piątek, 27 czerwca 2014

Obietnica ostatnia.

Leżałam wtulona w blondyna. Po woli się uspakajałam, a to wszystko za sprawą jakiś środków uspakajających. Moje powieki stawały się coraz bardziej ociężałe, aż w końcu się zamknęły.
Stałam tam. Wpatrywałam się w szczyt skoczni, czekając na skok Kamila. Wiedziałam, że sobie poradzi. Był mistrzem w tym co robił. Od razu było widać, że z nartami się urodził. Nadszedł jego moment. Trener pewnym gestem dłoni, pomachał biało-czerwoną chorągiewką. Zacisnęłam mocno powieki i dłonie. Cicho syczałam z ból , ale nie mogłam odpuścić. On musiał czuć moje wsparcie. Nagle jego ciało po woli zaczynało osuwać się po rozbiegu. Ze łzami wpatrywałam się w jego sylwetkę, która bezwładnie się staczała. Z całej siły zaczęłam biec w tamtym kierunku. Upadłam koło niego. Mając nadzieje, że to tylko sen. Koszmar, z którego za chwilę się wybudzę.
-Nieee!!!-obudziłam się cała zalana potem
To był tylko sen. Koszmar. Próbowałam uspokoić swój przyspieszony oddech.
Wokół mnie panował całkowity mrok. Po woli zsunęłam swoje nogi na ziemię, podnosząc się z miejsca. Na sobie miałam zwykłe ubrania, co musiało oznaczać, że przespałam zawody. Wyszłam z pokoju, kierując się w stronę sypialni Kamila. Na drodze spotkałam Sebastiana. Uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Jula...gdzie ty idziesz? Lekarz chyba mówił Ci, że nie możesz wstawać z łóżka-widziałam w jego oczach troskę, ale teraz musiałam upewnić się, że to wszystko było tylko snem
Wyminęłam go , lekceważąc całkowicie jego słowa.
-Jula…Kamila tam nie ma…-zamilkł
Przystanęłam, spoglądają na niego. Zaczęłam kręcić przecząco głową, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy.
-A jednak to prawda-wychrypiałam, a on mocno mnie do siebie przytulił-Ja chcę przy nim być. Rozumiesz? Sebastian zawieź mnie do Kamila. Proszę. Zawieź-mój głos coraz bardziej słabł
Blondyn pomógł mi wrócić do pokoju. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i skierowałam się z nim w stronę samochodu.
Po krótkiej podróży znaleźliśmy się pod szpitalem. Wysiadłam pospiesznie z samochodu, odrzucając od siebie z dużym impetem drzwiczki samochodu, a po chwili również budynku. Biegłam przed siebie, co jakiś czas ocierając spływające po policzku łzy. Wbiegłam na recepcje, uderzając nerwowo w dzwonek, którym chciałam przywołać do siebie odpowiednie osoby. Kobieta nie kwapiła się zbytnio do tego, by do mnie podejść.
-Słucham?-rzuciła oschle
-Szukam Kamila Stocha. Może mi pani powiedzieć w której  Sali leży?-każde z wypowiadanym przez mnie słów, były tłumione przez napływające łzy
Nie potrafiłam sobie poradzić z tą nie świadomością co się z nim teraz dzieje. Jak się czuje? Ta bezsilność mnie zabijała.
-Sala 305. Do końca korytarza, pierwsza sala po lewej
-Dziękuje-odpowiedziałam, biegnąc przed siebie
Tuż za mną biegł Sebastian, który próbował mnie zatrzymać.
-Masz w sobie dziecko, na które też musisz uważać-powiedział, ale ja uciekałam już wzrokiem tylko w stronę Sali, w której leżał Kamil
Resztę trasy przeszłam spokojnie. Blondyn uświadomił mi coś ważnego. Pod swoim sercem nosze małą kruszynkę, o która powinnam dbać jak o coś najcenniejszego. Na krzesełkach zauważyłam trenera, zawodników i Ewę. Stanęłam przed wielką szybą, wpatrując się w sylwetkę Kamila. Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach.
-Co z nim?-spytałam drżącym głosem, niepewnie spoglądając na Łukasza
-Stan jest stabilny. Niedawno się obudził, ale na razie nie chcą nikogo do niego wpuścić-wyznał-Julia-podszedł w moją stronę-Powinnaś wrócić do hotelu. Wiesz, że taki stres może zagrozić dziecku- wyznał, a ja pokręciłam pewnie głową
-Nie mogę go zostawić. Nie mogę. Zrozumcie.-wyszeptałam, rozklejając się już całkowicie

