sobota, 29 marca 2014

Obietnica dwunasta.

*Julka*
Nareszcie mogłam opuścić słoweński szpital.
Badanie nie pokazały niczego co mogło by zagrażać życiu mojemu...i…dziecka.
Jestem w ciąży. Ta wiadomość była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, a jednak teraz wywołuje ona na moich ustach tylko szeroki uśmiech. Myśl, że w środku mnie znajduje się mała istotka, która za jakiś czas w moją stronę będzie mówić najpiękniejsze słowo na świecie…znaczy...mamo.
Bezwładnie wrzucałam do swojej torby ubrania. Jedynym moim marzeniem był powrót do Polski. Chciałam zaszyć się w swoim mieszkaniu. Wiedziałam, że nie będzie tak prosto uciec. Kamil już o wszystkim na pewno wiedział. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Po raz pierwszy od czasu kiedy była z Kamilem poczułam się jak szmata. Wyrzuty sumienia były tak silne, że zagłuszały krzyki miłości jaka narodziła się w mnie przez ten czas.
Usiadłam na łóżku, skrywając swoją twarz w dłoniach. Nie wiedziałam jak będzie wyglądało teraz moje życie. Nie wiedziałam co ze studiami. Kamilem. Mną. Wszystko stało pod znakiem zapytania. Niczego już tak naprawdę nie mogłam być pewna.
Coraz mocniej obawiałam się reakcji moich rodziców. Oni nigdy nie wybaczyliby mi takiego postępku i bezmyślności.  
Po wolo postawiłam swoją walizkę na ziemi. Opuszkami palców starłam spływające łzy.
-Julka!-usłyszałam za sobą krzyk
Przystanęłam. Wiedziałam, że muszę sprostać wszystkiemu co będzie na mnie czekała w przyszłości.
Poczułam jak obejmuje mnie ramieniem, a ja bezwładnie położyłam  swoja głowę na jego klatce piersiowej. Nie wiedziałam czy widzimy się po raz ostatni czy może po raz kolejny. Niczego już nie wiedziałam.
-Pomogę ci-powiedział , wyrywając z moich rąk walizkę
Uległam. Nie miałam siły na walkę. Tym bardziej, że od samego początku byłam na straconej pozycji. Tak było też w życiu. Z nami. Spojrzałam na Kamila, czując jak do moich oczu napływają łzy nasączone bólem.
-Zabiorę cię do hotelu. Teraz będziemy razem już na zawsze. Ty , ja …i...-zawahał się-Dziecko-dodał z szerokim uśmiechem ,składając  krótki pocałunek na czubku mojej głowy
Zaskoczona i zamroczona usłyszanymi słowami podążałam tuż za nim w stronę samochodu. Poczułam radość z jego słów. Deklaracji, której tak bardzo pragnęłam. Jednak jest jedno ale…Ewa.
-A co z twoją żoną?-spytałam kiedy obaj znaleźliśmy się już w samochodzie
Przez dłuższą chwilę wokół nas panowała cisza. Wiedziałam, że Kamil ucieka od swojej odpowiedzi, a może jak tak mocno myliłam się co do tego?
-Ona o wszystkim już wie. Było mi trudno wyjawić prawdę, ale czuje się o wiele lepiej z tym, że nie dusze już tego w sobie. Wyrzuty sumienia każdego dnia zabijały jakąś część mnie. Teraz mam nadzieje, że już wszystko się ułoży-uśmiechnął się łagodnie, co odwzajemniłam
Oparłam swoją głowę o szybę. W  mojej głowie panowała bitwa sprzecznych sobie myśli. Część z ni mocno cieszyła się z zaistniałej sytuacji, a druga natomiast przeczuwała, że nie wszystko będzie takie kolorowe o jakim marzymy. Westchnęłam, przymykając powieki. Teraz nie chciałam już o tym myśleć. Teraz liczyła się dla mnie ta dwójka, którą kocham nad życie.

***
Na konkursy w Planicy nadszedł czas. Każdy z skoczków był maksymalnie skupiony na sześciu skokach , które go czekały.
Spokojnym krokiem przemierzałam teren znajdujący się wokół skoczni. Z uśmiechem spoglądałam na rozchodzący się wokół mnie krajobraz. Wszystko było takie piękne. Od dziecka kochałam góry. Pragnęłam spędzać w nich każdy swój wolny czas. Zakopane. To ono tak naprawdę było dla mnie początkiem tej ”miłości”.
-Julka?!-usłyszałam za sobą dziwnie znajomy głos
Zaskoczona odwróciłam się w stronę swojego towarzysza. Przez dłuższą chwilę mierzyłam jego uśmiechniętą twarz. Oczy. Uśmiech. Poczochrane od wiatru blond włosy…to wszystko mogło przypominać mi tylko jedną osobę.
-Sebastian!-krzyknęłam, skracając dzielący nas dystans
Sebastian. To jeden z moich najbliższych przyjaciół. Kiedy mieszkałam przez pare lat we Włoszech był  dla mnie bardzo dużym oparcie. Wspierał mnie w każdej sytuacja, w której tego potrzebowałam.
-Jak miło cię widzieć. Stęskniłam się za Tobą!-powiedziałam z smutkiem na ustach
Czułam się winna. To ja tak naprawdę zniszczyłam nasz kontakt. Kiedyś poczułam coś na wzór miłości. Bałam się , że to uczucie może zniszczyć naszą przyjaźń, dlatego między innymi wyjechałam.
-Ja też. Próbowałem cię znaleźć…ale każda moja próba kończyła się próbą. A tutaj proszę…co ty tutaj robisz?-spytała z szerokim uśmiechem
I co ja mam mu niby powiedzieć? Że jestem bądź co bądź kochanką polskiego skoczka. Kamila Stocha jeśli kojarzysz. Westchnęłam, tym samym skupiając na sobie jego wzrok.
-Odpoczywam-powiedziałam z  wymuszonym uśmiechem
Nikt tak naprawdę nie znała jeszcze prawdy. I tak niech pozostanie, przynajmniej na razie.
-Mam nadzieje, że znajdziesz chwilę na starego przyjaciela
Zaśmiałam się. Kręcąc przecząco głową.
-Widzę, że humor ci się wyostrzył…Nie mogłabym postąpić inaczej. –wyznałam
-Miło, że chociaż trochę jeszcze cię interesuję…to co powiesz na ciepłą czekoladę po skokach
-Może być!-przytaknęłam głową, z uśmiechem spoglądając na blondyna
Z uśmiechem wcisnął w moją dłoń skrawek papieru , na którym widniało dziewięć cyferek.
-Do zobaczenia-krzyknęłam w stronę sylwetki przyjaciela, która już po chwili zniknęła z pola mojego widzenia
Z uśmiechem odwróciłam się na pięcie. Pustym wzrokiem, niczym zaczarowana wpatrując się w skocznię i szczyty, które się za nimi malowały. Byłam szczęśliwa z spotkania. Colloredo od zawsze była dla mnie jak brat , przyjaciel. Z czasem stawała się czymś więcej…a ja wtedy tak po prostu stchórzyłam i uciekłam. Westchnęłam spoglądając w miejsce,  którym jeszcze przed chwilą stał.
Dziwiło mnie , że nie poczułam niczego co czułam przed laty. Widocznie to co łączy mnie z Kamilem jest mocniejsze i silniejsze, co mocno mnie cieszy. Teraz tylko on i dziecko się dla mnie liczą.


