jakie panowało w moim ciele i sercu. To drugie najmocniej odczuwało utratę Kamila.
Oparłam się o zagłówek siedzenia, przymykając powieki. Przez dłuższą chwilę trwałam w takiej pozycji i ciszy. Nie chciałam wracać do mieszkania, w którym znajdują się wszystkie najboleśniejsze wspomnienia. Nasze wspólne fotografię, które ścielą drewniany parkiet naszej sypialni. Z przymrużonymi oczami spojrzałam na dom Julki. Ostatnie światła zgasły i zapanował mrok. Chciałam się zemścić. Chciałam, aby oni poczuli to co czułam ja.
Trzaskając drzwiami, opuściłam samochód. Narzuciłam na swoją głowę kaptur. Naciągałam go mocno, przysłaniając tym samym całą moją twarz. Rozglądnęłam się raz w prawo , raz w lewo. Tylko cisza i całkowita pustka pozwoliły mi na jaki kolwiek ruch. Kiedy u niej byłam zauważyłam, ze z tyłu domu jedno okno jest uchylony. Miałam nadzieje, że go nie zamknęła. Niezauważalnie znalazłam się po drugiej stronie. Szyderczym uśmiechem, otworzyłam okno.
-Tak myślałam-wyszeptałam, znajdując się w środku
Błądziłam po mieszkaniu, obserwując każdą jego część. Mój wzrok trafił na fotografię. Dziwię się, że wcześniej na nie, nie trafiłam. Jedną z ramek wzięłam do rąk. Z szyderczym uśmiechem przyglądałam się twarzy brunetki. Była ładna, nawet bardzo, ale to jej nie usprawiedliwiało. To co zrobili nie posiada żadnego usprawiedliwienia!
Po wolnym krokiem skierowałam się po schodach na górę. Jej sypialnię znalazłam niemal natychmiast. Spoglądałam na jej śpiącą sylwetkę. Zacisnęłam mocno pięści, a spod powiek swobodnie wypływały słone łzy.
Schyliłam się lekko.
-Zapłacisz mi za wszystko-wyszeptałam  nad jej uchem
Poruszyła się nie spokojnie, jednak na szczęście się nie obudziła. Opuściłam jej sypialnię, a później mieszkanie. Zajęłam swoje w samochodzie. Oparłam się. Skrzywiłam się, kiedy parkujący samochód naprzeciwko mnie oślepił mnie mocnym światłem. Chwileczka…Ten samochód. Tak znajomy. Przymrużyłam oczy, aby w mroku dostrzec kierowcę. I dostrzegłam. Smukła sylwetka. Kamil. Zacisnęłam swoje dłonie jeszcze mocniej na kierownicy,
-A jednak to prawda!-jakaś część mnie chciała wierzyć w to, że ona to jednak zły trop
Z piskiem opon ruszyłam przed siebie.

*Kamil*
W domu panował całkowity mrok , co oznaczało, że Julka już śpi.
-A mówiła, że będzie czekać!-zaśmiałem się, odrzucając kluczyki na komodę
Ściągnąłem z siebie zbędną garderobę, kierując się w głąb domu. Skierowałem swoje kroki w stronę kuchni. Nalegałem do szklanki wodę, która nawadniała mój organizm.
-Aaaaa-głośny krzyk dotarł do moich uszu
Odrzuciłem od siebie szklankę, pośpiesznie wspinając się po schodach. Wpadłem do sypialni. Zauważyłem Julkę , która bujała się, a raz w przód raz w tył, drżąc ze strachu. Podbiegłem do niej , mocno ją do siebie przytulając.
Głaskałem ją po włosach, co jakiś czas składając na nich przelotny pocałunek.
-Już cicho. Jestem przy tobie.
-Ona-ona tu byłam. Czułam jej oddech na sobie. Jej głos. Ona mnie nienawidzi.-jej głos drżał
Zaskoczony, otuliłem jej twarz swoim dłońmi.
-Ale kto był? Kto cię nienawidzi?
Przez dłuższa chwilę zapanowała cisza, a Julka po raz pierwszy dzisiejszego dnia spojrzała mi prosto w oczy.
-Ewa-wyszeptała

Od autorki:
Nagły przypływ weny więc jestem! :)
Jak wam się podoba. Postanowiłam wprowadzić ciutkę grozy.
Na więcej nie mam siły. Przepraszam za moją "wylewność". 
Do następnego kochane :****


sobota, 5 kwietnia 2014

Obietnica trzynasta.