***
Do sali po woli wchodził każdy. Widziałam, że na twarzy brunet gości szeroki uśmiech.
Po chwili w środku pozostał już tylko Łukasz. Wzięłam parę głębszych oddechów, spoglądając na blondyna. On z niewyraźnym uśmiechem skinął głowa, a ja niepewnie weszłam do sali.
-Kochanie…-zaczęłam, mocno ściskając jego dłoń
Brunet całkowicie był zaskoczony moją reakcją, odrzucił moja dłoń jak oparzony. Spoglądałam na niego zaskoczona, za to on mierzył mnie bacznym wzrokiem.
-Kim ty jesteś?-spytał, a ja poczułam mocne ukłucie w sercu
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Łzy spływały po moich policzkach. Łukasz sam nie był do końca pewien tego co usłyszał.
-Kamil…nie poznajesz?-spytał zaskoczony, na co brunet pokiwał przecząco głową
-A powinienem?-spytał, a ja odwróciłam swój wzrok z bóle spoglądając na Sebastiana, który pojawił się w sali
-To twoja narzeczona,  idioto-warknął blondyn-A to twoje dziecko-dodał, a ja go nie poznawałam
W obecnej chwili byłam zamroczona bóle, który rozrywał moje serce.
-Nie pamiętam. Przepraszam. -dodał, a ja nie mogłam już tego słuchać
Po prostu wybiegłam z sali. Usiadłam na plastikowym krzesełku, ukrywając swoją twarz w dłoniach.
-Kochanie…uspokój się. Proszę. To może wam zagrozić.-głos Sebastiana, dochodził do mnie jak zza masywnej ściany
-On mnie nie pamięta?-mówiłam jak zaczarowana -Jak on mógł mnie…nas zapomnieć?
Odwróciłam swój wzrok, wpatrując się tępym wzrokiem w jakiś punkt przed sobą.
-Spokojnie. Chodź, zabiorę cię do hotelu. Musisz odpocząć.

***
Od tego feralnego dnia nie pojawiłam się w szpitalu. Chciałam, ale nie potrafiłam. Teraz w moich myślach był już tylko nasz synek. Mała istotka, która nie może płacić za nic.
Leżałam bezwładnie na hotelowym łóżku, pustym wzrokiem wpatrując się w sufit.
-Jula…musisz coś zjeść.-usłyszałam obok siebie ściszony głos przyjaciela
Nie drgnęłam. Czułam się jakby ktoś pozbawił mnie wszystkiego. Uczucia, które jako jedyne trzymało mnie przy życiu.
-Jak ja mam wrócić teraz do mieszkania? Wszystko będzie mi przypominać o nim, o nas. Zbyt wiele bólu. A do tego on mnie już nie chce? Mówi, że kocha Ewą-wszystkie te słowa z trudnością przeciskały się przez moje gardło
-Słońce… ja Cię nie zostawię. Możesz na mnie liczyć. Zamieszkasz u mnie. Urodzisz zdrowego synka, a później pomyślimy co dalej…
Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
-Dziękuję-wychrypiałam , wtulając się w niego
Musiałam zacząć nowe życie. Bez Kamila i miłości do niego. On całkowicie mnie olał. Nie próbował nawet mnie wysłuchać. Wciąż trwa w tym, że jest mężem Ewy. Może tak będzie lepiej?! Ja po prostu…postanowiłam odpuścić. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej.