Od autorki:
Nie wiem co mam sama myśleć o tym rozdziale. 
Dla mnie jest on czymś na wzór rozczarowania. 
Przez ostatni czas nie czułam sie nalepiej...zaczynałam i nie potrafiłam go skończyć.
Mam nadzieje, że komuś przypadnie jednak do gustu.
Dziękuję za wasze wsparcie. :)
Nowy bohater pojawił się w zakładce "obiecują" :)
Na pewno kojarzycie go ze skoczni :)
Zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie...na samym dole :)
Pozdrawiam :**

sobota, 22 marca 2014

Obietnica jedynasta.

Planica. To tutaj znajduje się meta tegorocznego Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Spokojnym, aczkolwiek nieśmiałym krokiem przemierzałam teren znajdujący się wokół skoczni.
Z uśmiechem spoglądałam na roznoszący się wokół mnie górski teren. Okulary przeciwsłoneczne swobodnie spoczywały na moim nosie. Od ostatniego czasu wiele się zmieniło. Czułam się szczęśliwa. Od dłuższego czasu mogłam to wykrzyczeć całemu światu. Pragnęłam, aby tak już pozostało.
Zajęłam miejsce na ławeczce, bawiąc się akredytacją , która swobodnie opadała na moją klatkę piersiową.
Poczułam jak ktoś przysłania mi widok swoimi dłońmi. Uśmiechnęłam się. Charakterystyczny zapach, momentalnie powiedział mi kim jest mój nieoczekiwany towarzysz.
-Cześć słońce-wyszeptał mi do ucha, a przyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa.
Zawsze. Zawsze jego bliskość tak na mnie działała. Chyba do tej pory nie potrafię się przyzwyczaić.
Zajął miejsce obok mnie z uśmiechem mi się przyglądając. Poczułam jak na moim policzku pojawia się niezręczne ciepło.
-Ubrudziłam się?-spytałam, z przecięciem dotykając opuszkami palców swoja twarz
Pokręcił przecząco głową, obejmując mnie ramieniem. Z uśmiechem położyłam na jego ramieniu swoją głowę, przymykając powieki.
Chciałam nacieszyć się jego bliskością. Jego dotykiem. Wiedziałam, że po trzech konkursach tegorocznego cyklu, już nic nie będzie takie samo. Spojrzałam na niego, czując ukłucie w moim brzuchu. Skuliłam się lekko, czując mocny , narastający ból w podbrzuszu.
-Skarbie? Co się dzieje? Julka!-wtedy straciłam już kontakt z rzeczywistością
Każdy krzyk Kamila słyszałam jak za potężną ścianą.

***
Szpitalna sala. Nerwowo zaciskałam w swoich dłoniach skrawek białego materiału, którym było otulone całe moje ciało. Ból ustawał, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Skuliłam się niczym embrion, przymykając powieki. Poczułam jak łza spływa po moim policzku. Ja już wiedziałam dlaczego się tutaj pojawiłam. Wiadomość, która w innych okolicznościach byłaby najwspanialszą na świecie. Właśnie w innych. Opuszkami palców ścierałam, krążące po moich policzkach łzy.
-Julka-do sali z dużym impetem wpadł Kamil-Wszystko w porządku? Co się stało?
W ciszy wpatrywałam się w punkt ulokowany przed sobą. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Zaszklonymi oczami, lustrowałam pomieszczenie.
-Dlaczego wszystko mu się tak komplikować?-spytałam, aczkolwiek nawet nie licząc na odpowiedź
Poczułam jego ciepłe usta na czubku mojej głowy. Ciepłe dłonie, które otulały moje ciało, które drżało z nadmiaru dzisiejszych emocji. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę. Moja twarz wciąż była zalewana łzami. Dłonie mimowolnie otulały mój brzuch. Poczułam w sobie narastające poczucie strachu. Strachu przed jutrem.
-Powiesz mi co się stało?-spytał łagodnym tonem, głaszcząc mnie po głowie
Zacisnęłam mocno powieki. Chciałam. Tak bardzo chciałam, a jednak nie potrafiłam.
Poruszyłam się nerwowo, jeszcze mocniej zaciskając w swoich dłoniach skrawek białego materiału.
Nagle w środku pojawił się mężczyzna średniego wieku w białym fartuchu. Spojrzałam na niego z nadzieją, że nie wyjawi prawdy.
-Pani Julio…-mężczyzna skrócił dzielący nas dystans, kładąc na półeczce opakowanie z tabletkami-Proszę to zażyć!-rozkazał podając mi kubeczek z wodą
Wykonałam polecenie. Nie chciałam pytać na co te wszystkie lekarstwa. Dobrze wiedziałam.
Spojrzałam na Kamila, który wstał i ruszył za mężczyzną. Skryłam swoja twarz w dłoniach. Teraz już wiedziałam, że wszystko wyjdzie na jaw.
Leżałam na łóżku , tępym wzrokiem wpatrując się w sufit. Czekałam, aż do sali wpadnie wściekły Kamil, wykrzykując mi dlaczego nie chciałam mu nic powiedzieć. Jednak nic takiego nie następowało. Wokół mnie panowała głucha cisza. Cisza, której stawała się moim najwierniejszym sprzymierzeńcem.