Wróciłam do swojego pokoju.
Powoli ze swoich stup  zsunęłam buty, które z echem opadły na drewnianą podłogę. Przemierzałam krótki odcinek niewielkiego korytarza, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Szerokim uśmiechem obdarowywałam każdy milimetr mojego, wciąż płaskiego brzucha. Radość jaka panowała we była nie do opisania.
Powolnym krokiem, kierowałam się w głąb pomieszczenia. Spojrzałam na zegarek, który znajdowała się na ścianie. Wskazywał on wciąż bardzo wczesną godzinę. Za oknem można było dostrzec jak słońce leniwie pobudza się do życia. Spojrzałam przez okno. Wokół nie potrafiłam znaleźć osoby, na której ustach panował by smutek czy przygnębienie. Każe z nich cieszyło się na nadchodzące zwody.  
Z łagodnym uśmiechem zajęłam miejsce na łóżku. Ułożyła się wygodnie na poduszkach, lokując swój wzrok na białym suficie. Dzisiejszy dzień mimo swojego krótkiego trwania mogłam zaliczyć do udanych. Spotkałam osobę, za którą mocno tęskniłam. Lata nie pozwoliły mi zapomnieć. Nasza przyjaźń była zbyt silna.
Przymknęłam oczy. Chciałam na chwilę odpłynąć. Zregenerować swoje siły.
Mała dziewczynka z uśmiechem skrywała się za drzewami.
-Nie znajdziesz mnie!-krzyczała co jakiś czas, mając pewność , że blond włosy chłopak nie zna jej położenia
-To się jeszcze okaże-krzyczał towarzysz brunetki, spoglądając za każde drzewo jakie znajdowało się wokół niego
-Mam cię!-złapał ją w pasie, okręcając się z nią wokół własnej osi
Każdy z osób postronnych spoglądał na nich jak na dzieci, które po prostu cieszą się swoją przyjaźnią i czasem błogiego dzieciństwa.
Dziewczynka opadła na trawę, wystawiając swoją twarz w stronę słońca. Jego ciepłe promienie muskały każdy odsłonięty milimetr jej ciała, Chłopiec dołączył do niej. Przez dłuższa chwilę panowała wokół nich cisza. Jednak dla żadnego z nich nie była ona udręką. Wręcz przeciwnie. Lubili ze sobą rozmawiać , a jeszcze mocniej lubili ze sobą milczeć.
-Jak to będzie kiedy wrócę do Polski?-spytała po chwili, a chłopiec podparł się łokciami, spoglądając w wielkie oczka dziewczynki, w których rozbłysły łzy
-Normalnie. Naszej przyjaźni nie rozłączy nic. Kilometry, brak porozumienia….jedyne co może ją zniszczyć to jej nie chęć. Będzie nam trudno, ale zobaczysz…poradzimy sobie-opuszkami palców starł z jej policzków łzę, która już nigdy w jego towarzystwie nie zabłysła
Pamiętam tą chwilę. Pamiętam ją jakby wydarzyła się przed chwilą. Spojrzałam na podłogę, a przed oczami przebiegł mi widok biegnącej dwójki. Tęskniłam za tym czasem. Chwilami, w których nie liczyło się nic. Żadne z nas nie patrzyło na konsekwencje. Dla nas wtedy liczyła się tylko nasza przyjaźń. Poczułam napływające łzy.
To było ostatni nasz dzień. Ostatnia nasza deklaracja. Wtedy nasza dwójka widziała się po raz ostatni, aż do dzisiejszego dnia. Podniosłam się z miejsca. Pukanie do drzwi, wymusiło na mnie zmianę planów.
-Cześć słońce!-do środka wparował uśmiechnięty od ucha do ucha Kamil
Pocałował mnie w czubek głowy, wymijając jednocześnie. Rozsiadł się wygodnie w fotelu, bacznie mi się przyglądając.
-Jadłaś ty dzisiaj coś w ogóle?-spytał, unosząc jedną brew ku górze
Zagryzłam nerwowo dolną wargę. Nie mogłam skłamać, zbyt dobrze mnie znał. Pokręciłam przecząco głowa.
-Nie byłam głodna- wzruszyłam ramionami, czekając na jego reakcję
Nie długo musiałam na nią czekać.
-Wiesz o tym, że teraz nie troszczysz się tylko o siebie, ale też o nasze dziecko. Musisz coś jeść. Patrz jak ty wyglądasz. Sama skóra i kości.
Wywróciłam teatralnie oczami.
-Nie jestem dzieckiem i potrafię zadbać o siebie i o dziecko. Teraz może i nie jadłam, ale za raz zejdę coś zjeść. Proszę cię nie dramatyzuj.  
Przytaknął głową, ale ja i tak czułam, że nic nie zrobił sobie z mojego monologu. W końcu on zawsze wiedział wszystko lepiej.