***
Byłam gotowa i zdecydowana na wyjazd. Postanowiłam zagwarantować mojemu dziecku dogodne życie, a w Zakopanym nie potrafiła bym mu tego zagwarantować. Lepiej, żeby nie znał ojca, niż słyszał od niego, że nim nie jest.
Sebastian postanowił zrobić sobie przerwę od skoków i pomóc mi się zaaklimatyzować w nowym kraju.
Stałam przed budynkiem, niepewnie się w niego wpatrując.
-Iść z Tobą?-spytał, a ja pokiwałam przecząco głową
-Nie. Muszę sobie poradzić sama-wyznałam, ruszając przed siebie
Szłam dobrze znana sobie drogą. Niepewnie spoglądałam na przeszkloną szybę. Spał. Tym lepiej, nienawidziłam pożegnań, zwłaszcza tych ostatecznych. Weszłam po cichu do środka. 
Stałam przed nim, wpatrując się w niego ze łzami w oczach. Po woli zsunęłam z swojego palca pierścionek.
-Myślałam, że to wszystko będzie wyglądało inaczej-wyszeptałam , odkładając go na nocną szafkę-Do zobaczenia…nigdy-dodałam , całując go w policzek
Opuściłam salę, a po chwili również gmach instytucji. Uśmiechnęłam się blado w stronę Sebastiana, zajmując miejsce obok niego.
-Możemy jechać-wyszeptałam , a on ruszył

To jeszcze nie koniec , tak łatwo się nie poddawaj!
To jeszcze nie koniec życie toczy się nadal.
Każdy dramat nawet najmniejszy odbija się na nas,
ale to jeszcze nie koniec - weź się w garść i wstawaj.




Od autorki:
Eh…co mogę napisać? Kończę coś pięknego, aczkolwiek nie na długo. Już za kilka dni pojawi się tutaj rozdział pierwszy drugiej serii. Mam nadzieje, że jej sens kontynuować tą przygodę. Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam, ale jeśli ja już na czymś postawię to nie potrafię zmienić zdania. W zakładce "Obiecują" możecie zobaczyć małego Oliego :D 
Czekam na wasza opinię. :)
Teraz wakacje, także z czasem nadrobię u was każdą zaległość :)
Pozdrawiam :*

sobota, 21 czerwca 2014

Obietnica dwudziesta piąta.

W towarzystwie Sebastiana całkowicie zapomniałam o nieprzyjemnościach ,na które zdążyłam natrafić dzisiejszego dnia. Spędziłam z nim wspaniałe popołudnie. Wspominaliśmy swoje dzieciństwo. Od sytuacji zabawnych, po przez te, które wywoływały łzy w oczach. Ale teraz czuje się całkiem inaczej. Lepiej. 
Spokojnym krokiem przemierzałam teren wokół skoczni. Do swoich płuc łapczywie wciągałam górskie powietrze. Do takiego klimatu byłam przyzwyczajona.
-Kochanie…-usłyszałam za sobą głos Kamila
Przystanęłam. Byłam ciekawa jak wytłumaczy mi to, że przez cały ten czas mnie oszukiwał. Grał na zwłokę. Myślał, że się nie dowie. Zajęłam miejsce na pobliskiej ławce, czekając na bruneta. Przez dłuższą chwilę panowała wokół nas cisza, a ja nie miałam zamiaru jej przerywać. Nie moja inicjatywa powinna być priorytetem.
-Przepraszam…Wiem, popełniłem błąd. Powinienem powiedzieć ci od razu, ale kochanie wiesz, że w twoim stanie nie możesz się denerwować. Zresztą mnie już z Ewą nic nie łączy. Teraz tylko wy się dla mnie liczycie.
-Jak to nic? Łączy was więcej niż sobie wyobrażasz. Macie wspólną przeszłość.  Nawet nie wiesz do czego zdolna jest kobieta, kiedy chodzi o mężczyznę-wyznałam-Czy ty tego naprawdę nie widzisz? Chyba nie chcesz powiedzieć, że się zaprzyjaźniliście ?
-Próbujemy żyć w dobrych stosunkach-wyznał, czekając na moją reakcję
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, po woli podnosząc się z miejsca.
-Na przyjaźni Kamil się nie skończy.-wyszeptałam, a on mocno mnie do siebie przytulił
Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Przymknęłam oczy, kładąc swoją głowę na jego ramieniu.
-Będzie dobrze-wyszeptał, całując mnie w policzek
Chciałam w to wierzyć, jednak strzeżonego Pan Bóg strzeże. Postanowiłam mieć oczy dookoła głowy.
-Wracamy do hotelu?-spytałam zachrypniętym głosem, odwracając się w jego stronę
Posmutniał, a ja pogładziłam swoją dłonią jego policzek.
-Niestety ja musze wracać na trening, ale ty idź. Musisz odpocząć-pocałował mnie w czubek głowy, a już po chwili zniknął z pola mojego widzenia
Westchnęłam zrezygnowana, udając się przed siebie.