*Kamil*
Powinieneś przy niej być! Krzyczały myśli w mojej głowie. Powinienem, jednak coś mi nie pozwalało na to, bym swobodnie do niej wrócił.
Teraz byłem pewny, że muszę zrobić ten krok, który tak mocno odsuwałem na inny czas. Odpowiedni czas, który właśnie nadszedł.
Wspiąłem się po schodach, kierując swoje kroki w stronę pokoju swojej żony. Stanąłem przed drewnianymi drzwiami, sam bijąc się ze swoimi uczuciami i myślami.  Moja dłoń przez dłuższą chwilę zawieszona była w powietrzu. Zdecydowanie, to ono poprowadziło mnie do pewnego siebie czynu.
Zapukałem, a po krótkim proszę, wszedłem do środka.
-Cześć kochanie-jej ciepły i radosny głos, dotarł do moich uszu
W tej chwili poczułem ukłucie w sercu. Dopiero teraz tak naprawdę zdałem sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Zraniłem ja. Tak mocno i nieodwracalnie, mimo iż prawda jeszcze nie wyszła na jaw.
-Musimy porozmawiać….-zacząłem, spoglądając na nią kątem oka
Siknęłam głową, zajmując miejsce naprzeciwko mnie, dając mi tym samym zgodę na zaczęcie bolesnego monologu.
W ciszy trwaliśmy długi czas. Próbowałem ułożyć sobie w głowie słowa, którymi oszczędzę Ewie jeszcze większego bólu, ale czy tak w ogóle można?
-Przepraszam Cię-powiedziałem , spoglądając jej prosto w oczy
Musiałem stawić czoła wszystkiemu co będzie na mnie czekać, po tym jak z moich ust wydostaną się bolesne słowa.
-To co zrobiłem jest nie wybaczalne…zrozumie jeśli mnie znienawidzisz. Jednak moje życie całkowicie się zmieniło. Nie możesz zaprzeczyć , że od dawna nasze małżeństwo istnieje jakby tylko na papierze
Skinęła niepewnie głową. Jednak nawet ten gest nie rozwiązał uścisku, który z każdą kolejną chwilą coraz mocniej zaciskał się wokół mojej krtani.

*Ewa*
Miał racje. Miał wiele racji. To ja byłam winna temu dlaczego się od siebie oddaliliśmy. Nie chodziło tutaj tylko o kilometry jakie nas dzieliły. Chodziło również o naszą miłość. Uczucie jakie połączyło nas pare lat temu w Planicy. Uporczywie wierzyłam w to, że właśnie Planica pomoże mi w odzyskaniu tego co po woli tracę.
-Wiem kochanie-wstałam, łapiąc za rękę Kamila-Chcę to naprawić. Tylko proszę cię daj nam szansę!-wyznałam, czując jak łzy zaczynają napływać do moich oczu
-Chodź bym chciał to nie potrafię. Ewa jest mi bardzo przykro, ale ja cię już nie kocham.
Ja cię już nie kocham! Te słowa rozchodziły się po mojej głowie jak dźwięk tłuczonego szkła.
-Nie możesz tak mówić. Kamil, przecież my jesteśmy małżeństwem.
Przytaknął głową. Chciałam , żeby zaprzeczył temu co przed chwilą usłyszałam.
-Jesteśmy. Jednak ja już nie potrafię cię kochać, teraz w moim życiu pojawił się ktoś inny
Te słowa jeszcze mocniej mnie dobiły. Nie ma to jak usłyszeć z ust swojego męża, że ma inną. Zdrada. Tak mocno się jej obawiałam w życiu. Jednak nigdy nie pomyślałabym, że właśnie ona w życiu mnie spotka.
-Zdradziłeś mnie?-krzyknęłam ze łzami w oczach
Podbiegłam w jego stronę z całej siły okładając go pięściami. Chciałam, aby to wszystko było tylko koszmarem. Złym snem, z którego za moment się wybudzę.
-Tak. Przepraszam Cię!
Z nienawiścią spojrzałam w oczy, z którymi nie dawno patrzyłam z uczuciem.
-Znam ją?-spytałam, czując jak każde moje słowo grzęźnie w moim gardle
-A co to zmieni? Przepraszam cię za to , że jestem idiotą i w tak perfidny sposób Cię zraniłem. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś mi to wybaczysz-powiedział 
Całując mnie w czubek głowy, opuścił mój hotelowy pokój.  W tej chwili poczułam, że straciłam go już na zawsze.
-Jesteś kretynem myśląc , że ja to wszystko tak po prostu zostawię-wysyczałam, zaciskając swoje dłonie  z całej siły  na oparciu krzesła-To dopiero początek! Zobaczysz, że mnie się tak nie traktuje!


 Od autorki: 
Znów zaskoczenie. Ja już chyba naprawdę siebie nie poznaje.
Stało się to na co każdy tak naprawdę czekał. Ewa poznała prawdę! Starałam się ,aby Kamil był jak najbardziej delikatny, ale czy w takich sytuacjach można takim być?
Mam nadzieje, że rozdział przypadnie wam do gustu :)
Pozdrawiam i do następnego :****

CZYTASZ=SKOMENTUJ



czwartek, 20 marca 2014

Obietnica dziesiata.