***
Spóźniona weszłam do niewielkiej kawiarenki w centrum Planicy. Musiałam przyznać, że lokal był urządzony w bardzo nowoczesnym i przyjemnym stylu. Bordowe ściany dodawały tylko mu jeszcze większego uroku. Odwiesiłam swoją kurtkę na stojak, kierując się w głąb pomieszczenia. Katem oka dostrzegłam blond czuprynę swojego przyjaciela.
-Przepraszam za spóźnienie!-powiedziałam , posyłając mu przepraszający uśmiech
-Cieszę się , że jednak przyszłaś…a spóźnieniem się nie przejmuj, każdemu może się zdarzyć-puścił mi oczko, odsuwając jednocześnie krzesło, na którym zajęłam miejsce
-Jak zwykle dżentelmen-zaśmiałam się-Nic się nie zmieniłeś-dodałam, spoglądając na niego niepewnie
Nie mogłam tego powiedzieć. Nie mogłam, a jednak to zrobiłam.
-Wiesz niektóre cechy pozostają na zawsze, niektóre jednak upływają z wiekiem…więc co zamawiamy.?
Przeniosłam swój wzrok na kartę, którą lustrowałam z przymrużonymi oczyma.
-Ja przystanę na herbacie i szarlotce-z uśmiechem odłożyłam menu na bok
Gestem dłoni przywołała do nas kelnera, który przyjął nasze zamówienia.
-Opowiadaj co u ciebie słychać. Nie widzieliśmy się wiele lat.
Znów poczułam to ukłucie w sercu. Czułam się jakby wszystko to było moją winą.
-Wszystko po woli się układa. Studiuje pedagogikę.
-Od zawsze lubiłaś słuchać. Zawsze też pomagałaś rozwiązywać nawet najtrudniejsze z pozoru problemy. Dla Juli Ignaczak nie było rzeczy nie możliwych!
Zaśmiałam się. To była prawda. Od zawsze to ja byłam takim naszym ”psychologiem”. Kochałam pomagać innym. Czerpałam z tego wiele radości.
-Dość o mnie, może powiesz mi coś o sobie?-zmieniłam temat, jednak Colloredo zabrał głos dopiero wtedy gdy kelner opuścił nasz stolik, pozostawiając na nim nasze zamówienia
-U mnie wszystko po staremu-wzruszył bezwładnie ramionami, błądząc łyżką po swoim latte
-Przecież widzę, że coś się dzieje…jeśli nie chcesz…nie mów…jednak wiesz, ze lepiej się komuś wygadać
Prychnął, spoglądając na mnie spod powiek.
-Bardzo cierpiałem. Nawet nie wiesz jaki byłem wściekły na siebie, że pozwoliłem ci wtedy odejść. Wiedziałem, że nie mogłem cię zmusić na pozostanie…jednak plułem sobie w twarz, że straciłem osobą, na której zależało mi najmocniej na świecie.
Posmutniałam. Wiedziałam, że cierpi. Ja też nie pozostawałam obojętna temu uczuciu. Co się stało już się nie odstanie, teraz musimy tylko starać się odbudować to co zniszczyliśmy przed laty.
-Byliśmy wtedy jeszcze dziećmi. Myślisz, że gdybym miała okazje zostać, nie skorzystałaby z niej? Skorzystałabym. Bardzo mi na tobie zależało i wciąż zależy. –uścisnęłam jego dłoń, chcąc dodać mu przez to otuchy
Uśmiechnął się, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca. Nie chciałabym by się obwiniał za wszystko. Żadne z nas  nie mogło nic zrobić.
-A teraz pochwal się…masz jaką dziewczynę?-spytałam, a w jego oczy znów zabłysły smutkiem
-Mam! Jednak między nami nie układa się tak jakby chciał. Często się kłócimy. Nie wiem już co mam robić! Jednak nie rozmawiajmy o tym, a ty masz kogoś?
Uśmiechnęłam się , czując przyjemne dreszcze , które przebiegały wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Tak. Ma na imię Kamil. Kocham go bardzo mocno…jednak sama sobie się dziwnie, że w ogóle potrafię tak mocno kochać
-Dobrze, że chociaż tobie się układa. Zdrowie twoje i twojej miłości-z uśmiechem uderzył swoją szklanką o moją