***
Do konkursu pozostawała wciąż godzina. Długie sześćdziesiąt minut, które spędziłam w domu Polskich skoczków. Niestety ze mną była także blondynka. Takie są przywileje pani fotograf.
Kiedy tylko pierwszy skoczek pojawił się na belce , postanowiłam opuścić pomieszczenie. Szłam przed siebie. Do skoku Kamila wciąż pozostawało trochę czasu. Wzrokiem próbowałam odszukać sylwetki swojego narzeczonego . Zauważyłam  go skupionego, przeskakującego przez kolejne drążki. Uśmiechnęłam się w jego stronę, co on momentalnie odwzajemnił. Nie denerwuje się, a to nowość. Powraca do treningu, a ja błąkam się bez celu między drewnianymi konstrukcjami.
-Jula-słyszy za sobą męski głos
Odwróciłam  się w jego kierunku i już po chwili wylądowałam w ramionach swojego przyjaciela.
-Miło cię znów widzieć-powiedział, spoglądając na mnie po chwili
Przytaknęłam głową. Byłam wdzięczna losowi, że nie skazuje mnie na śmiertelną nudę. Niestety , przeliczyłam się. Blondyn ze względu na swoją niską pozycje w pucharze świata musiała już znikać. No nic. Musze sobie jakoś radzić. Przez resztę czasu obserwowałam skoki Kamila, a raczej ich emitancje.
-Jesteś najlepszy-pocałowałam go w policzek, czując dumę
-Dziękuje. To wszystko dzięki wam. Niestety musze kochanie już iść. Spotkamy się przed drugą serią-pocałował mnie w usta, kierując się z nartami na górę
Skinęłam głową, ale jakby sama do siebie. Poczułam nagle nieprzyjemne i silne kopnięcie. Zgięłam się w pół, próbując złapać oddech.
-Jula? Wszystko w porządku?-przy mnie momentalnie pojawiła się Jagoda i sztab szkoleniowy
Łzy zaczynały spływać po mojej twarzy. Ale to nie był jeszcze czas.
Chłopaki pomogli mi wrócić do domu. Jagoda jak zawsze panikowała. Ja chyba byłam bardziej spokojna niż ona.
-Wszystko w porządku- wyznałam, układając się wygodnie na łóżku
Przy mnie usiadł lekarz , który został przysłany przez FIS. Co chwilę mierzył mi puls i ciśnienie.
Nadszedł czas skoku Kamila. Z uśmiechem spojrzałam w kierunku szklanego ekranu. Wpatrywałam się w niego niczym zaczarowana. Czując kolejny uścisk. Zgięłam się w pół, a lekarz jak oparzony, momentalnie się przy mnie znalazł. Próbowałam uspokoić go, że to jeszcze wciąż nie czas. Spojrzałam na ekran, a w oczach zalśniły mi się łzy. Widziałam Kamila. Jego sylwetkę, który obijała się bezwładnie o ośnieżony rozbieg. Z każdym uderzeniem , rozklejałam się coraz bardziej. Nie zważając na swój stan, łapczywie podniosłam się z łóżka. Wybiegłam z domu. Czułam się, jakby brzuch stracił swoje kilogramy.
-Kamil.!!!! NIE!!!!-krzyczałam przez łzy
Nogi się pod mną uginały. Ból. Ogromny ból przeszywał moje ciało, ale jeszcze większy serce. Łkałam, po woli osuwając się o zewnętrznej ścianie domku.
Poczułam na swoim ramieniu dłoń mężczyzny.  Sebastian. Jak zawsze. Właściwa osoba, we właściwym czasie, na właściwym miejscu. Pomógł mi się podnieść i mocno do siebie przytulił. Nie pocieszał mnie. Milczał. I za tą cisze byłam mu najbardziej wdzięczna.