Od Karoliny wyszłam późnym wieczorem.
Wieczorem, który po raz kolejny wygląda tak samo. Rutyna, która zaczyna z każdym dniem zabijać radość z kolejnych dni.
Tak jak zawsze kluczyki z uderzyły o powierzchnię komody, roznosząc po pustym mieszkaniu dźwięk, na którym lekko się skrzywiłam. Po woli zsunęłam z swoich nóg buty. Odczuwałam mocny ból, jaki niósł za sobą dzisiejszy dzień. Byłam wykończona. Opadłam bezwładnie na kanapę. Nawet nie ściągnęłam kurtki. Czułam się wykończona.
Dzwonek do drzwi. Zaskoczona spojrzałam w miejsce, z którego dochodził znienawidzony dzwonek. W tej chwili nie miałam ochoty na gości. Z niechęcią podniosłam się z miejsca. Ściągając płaszcz, krzyknęłam krótkie chwileczkę. Odrzuciłam od siebie część garderoby, przekręcając zamek w drzwiach.
Moja radość była nie do opisania. Widok jaki zastałam, odsunął od mnie całe zmęczenie, jakie przed chwilą odbierało mi jaką kolwiek chęć na spotkanie.
-Kamil!-krzyknęłam, rzucając się brunetowi na szyję
Poczułam jak tęsknota jaką upajałam się każdego dnia, w końcu mogła mnie opuścić.
Do moich uszu docierał dźwięk śmiechu, jakiego tak mocno brakowało mi przez ostatni czas. Perfumy, których tak mocno chciałam się wciąż upajać. Podniosłam wzrok natrafiając na lazurowe spojrzenie, któremu chciałam się oddawać każdego dnia. Jednak każde z nas wiedziało, że tak nie będzie.
-Tęskniłam-wyszeptałam, kiedy znaleźliśmy się już w środku
Wciąż niczym zaczarowana wpatrywałam się w oczy skoczka. Tak bardzo mi ich brakowało. Brakowało mi uczucia, jakie one potrafiły mnie wprowadzić. Kamil złapała w swoją dłoń moje włosy, odrzucając je do tyłu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam jego ciepło. Oddech, który łagodnie otulał moje usta. Czekałam na tą chwilą od tygodnia. Siedem długich dni, które pogłębiały mnie w tęsknocie i uczuciu, który odbiera mi racjonalne myślenie. Jego miękkie wargi i motylki w brzuchu, których było mi brak.
Po chwili Kamil odsunął się do mnie, opierając swoje czoło o moje. Przez dłuższy czas wsłuchiwaliśmy się w swoje przyspieszone oddechy i bicia serc.
-Kocham cię-wyszeptał, a na moich ustach momentalnie zagościł szeroki uśmiech
-Ja również-powiedziałam, wpijając się w jego usta niczym pijawka
Byłam spragniona jego ust, jego bliskości, po prostu jego osoby. Poczułam jak każda z pieszczot przybiera na sile. Jego dłonie gładziły moją skórę na głowie, wprowadzając tym samym mnie w stan euforii. Uśmiechnęłam się cwaniacko, zagryzając dolną wargę. Moja dłoń wylądowałam na niewielkim guziczku, u samej szyi skoczka. Odpięłam go zgrabnym ruchem, spowrotem odczuwając na swoich ustach, usta Kamila. W jego ślady poszedł każdy z nich, a koszula skoczka wylądowała gdzieś za mną. Zagryzłam wargę, z podziwem przyglądając się wyrzeźbionemu ciału Kamila. Moja dłoń przejechała wzdłuż idealnych mięśni, wzbudzając tym samym coraz mocniejsze podniecenie, które i tak nie było brak. Następnie padło na moją bluzkę, której momentalnie nie było już na mnie. Po woli zaczynaliśmy się kierować w stronę sypialni. Popchnęłam skoczka lekko na swoje łózko, siadając na nim okrakiem. Uśmiechnęłam się łagodnie, składając pocałunek na jego ustach.
Ni długi czas zajęło nam pozbycie się każdej części garderoby. Z pożądaniem i miłością wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem.
-Jesteś tego pewna?-spytał zachrypniętym głosem, który jeszcze mocniej pobudzał moje zmysły
Złożyłam krótki pocałunek na jego obojczyku, kiwając po chwili pewnie głowa.
-Jestem-uśmiechnęłam się, a wtedy każe z nas przeniosło się do krainy rozkoszy, której nikt nigdy nie chce opuszczać.

***
Słońce. To ono w brutalny sposób, zmuszało mnie do podniesienia powiek. Jedna z nich podniosła się ku górze, by po chwili swobodnie znów opaść. Aklimatyzacja. To jej obecnie najbardziej potrzebowały moje oczy. Po krótkim czasie mogłam spokojnie rozejrzeć się po swojej sypialni. Uśmiechnęłam się kiedy zauważyłam do siebie sylwetkę Kamila. Jego twarz swobodnie spoczywała na poduszce obok mnie. Moja dłoń jeszcze mocniej zacieśniała wokół mnie kawałek kołdry. Złożyłam krótki pocałunek na policzku bruneta, po woli zsuwając się z łózka. Zarzuciłam na siebie koszulę skoczka, zbiegając po woli ze schodów. W moim brzuchu kiszki marsza grały. Głód dawał o sobie znać i to dość znacznie.
Z dumo spoglądałam na talerz , na którym widniała dość pokaźna porcja jedzenia.
Skrzypnięcie. Spojrzałam w stronę schodów, gdzie na szczycie zobaczyłam swojego ukochanego. Uśmiechnęłam się , opierając się o poręcz i spoglądając w stronę skoczka.
-A więc tutaj pojawiła się moja zguba-zaśmiał się, tarmosząc mnie lekko za skrawek materiału
Zaśmiałam się.
-Bardzo wygodna- powiedziałam, wracając do kuchni
Nie musiałam długo czekać na reakcję ze strony bruneta, już po chwili poczułam jak jego dłonie otulają mnie wokół bioder, a jego sylwetka mocno wtula się w moją. Przez dłuższa chwilę trwamy w tej pozycji.
-Wiesz, że ta sielanka kiedyś się skończy?-spytałam, odwracając się do niego przodem
Posmutniał co i na mojej twarzy było widoczne. Jedynym problemem była Ewa, a raczej jej reakcja na rozstanie.
-Wiem-mruknął, wymijając mnie bez słowa
Nie chciałam być tą drugą. Kochanką, która będzie potrzebna tylko wtedy kiedy w małżeństwie nie będzie się układało.  
-Julka, kocham Cię i to nie ulegnie żadnej zmianie-ujął moją twarz w dłoniach, spoglądając prosto w moje oczy-Po zawodach w Planicy wszystko jej powiem. Obiecuję-wyszeptał, całując mnie w czubek głowy
Przytaknęłam głową. Mimo iż mocno chciałam wierzyć , że to wszystko się ułoży….to tak naprawdę nie mogłam być niczego pewna. Poczułam coś jeszcze. Uczucie, które było mi obce. Przeczucia, które dość mocno przebijały się przez moja świadomość. Westchnęłam głośno, nie myśląc na razie o problemach jakie na nas czekają. 


Od autorki:
Ja chyba sama siebie zaskoczyłam tym co napisałam. Naprawdę jestem zaskoczona. Nawet miło. Mam nadzieje, że wam się spodoba. :)
Pozdrawiam :***
Przez weekend postaram się nadrobić wszystko. Niestety ostatnio nie miałam czasu z powodu przygotowywania się do testu gimnazjalnego, którego oddech czuję już na swoich plecach. :-/

CZYTASZ=SKOMENTUJ


środa, 12 marca 2014

Obietnica dziewiąta.