***
Nadszedł czas ostatniego konkursu.
Wokół skoczni gromadziło się coraz więcej kibiców, którzy przyszli tutaj w jednym celu: By wspierać swoich rodaków!
Kamil już poprzednim konkursem zapewnił sobie Kryształową Kulę, a jednak jego wola walki nie pozwalała odpuścić tego konkursu. Sezon wciąż trwa!
Stałam obok domku Polskich skoczków, spoglądając na monitor, który okazywał przebieg dzisiejszej rywalizacji.
Moje kciuki mocno zaciskały się, kiedy do moich uszu dotarł krzyk spikera, który wymówił imię i nazwisko tryiunafatora sezonu. Skok był dobry, nawet bardzo dobry , jednak nie wystarczył on na utrzymanie prowadzenia.

***
Trzymałam w swoich dłoniach coś najcenniejszego dla każdego skoczka. Kryształową Kulę. Lustrowałam ją z podziwem. Nie każdy mógł sprostać wyzwaniom jakie do niej prowadziły.
-I jak ci się podoba?-spytał, przytulając się do moich pleców
Przymknęłam oczy, układając swoją głowę, na jego ramieniu.
-Jest piękna, a ty cudowny! Już mówiłam ci, że jesteś najlepszy!-odwróciłam się w jego stronę, odkładając ją na stolik
Pocałowałam go łagodnie. Jednak dość szybko przerodził się on w walkę o dominację. Z uśmiechem odepchnęłam Kamila na swoje łóżku, siadając na nim okrakiem.
-Kocham cię złośnico-wyszeptał między pocałunkami
-Ja ciebie też, Kamil!-ostatnie słowo zaakcentowałam, wywołując tym samym na ustach mojego chłopaka uśmiech

Od autorki:

Nie wiem co mam powiedzieć. Naprawdę. Mam mieszane uczucia. Od jakiegoś czasu zaczynam rozdział i nie potrafię go skończyć, a jak już skończę to czuję pewien niedosyt. Uczucie, że mógł być lepszy. Mam nadzieje, że jednak wy nie podzielacie mojego zdania i przypadnie wam on do gustu.
Jest i Sebastian. Pewnie większość was czuje, że on namiesza w życiu Julki?! Na razie nie będę was wyprowadzać z takiego stwierdzenia ;) Wszystko okażę się w kolejnych rozdziałach. :)
Wspomnienie pisane w innej narracji , ale to specjalnie :)
Pozdrawiam :***

PS. Zabieram się za nadrabianie zaległości u was :)