Od autora:
Możecie mnie zabić...,ale taki jest juz plan na to opowiadanie! Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam!
Pozdrawiam i czekam na wasza opinię :*

środa, 18 czerwca 2014

Obietnica dwudziesta czwarta.

Dni mijały, a ja Kamila mogłam zobaczyć tylko w telewizji. Cieszyłam się z jego zwycięstw i smuciłam z jego porażek. Na czas nieobecności mojego ukochanego wprowadziła się do nas Jagoda. To chyba był jeden z nielicznych pomysłów bruneta, które byłam w stanie zaakceptować.
-Kochanie…napijesz się czegoś?-spytała, spoglądając na mnie z przejęciem
Pokręciłam przecząco głową. Uśmiechnęła się łagodnie, zajmując miejsce obok mnie. Moją uwagę odwrócił od szklanego ekranu telewizora, dzwoniący telefon. Pokręciłam ze śmiechem głową. Byłam pewna kogo głos usłyszę po drugiej stronie. Podniosłam się po woli z miejsca, sięgając po dzwoniącą komórkę.
-Słucham-powiedziałam ze śmiechem, oczekując na reakcję z drugiej strony
-Jula?-zmarszczyłam lekko brwi, próbując rozpoznać glos, który dochodził do mojego układu słuchowego
Znałam ten głos. Bardzo dobrze. Nie należał on na pewno do Kamila…
-Sebastian?-spytałam, niepewnie, spoglądając na szatynkę, która uśmiechnęła się łagodnie, opuszczając salon-Stało się coś?-spytałam, czując napływający strach
-Nie. Nie denerwuj się. Tak dzwonię. Chciałem dowiedzieć się co u ciebie słychać? I pogratulować!
Pogłaskałam swój zaokrąglony brzuch, zajmując swoje poprzednie miejsce.
-Dziękuje. A u mnie? Wszystko w porządku. Chciałabym mieć już wszystko za sobą.-wetchnęłam
-To zrozumiałe. Taki brzuszek musi sporo ważyć-zaśmiał się, co mimowolnie odwzajemniłam
-Nawet nie wiesz jak bardzo-dodałam ściszonym głosem
Między nami zapanowała cisza. Z sekundy na sekundę zamieniająca się w niezręczność. Nie pamiętam już czasu kiedy cisza była naszym sposobem na rozmowę. Na spędzanie wolnego czasu. Wiele się  zmieniło. Ja się zmieniłam. On. My. Nie jesteśmy już tymi samym dziećmi.
-A u ciebie? -spytałam zachrypniętym głosem, układając się wygodnie na poduszkach
-Nie narzekam. Na razie wszystko układa się pozytywnie, ale zawsze znajdzie się coś co trzeba poprawić. Zresztą chciałbym ci coś powiedzieć…-urwał, a ja zaskoczona wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą
Czekałam na jego odpowiedź, ale w słuchawce usłyszałam męski, donośny głos.
-Przepraszam cię. Dokończymy później, dobrze?-spytał
-Dobrze-dodałam, odkładając telefon na jego miejsce
 Byłam zaskoczona jego telefonem, ale z drugiej strony szczęśliwa. Nie chciałam go stracić.