Powrót do Zakopanego nie był łatwy. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że w dzień, w którym znów znalazłam się w mieszkaniu był najgorszym dniem.
Atmosfera jaka rozciągała się wokół mojego domu, idealnie współgrała z moim dzisiejszym nastrojem.
Szarość jaka zalewała stolicę tatr, działała przygnębiającą na każdego jej mieszkańca.
Deszcz, który z każdą kolejną chwilą przybierał na sile.
Wiatr, który wyginał drzewa, na każdą stronę.
Moje usta po raz kolejny dzisiejszego popołudnia zanurzyły się w ciepłej brązowej cieczy, która pozwalała na ogrzanie mojego ciała.
Film, którego dźwięk odbija się od fioletowych ścian, przeszywając tym samym  panującą wokół mnie ciszę. Poprawiłam swoją sylwetkę na fotelu, jeszcze mocniej otulając się kocem. 
Nienawidziłam takich dni, teraz miałam ku temu kolejne powody.
Westchnęłam zrezygnowana , odstawiając na niewielki szklany stoliczek kubek z herbatą.
Spokojnym krokiem ,przemierzałam kolejną długość niewielkiego salonu. Czułam jak łzy zaczynają napływać do moich oczu. Znów  uczucie, którego próbowałam się pozbyć od pierwszego pocałunku z Kamilem. Poczucie winny. To właśnie ono paraliżowało każdy mój ruch w obecności skoczka.  Zaciskam mocno usta , spoglądając kątem oka na zdjęcie moje i rodziców. Oni nigdy nie pozwoliliby na to bym spotykała się z żonatym mężczyzną. Kochali mnie i to nie uchodziło żadnej wątpliwości. Zawsze chcieli dla mnie wszystkiego co najlepsze…jednak nigdy nie pozwoliliby mi na takie posunięcie. 
Wciągałam do swoich płuc zimne powietrze, które dostało się przez uszczelnione drzwi balkonu. Przymknęłam oczy, delektując się górskim zapachem.
Po chwili poczułam jak pojedyncza, ciepła łza, spłynęła po moim policzku.  
Kochałam Kamila. Naprawdę, mocno, bezgranicznie, ale czy dam radę sprostać temu co szykuje dla nas przyszłość?
Dźwięk mojego telefonu sprowadził mnie na ziemię. Pustym wzrokiem, szukałam swojej komórki, której jak na złość nie potrafiłam odnaleźć.
-Słucham…?-powiedziałam po dłuższej chwili, uspakajając tym samym swój lekko przyspieszony oddech
-Cześć kochanie-powiedział, a na moich ustach zagościł szeroki uśmiech-Jak tam? Radzisz sobie jakoś bez mnie?
-Niestety muszę! –poskarżyłam się, próbując nie wybuchnąć śmiechem-A tak po za tym, to gratuluję wygranej. Przykro mi tylko, że nie mogłam ci złożyć gratulacji od razu po zawodach osobiście-westchnęłam zrezygnowana, opierając się o kuchenny aneks
-Nie martw się słońce, jeszcze będziesz miała okazje-powiedział tajemniczo

***
Na zajęciach nie potrafiłam się skupić na niczym.  Moje myśli wciąż krążyły wokół sylwetki skoczka.
-Panno Ignaczak-donośny kobiecy głos sprowadził mnie na ziemię
Nieobecnym wzrokiem sunęłam po kolejnym fragmencie, wielkiej wykładowczej Sali. Uśmiechnęłam się blado, kiedy napotkałam na swojej drodze morderczy wzrok pani Marysi.
-Przepraszam…-wyszeptałam, podnosząc się z miejsca
Musiałam okazywać swoją skruchę i żal za swoje winny, niczym tak jak przy spowiedzi.
Kobieta po raz kolejny zmierzyła mnie swoim zabójczym wspomnieniem, po chwili biorąc parę głębszych oddechów, gestem dłoni pokazując mi zajęcie miejsca.
-To moja ostatnia uwaga, panno Ignaczak-wyznała po chwili dobitnym głosem, który przez dłuższy czas odbijał się w mojej głowie
Kiwnęłam łagodnie głową, przysuwając swoje krzesło bliżej ławki. Opadałam ciężar swojej głowy, na swojej dłoni, nieobecnym wzrokiem spoglądając na widok zza oknem.
Wiadomości , które napływały ze strony kobiety wpadały mi jednym uchem, natychmiast uciekając drugim.
Spojrzałam na miejsce obok siebie, które już od kilku dni było puste. Karolina była chora, a ja tak mocno potrzebowałam jej towarzystwa i rozmowy. Jej jako jedynej mogłam zaufać bezgranicznie. Jako jedyna również mnie nie oceniała, a wręcz przeciwnie wspierałam mnie w tej całej pomylonej sytuacji.
Westchnęłam, mówiąc sobie w myślach, że do domu wrócę nieco później. Z łagodnym uśmiechem, powróciłam duchem do zajęć, których właśnie minął czas. Pośpiesznie spakowałam do swojej torby podręczniki. Szepcząc ciche dowiedzenia, opuściłam salę, po chwili również opuszczając gmach szkoły.
Łagodnym krokiem ,przemierzałam kolejną długość uniwersyteckiego dziedzińca.
Włosy radośnie wirowały na wietrze, który otulała całe moje ciało, swoim zimne, nadając mi ukojenie.  
Pośpiesznie zajęłam miejsce w swoim samochodzie. Rutynowe czynności i mogłam ruszyć w kierunku domu swojej przyjaciółki. Kilkunasto minutowa podróż zakończyła się w mgnieniu oka.
Po woli opuściłam swój samochód, zabierając z tylnego siedzenia swoją torbę, ruszyłam w stronę domu czarnowłosej. Znajdując  się na niewielkim wzniesieniu, nacisnęłam na niewielki przycisk ulokowany na górnej części moich kluczy. Charakterystyczny dźwięk, który wywołał łagodny uśmiech na moich ustach , pozwalając również tym samym na dalszą podróż.  Po kilku krokach znalazłam się pod drzwiami, łagodnie uderzając  o zewnętrzną stronę drzwi.
-Ooo Julka. Miło cię widzieć-zauważałam jak chorobo mocno potrafi wymęczyć człowieka
Na co dzień uśmiechnięta od ucha dziewczyna, w tym momencie stała przed mną w rozciągniętej bluzce od piżamy i szlafroku, a na jej ustach panowała tylko blady , prawie niezauważalny uśmiech
-Martwiłam się o ciebie-zaczęłam znajdując się w już w środku
Ściągnęłam z siebie zbędna garderobę, ruszając za przyjaciółką w głąb domu.
-Wszystko już w porządku?-spytałam, zajmując miejsce na fotelu naprzeciwko kanapy, na której położyła się czarnowłosa
-Szczerze?-spytała, spoglądając na mnie zapuchniętymi, czerwonymi oczami
-Zawsze-zaśmiałam się by chociaż w niewielkim stopniu rozgrzać atmosferę, która panowała wokół nas
-Jest do dupy! Mam już dość leżenia w łóżku i patrzenia się w sufit. Ja potrzebuję towarzystwa.-mruknęła, krzyżując ręce na piersi niczym obrażona mała dziewczynka
Zaśmiałam się, sięgając po swoją torbę.
-Teraz zabiję trochę twoją nudę. Tutaj masz wszystkie notatki z wykładów, a po drugie jeśli chcesz to mogę ci potowarzyszyć przez jakiś czas-uśmiechnęłam się
-Nawet nie wiesz jak długo czekałam na tą deklaracje!-zaśmiała się, dobierając z niechęcią od mnie pliczek kartek, które rzuciła bezwładnie na stolik-Tym to ja się zajmę później!-dodała , znikając zza ścianą
Zaśmiałam się, ruszając w kierunku, gdzie zniknęła drobna sylwetka mojej przyjaciółki.
Wskoczyłam na kuchenny aneks, przyglądając się poczynaniom dziewczyny. Uśmiechnęłam się kiedy wsypywała do kubków mój ulubiony proszek.
-A jak się układa między tobą, a panem Stochem?-spytała, a ja uśmiechnęłam się łagodnie
-Dobrze. Chociaż rozłąka nie działa dobrze na moje samopoczucie i oceny-westchnęłam, kołysając nogami raz w przód, a raz w tył
-A tam. Chwila samotności dobrze robi osobą w związku. Mówię ci to. Tak to byście się sobie znudzili, a teraz przynajmniej każde z was tęskni i nie może się doczekać spotkania!
Przytaknęłam głową, zabierając jeden z kubków, który był wypełniony słodką, brązową cieczą.