***
I tak nadszedł Turniej Czterech Skoczni. Jedna z prestiżowych imprez tego sezonu.
Z uśmiechem stałam przed drzwiami jednego z hotelowych pokoi. Co jakiś czas dusząc w sobie uśmiech, spoglądałam w stronę mojej przyjaciółki. Po chwili miałam już dość panującej wokół mnie ciszy . Zapukałam do drzwi, odsuwając się na bezpieczną odległość. Oparłam się plecami o ścianę, czekając na mojego ukochanego w drzwiach.
-Piotrek jeśli to znowu ty …to nie wiem po prostu co Ci…-zamilkł, wpatrując się we mnie jak zaczarowany
Wybuchłam śmiechem, przytulając się do niego.
-Ciebie też miło widzieć, skarbie-pocałowałam go w policzek, stając z nim twarzą w twarz
Chłopak wciąż nie mógł uwierzyć w to, że przed nim stoję.
-Co ty tutaj robisz?-spytał zaskoczony, mocno mnie do siebie przytulając
Odwzajemniłam pieszczotę .Lekceważąc całkowicie jego pytanie, ułożyłam swoją głowę na jego ramieniu.
-Jula…stało się cos?-spytał, bacznie mi się przyglądając
-Nie. Czemu? Wszystko jest w jak najlepszym porządku- wyznałam z szerokim uśmiechem, wymijając go
Weszłam do jego pokoju. Z uśmiechem spoglądałam na porządek jaki panował wokół niego.
-A twój towarzysz , wparował?-spytałam ze śmiechem, zauważając drugą część pokoju, która nie była taka czysta i schludna
-Dobrze by było-westchnął, opadając na łóżku
Położyłam się obok niego. Wykonując każdy gest podobnie jak on. Widziałam jak się martwi. Czuje, jak wielka presja na nim ciąży. Każdy Polak wierzy, że to właśnie on pokaże Austriakom  kto rządzi w świecie skoków.
-Będzie dobrze-wyszeptałam, kładąc swoją głowę na jego ramieniu
Odpowiedziała mi cisza. Wiedziałam, że musi się jakoś odstresować, ale nie przesadzajmy. Po chwili podniósł się z miejsca, całując mnie w czubek głowy. Zaskoczona wpatrywałam się w jego sylwetkę, która opierała się o drewniany parapet. Nie patrzył na mnie. Patrzył w jakiś punkt ulokowany przed sobą. Po woli podniosłam się z miejsca, stając obok niego.
-Kochanie…-zaczęłam niepewnie-Rozumiem Cię…albo raczej staram się Ciebie zrozumieć. Nigdy nie będę w twojej skórze, ale nie możesz się tak zamęczać…-gładziłam jego ramię swoja ręką, próbując dodać mu w ten sposób otuchy
-Masz racje…nie rozumiesz. Nie oto tutaj chodzi. Chciałem Ci powiedzieć…nie wiem jak…ale…-zamilkł, kiedy wokół nas rozniósł się dźwięk pukania do drzwi
Brunet wyminął mnie. Staną przy drzwiach , spoglądając na mnie. Z jego ust mogłam wyczytać słowo kocham Cię. Uśmiechnęłam się, ale po chwili uśmiech mi zrzedł. Z niedowierzaniem przyglądałam się osobie, która stała przed mną. Ona była nie mniej zaskoczona. Lustrowała mnie wzrokiem, a później jej oczy przystanęły na moim brzuchu. Zakryłam go dłońmi na tyle ile mogłam.
-Co ona tutaj robi?-spytałam podirytowana, spoglądając na Kamila, który ze spuszoną głową zatrzasnął za nią drzwi
-Jestem fotografką polskiej reprezentacji, Kamil Ci nie wspominał?-spytała, a na jej ustach zagościł szyderczy uśmiech
-Jakoś zapomniał…-warknęłam, podirytowana całą, zaistniałą sytuacją
Spoglądałam na niego z wyrzutem. Rozumiem, że nie chciał mnie denerwować, ale okłamywanie jest jeszcze gorsze. Bez słowa wyminęłam tą dwójkę, z całej siły zatrzaskując za sobą drzwi.
-Julka-słyszałam za sobą jego głos, ale nie myślałam zwolnić
-Zostaw mnie w spokoju!-krzyczałam
Szłam przed siebie. Po chwili usłyszałam za sobą kolejne nawoływanie. Jednak już nie był to Kamil. Uśmiechnęłam się, odwracając na pięcie. Wpatrywałam się w blondyna, który biegną w moją stronę.
-Wyglądasz kwitnąco. -pocałował mnie w policzek
-Dziękuje. Ty również. Hahah...widzę, że sezon ci służy-zaśmiałam się, co odwzajemnił
-Co tutaj robisz? Dawno przyjechałaś?
-Nie-pokręciłam głową- Niedawno. Przed chwilą. Chciałam odwiedzić Kamila, ale teraz to nie jestem pewna czy było to dobry pomysł-posmutniałam, czując jak do moich oczu zaczynają napływać łzy
Sebastian bez słowa , mocno mnie do siebie przytulił, a ja już całkowicie się rozkleiłam. Kochałam Kamila. Całym sercem. Nad życie. Nie chciałabym go stracić. A teraz kiedy Ewa ma go na wyciagnięcie ręki, nawet miłości nie jestem już pewna.
-Cii…kochanie w takim stanie nie możesz się denerwować. To może wam zaszkodzić…chodź zapraszam cię na ciacho i gorącą czekoladę
Spojrzałam na niego zaszklonym wzrokiem, czując mocne kopnięcie w brzuchu.
-Widzisz co narobiłeś?-spytałam z uśmiechem –Teraz już nie mogę odmówić, bo mały mi żyć nie da-dodałam z równym entuzjazmem
-Więc zapraszam. Znam bardzo dobrą kawiarnie nieopodal skoczni.-dodał, prowadząc mnie pod ramię