Od autorki:
Dzielę sie z wami kolejny rozdziałem!
Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Hmm...bez zbędnych słów...po prostu czekam na wasza opinię. :)
Pozdrawiam :****
Ps. Postaram się nadrobić zaległości w miarę swoich możliwości :)

CZYTASZ=SKOMENTUJ


sobota, 8 marca 2014

Obietnica ósma.

-Stałaś się dla mnie kimś ważnym. Sama nie wiem dokładnie kiedy. Jednak wiedziałem , że to co czuje do ciebie, nie jest zwykłym zauroczeniem. Próbowałem walczyć. Dla ciebie, dla Ewy. Żadna z was nie zasłużyła na ból-wyznał, wprowadzając mnie tym samym w wielkie zaskoczenie
Teraz rozkleiłam się już naprawdę. Wpatrywałam się w niego w ciszy. Poczułam jak głos grzęźnie mi w gardle, a moje ciało drętwieje.
-Co teraz?-spytałam, spoglądając na niego przez ramię-Jak ty sobie to wyobrażasz? Kocham cię, ale chyba najlepiej będzie jeśli zapomnimy o tym co nas łączyło. O Tych pocałunkach, powiedzmy sobie, że to była chwila zapomnienia…-wyszeptałam, czułam jak każde kolejne słowo zadaje mi coraz większy ból
Sama nie wierzyłam w to co mówię. Moje serce nie wierzyło w moją głupotę, ale rozum wręcz przeciwnie, bił mi brawo.
-Julka…-zaczął
Spojrzałam na niego, a łzy zalewały moja twarz. Zadawałam sobie wiele pytań: Jak to się stało, że pokochałam żonatego mężczyznę? Jak to się stalo, że dopuściłam do tego by to uczucie się we mnie rozwijało?
Na końcu pojawiło się najważniejsze pytanie: Dlaczego?
Słowa zanikały w moich ustach. Spojrzałam na niego, zaciskając mocno usta. Położyłam dłoń na jego policzku, a swoje czoło oparłam o jego.
-Kamil…nie chce cię stracić-wyszeptałam, całkowicie wbrew swojemu rozsądkowi
Teraz w mojej głowie główną rolę odgrywało serce, to jego myśli ujrzały światło dzienne.
-Nie stracisz-wyszeptał w moje usta, składając na nich krótki pocałunek
Wtuliłam się mocno w jego ramiona, łapczywie wciągając do swoich płuc jego zapach. Zapach, który od dziś będzie mi się kojarzył z jednym, z miłością.
Podniosłam wzrok, przelotnie całując skoczka w usta. Byłam szczęśliwa! Mimo tych problemów i kłopotów jakie na nas czekają, czułam się szczęśliwą.
-Julka!-usłyszałam roześmiany głos mojego wujka, który gwizdując pod nosem jedną ze swoich ulubionych piosenek, wszedł do ogródka
Na szczęście na czas zdążyłam się odsunąć od Kamila na bezpieczną odległość. Po łzach nie było już śladu, a na mojej twarzy panował szeroki uśmiech.
-Dzieciaczki moje, zostało mi powierzone zadanie-zaczął wujek ze swoich firmowym uśmiechem-Kolacja została podana- mruknął niczym lokaj w najlepszej restauracji
Parsknęłam śmiechem, przysłaniając dłonią usta. 
-No dobra, dobra lepiej już chodźcie , bo wszystko wystygnie-dodała, z rozbawieniem wracając do domu
Spojrzałam na Kamila, ruszając  tuż za skoczkiem do środka.
Usiadłam przy stole tuż na przeciwko niego. Ze śmiechem skwitowałam zastały po chwili obrazek. Widok Kamila, który chce się wyrwać z towarzystwa moich ciotek był bezcenny. 
-Musze do toalety-usłyszałam po chwili
Parsknęłam cicho śmiechem, przywołując tym samym wzrok Kamila. Spiorunowała mnie wzrokiem, jednak później jego wzrok złagodniał, tak jakby doszedł do wniosku, że mogę mu pomóc. Spojrzał na mnie z miną zbitego psa, kiedy moje ciotki wykłócały się na temat, którym podrzucił im Stoch. Wywróciłam teatralnie oczami. Westchnęłam po chwili, podnosząc się z miejsca.
-Kamil, możesz na chwilę pójść ze mną na górę…musze ci coś pokazać-palnęłam, sama w głębi duszy śmiejąc się ze swoich słów
-Jasne-odpowiedział ochoczo, jako pierwszy stając przy schodach
Wybuchłam niepohamowanym śmiechem kiedy znaleźliśmy się w mojej sypialni.
-Uff. Dziękuje. Boże te kobiety są jakieś nienormalne- wyznał,  rzucając się z ciężkim oddechem na moje łóżko
-Ej. O mojej rodzinie mówisz!-zagroziłam mu, jednak nie potrafiłam być zbyt długo poważna i po chwili wybuchłam znów śmiechem-Ale twoja mina była bezcenna- mówiłam , zalewając się łzami
-Tak bardzo cię to bawi?-spytał, stając nad mną
-Yhym-mruknęłam , wciąż próbując powstrzymać napływającą falę śmiechu
Mina Kamila była przez komiczna, a kiedy tylko przymykałam oczy, widziałam jego osobę rozmawiającą z moimi ciotkami.
-Boże…hahaha…nie potrafię inaczej. Przepraszam-mówiłam ze łzami i głośnym śmiechem
Po chwili dostałam jeszcze większy powód. Kamil w geście zemsty zaczął mnie gilgotać, a to było najgorszą zemstą jaką mógł wybrać.
-Kamil! Nie! Proszę! Ja nie…hahahaha-krzyczałam, próbując odsunąć od siebie skoczka na bezpieczną odległość
Nic nie pomagało.
-Przestań! Proszęęęę-krzyknęłam ,a  tortury nagle zaprzestały
Zaskoczona przez dłuższą chwilę nie otworzyłam oczu, a nie nawet nie drgnęłam. Po chwila jedna z moich powiek nie chętnie uniosła się do góry, by po chwili wraz z kamieniem z serca, opadły. Westchnęłam, przenosząc się na brzuch.
-To nie było śmieszne-wyznałam po chwili-Nienawidzę łaskotek, to najgorsze co może być-wzdrygnęłam się , czując dłonie skoczka spowrotem na swoich biodrach-Ani mi się waż-momentalnie odwróciłam się do niego przodem, ściągając jego dłonie ze swojego ciała
Zaśmiał się, składając krótki pocałunek na moich ustach. Uśmiechnęłam się łagodnie, wplatając swoje dłonie w jego włosy.
-Mmm…coraz bardziej zaczyna mi się to podobać-wymruczałam, wpatrując się w jego niebieskie tęczówki