Od autorki:
Bez humoru. Bez czegokolwiek mieszam w tym opowiadaniu. Pewnie już dostrzegłyście w obietnicach dobiegamy już do końca...co prawda to prawda, ale końca I SERII. 
Później pojawi się druga. 
Mam nadzieje, że się wam spodoba. :)
Buziaki :*

sobota, 14 czerwca 2014

Obietnica dwudziesta trzecia.

Pare miesięcy później.
Nie potrafiłam przechodzić obojętnie obok  luster, a kiedy przystawałam na moment nie potrafiłam odwrócić wzroku od swojego zaokrąglonego brzuszka. Co chwilę głaskałam go z dumą i uczuciem.
-Julka-usłyszałam przed sobą roześmiany głos Kamila
Spojrzałam na niego zamyślanym wzrokiem.
-Nie chce cię popędzać, bo znów wyjdzie jak ostatnio. Ale przyspiesz trochę, dobrze?-spytał , całując mnie przelotnie w czubek głowy
Skinęłam głową. Było mi ciężej. O wiele, ale nie czułam się  z tym źle. Wręcz przeciwnie, byłam szczęśliwa.  
Kamil stał przed drzwiami kliniki, wpatrując się we mnie z wyczekiwaniem. Rozbrajała mnie jego systematyczność i to, że wszystko musi mieć zapięte na ostatni guzik.
Pocałowałam go w policzek, po chwili wymijając w drzwiach kliniki. Szłam przed siebie długim korytarzem, czekając na to , aż brunet do mnie dołączy. Z uśmiechem skwitowałam jego pojawienie się tuż przy mnie.
-Już nie dąsaj się tak-pocałowałam go w brodę, zajmując miejsce na jednym z krzesełek
Przez krótką chwilę byliśmy na korytarzu sami. Dołączyło do nas kilka kobiet w zaawansowanej ciąży. Ułożyłam się wygodnie na krzesełku, ściskając dłoń swojego ukochanego. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, zamykając oczy.
-Kocham Cię-wyszeptałam, tak cicho by tylko on mnie usłyszał
Czułam. Po prostu czułam jak się uśmiecha.
-Ja ciebie, a raczej was też-ucałował mnie w głowę, nerwowo podrygując nogą
-Przestań!-powiedziałam dławiąc się śmiechem
Spojrzał na mnie zaskoczony, na co ja kiwnięciem wskazałam na powód mojego niezadowolenia. Uspokoił swoją kończynę, a ja w spokoju mogłam spowrotem oddać się wyciszeniu.
Drzwi gabinetu się otworzyły, a w nich staną dobrze znany mi mężczyzna. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok. Nie był zwykłym lekarzem. Dla każdej z pacjentego był jak dobry przyjacie. Wysłuchiwał ich problemów i starał się pomóc. Takiego  lekarza ze świeczką szukać.
-Pani….ooo Pani Julia. Zapraszam-spojrzał na mnie z szczerym i ciepłym uśmiechem, a ja podążałam tuż za Kamilem