***
Leżeliśmy w ciszy, każde z nas wpatrywało się w coś innego, prowadząc w głowię bitwę myśli. 
-Jak to teraz będzie?-spytałam, czując jak moje usta zasychają, uniemożliwiając mi tym samym wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa
Milczał, a ja nie miałam już sił zadać kolejnego pytania. Teraz było pięknie. Mogliśmy się cieszyć sobą, ale co będzie po powrocie do Zakopanego? Każde z nas wrócić do swoich domów. On do swojej żony, a ja do pustego mieszkania.
-Nie wiem…-westchnął po chwili-Jednak wiem jedno na pewno…-zaczął, a ja spojrzałam po raz kolejny dzisiejszego dnia w jego oczy-Moje życie bez ciebie nie ma już sensu. Nie poradziłbym sobie z twoją stratą-wyznał, niesforny kosmyk moich włosów, zagarniając za ucho
Uśmiechnęłam się blado, układając wygodnie na jego klatce piersiowej.
-Ja również nie wyobrażam sobie dalszego życia bez ciebie-wyszeptałam, zamykając oczy



Od autorki:
Kolejna obietnica za nami! I jak wam się podoba ? Czekam na waszą opinię :****
Rozdział romantyczny, przynajmniej taki miał być xD A to wszystko z okazji naszego święta drogie panie :D
Nawet nie wiecie jak mi się miło zrobiło, kiedy zobaczyłam ilośc komentarzy i ich jakość. DZIĘKUJĘ :****** :') :'):')

CZYTASZ = SKOMENTUJ

poniedziałek, 3 marca 2014

Obietnica siódma.

Kolejna z moich rzeczy znalazła swoje miejsce w walizce.
Spojrzałam za siebie, lekkim uśmiechem kwitując zastały obraz. Ubrania się już nie mieściły. Westchnęłam, biorąc z szafy kolejną walizkę. Ta okazała się na szczęście ostatnią. Trzy tygodnie. Trzy długie tygodnie odpoczynku. Z uśmiechem postawiłam swoje bagaże na korytarzu. Wzrokiem zlustrowałam każdą część pomieszczenia.
-Chyba mam wszystko-wyznałam, schodząc po woli po schodach
Na zewnątrz panowała piękna pogoda. Słońce, które tak długo było oczekiwane przez mieszkańców Podhala. Jednym małym przyciskiem, ulokowanym na górnej części mojego klucza otworzyłam bagażnik, wkładając po chwili do niego wszystkie swoje rzeczy. Z uśmiechem zatrzasnęłam klapę. Powróciłam do drzwi, sprawdzając czy aby na pewno pozamykałam wszystkie okna i czy wszystkie potrzebne czynności zostały wykonane. Po paro minutowym obchodzie domu, ze spokojem mogłam ruszyć w drogę do stolicy Małopolski. Wróciłam na podjazd przed moim domem zamykając drzwi na klucz. Poprawiając okulary słoneczne, zajęłam miejsce za kierownicą. Rutynowe czynności i mogłam ruszać przed siebie. Po raz kolejny na moich ustach zagościł szeroki uśmiech, kiedy stacja radiowa puściła jedną z moich ulubionych piosenek. Dość nerwowo zaczynałam przyciskać przycisk, dzięki któremu dźwięk stawał się wyraźniejszy i coraz bardziej przyjemniejszy dla moich uszu.
Mój wyraz twarzy po chwili diametralnie się zmienił, a moje usta i gardło zaczynały śpiewać raniące słowa.
- I remember years ago someone told me I should take. Caution when it comes to love.I did, I did-nuciłam
Łzy mimowolnie zaszkliły się w moich oczach. Włączyłam kierunkowskaz, zjeżdżając do miasta. Musiałam wstąpić do jednej osoby. Rozmowa. Tak to właśnie jej potrzebowałam teraz najmocniej. Potrzebowałam tego, aby ktoś w końcu uświadomił mnie w moich uczuciach. Zatrzymałam swój samochód przed domem mojej przyjaciółki, wysyłając w między czasie sms-a do rodziców o tym , że pojawię się później. Drżącymi dłońmi otwarłam drzwi. Z zawahaniem stanęłam lewą nogą na betonowym podjeździe.
Wszystkie myśli tłumiły się w mojej głowie. Chciałabym coś wiedzieć. Być czegoś pewną. Wiedziałam, że sama nie podejmę konkretnej decyzji. Tutaj było potrzebne działanie.
Pewnym ruchem zatrzasnęłam za sobą drzwi, by w późniejszym czasie równie szybkim krokiem przemierzać dystans jaki dzielił mnie od drzwi wejściowych. Zacisnęłam łagodnie dłoń, jej przednia częścią uderzając w gładką część drzwi.
-Julka? Co ty tutaj robisz, przecież miałaś być u rodziców?
Zaśmiałam się. Cała Karolina, zawsze chciałaby wiedzieć wszystko.
-Musze z kimś porozmawiać. Masz czas?-spytałam, z nadzieją wpatrując się w brązowe tęczówki przyjaciółki, które z coraz większym zaskoczeniem mi się przyglądały
-Jasne. Słońce. Dla ciebie zawsze. –uśmiechnęła się, gestem dłoni zapraszając mnie w głąb domu
Z uśmiechem zajęłam miejsce na skórzanej kanapie, oczekując pojawienie się czarnowłosej.
-A więc…co się stało?-spytała z przecięciem ,stawiając przed mną kubek z parującą cieczą
Przez chwilę milczałam, układając w głowie wszystko to o czym chciałam jej powiedzieć.
-Ja…ja się chyba zakochałam-wyszeptałam po chwili ciszy, ukrywając swoja twarz w dłoniach
Nie musiałam długo czekać., łzy po raz kolejny zalewały moją twarz. Teraz mogłam powiedzieć, że te słowa nie były pustymi słowami. Nie kłamałam…ja chyba naprawdę się zakochałam. Chore , ale prawdziwe.
-Cii. Słońce nie ma o co płakać. Miłość to piękne uczucie. Zobaczysz jeszcze przyniesie ci wiele radości, ale już nie płacz!-wyszeptała, kołysząc się ze mną raz w przód raz w tył
Optymistka. Ona od zawsze widziała wszystko w kolorowych barwach. Nigdy nie przewidywała czarnych scenariuszy i może właśnie to jest receptą na szczęście?
Uśmiechnęłam się kpiąco.
Od Karoliny wyszłam po dwóch godzinach. Jej rozmowa i wsparcie były i są dla mnie najważniejsze. Ona zawsze była dla mnie solidnym oparciem. Z uśmiechem zajęłam miejsce za kierownicą. Tym razem już w spokoju mogłam ruszyć do swojego rodzinnego domu.

***
Rodzinna impreza. Same znajome twarze, a jednak zaczynam się czuć w tym towarzystwie dość dziwnie. A do tego nie zapowiedziany gość. W głowie wciąż szukam sylwetki, której nie dostrzegam wśród zebranych…a jednak pustka.
-Będzie to syn moich dobrych przyjaciół. Zobaczysz na pewno ci się spodoba-puścił w moją stronę oczko
Zaśmiałam się. Cały wujek. Żarty to są u niego na porządku dziennym. I dobrze.
Ze śmiechem wsłuchiwałam się w jego opowieści i anegdotki z życia. Ten mężczyzna był wyjątkowy. Swoim poczuciem humoru potrafił rozbawić każdego.
Kiedy do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka, mój wzrok momentalnie pojawił się na drzwiach. Poczułam na swoim ramieniu dłoń wujka.
-Oho no i nasza gwiazda-wyznał z szerokim uśmiechem kierując się w stronę , z której dochodził dźwięk
Poczułam dziwny niepokój. Nerwowo zaczynałam uderzać paznokciami o blat stołu.
-Dzień dobry!
Ten głos. Głos , który nie był mi tak obcy. Głos, który wywoływał we mnie uczucia, jakie do tej pory były całkowicie obce. Głos miłości. Głos zakazanej miłości. Podniosłam swój wzrok i wtedy natrafiłam na te niebieskie tęczówki, w które mogłabym wpatrywać się godzinami. Uśmiechnęłam się łagodnie. Mimowolnie poczułam radość kiedy nie zauważyłam przy jego boku blondynki.

***
Poczułam jak ciepło , które wypełniało dom zaczyna mnie coraz mocniej przytłaczać.
Wyszłam z domu, kierując się w stronę ogrodu. Z bladym uśmiechem zajęłam miejsce na huśtawce. Wszystkie wspomnienia. Wspomnienia dzieciństwa, powróciły. Zawsze kiedy miałam zły dzień siadałam tutaj otulałam się kocem i wpatrywałam się w gwiazdy.
Podniosłam swój wzrok ku górze dokładnie lustrując każdą część czarnego nieba.
-Nie wiedziałem , że Cię tu mogę spotkać-usłyszałam
Przeniosłam swój wzrok na mojego towarzysza. Wpatrywałam się z niego z bóle. Nie wiedziałam dlaczego on mi to robi. Dlaczego tak mnie niszczy. Moje oczy mimowolnie zaszły łzami.
-Po co tutaj przyszłej?-rzucam oschle, podkurczając nogi pod brodę
Nic nie odpowiedział. Po prostu zajął miejsce tuż obok mnie.
-Nie płacz. Nie jestem tego wart.
Z niedowierzaniem przyglądałam się brunetowi. Siedział obok mnie , ukrywając swoją twarz w dłoniach.
-Za późno!-wyszeptałam, czując , że teraz nadeszła odpowiednia chwila-Jest już za późno na wszystko! I nie przerywaj mi! To co się wydarzyło z moim życiem jest paradoksalne. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Miłość od zawsze słowo, które nie miało miejsca w moim słowniku.-pojedyncza łza spłynęła po moim policzku-Uwierz mi. Broniłam się przed tym. Chciałam zapomnieć. Ten pocałunek. To spotkanie. Ciebie-wyszeptałam, patrząc się prosto w jego oczy
Widać było w nich ból i smutek.
-Byłam głupia myśląc…,że ty i ja moglibyśmy kiedy kolwiek…przepraszam za wszystko! Mam nadzieje, że jesteś szczęśliwy, bo jeśli tak to i ja jestem-uśmiechnęłam się blado
Podniosłam się z miejsca. Ostatni raz na niego spojrzałam, a wtedy stało cię coś czego nie potrafiłabym przewidzieć.
-Nie chce , żebyś zapominała. Nie chce też , abyś znikała. Ja też długo nad tym wszystkim myślałem. Nie chciałem ranić ciebie i Ewy, a jednak to wszystko wymknęło się z pod kontroli…Może właśnie tak miało być? Może ja już nie potrafię być szczęśliwy przy Ewie-wyszeptał wprost w moje usta, składając po chwili na nich krótki pocałunek
Całowaliśmy się po woli, jakby każde z nas bało się o to, że drugie zniknie.


Od autorki: Czas ucieka. Już siódemka. Jeszcze kilka obietnic...sama nie wiem dokładnie ile xD
Mam nadzieje , że się wam podoba :) Przepraszam za moją "wylewność", ale zmęczenie daje o sobie znać.
Do następnego kochane :**********
Pozdrawiam :***
PS. Chciałaby również przeprosić za swoje zaległosci. Jest mi bardzo przykro, ale staram się jak mogę! Mimo, iż czytam to czasami po protsu nie mogę znaleźć czasu na komentarz.PRZEPRASZAM!!! Mam nadzieje w jak najszybszym czasie nadrobie wszystko, a wy mi wybaczycie :D

CZYTASZ=SKOMENTUJ