-Dzień dobry-powiedziałam , zajmując wyznaczone przez dłoń mężczyzny miejsce
-Witam i jak się czujemy? Kruszynka dokucza, czy ma pani spokój?-spytał ze śmiechem, wypełniając moją kartotekę
-Na chwilę obecną nie mogę narzekać-zaśmiałam się, podnosząc z miejsca
Usiadłam na fotelu, wygodnie układając swoje nogi. Dłonią podciągnęłam skrawek swojej bluzki do góry. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy poczułam na swoim ciele zimny żel.
-Nie widzę tutaj nic niepokojącego. Kruszynka rozwija się prawidłowo. W razie czego zgłoszę panią na badania prenatalne. To rutynowe badania, także nie ma się pani czym przejmować-wyznał z uśmiechem-Jednak mam do państwa pytanie-dodał spoglądając na Kamila, który stał tuz zza jego plecami-Chcą państwo poznać płeć dziecka?-spytał,  a ja ochoczo pokiwałam głową na znak zgody-Dobrze, więc sprawdzamy
Spoglądałam na ekran z przymrużonymi oczami. Próbowałam się czegoś dopatrzeć. Małego szczególiku, który powie mi kim będzie mała kruszynka.
-Gratulacje!-powiedział mężczyzna, a ja spojrzałam na niego z wyczekiwaniem-Będziecie państwo mieli synka!
Z radością spojrzałam na Kamila, który mocno mnie do siebie przytulił.  Po chwili mój obraz kursował pomiędzy zdjęciem USG w moich rękach, a brzuchu, który znajdowała się nad nim. Byłam szczęśliwa. Teraz w pełni.
Zsunęłam po woli nogi, podnosząc się z miejsca.
-Tutaj jest skierowanie. Badania proszę zrobić jak najszybciej. To bardzo ważne. Na obecną chwile nie widzę niczego niepokojącego, ale gdyby coś się stało to proszę dzwonić. O każde porze dnia i nocy-powiedział, oddając w moje ręce skierowanie
-Dobrze. Na pewno będziemy dzwonić-powiedział Kamil , jako pierwszy podnosząc się z miejsca
Wyszliśmy z kliniki do siebie przytuleni. Czułam na sobie co chwilę spojrzenie skoczka. Był dumny, szczęśliwy. Tak jak ja.
-Kochanie…nad czym tak intensywnie rozmyślasz?-spytał, a ja dopiero teraz dostrzegłam, że znajdujemy się pod naszym mieszkaniem
Westchnęłam , wchodząc do środka.
-Nad imieniem-wyznałam , ściągając kurtkę
Skierowałam się przed siebie, kładąc swoją dłoń na obolałym krzyżu. Skrzywiłam się. Wszystko mnie bolało. Nogi, plecy. Wszystko!
-Usiądź, a ja przyrządzę coś do zjedzenia, dobrze?-ucałował mnie w czoło, kiedy układałam się na kanapie-A co do imienia, co ciekawego wymyśliłaś?-spytał rozbawiony
Nie rozumiałam go, a mówią, że to kobietą w ciąży waha się nastrój. Wzruszyłam bezwładnie ramionami.
-Co byś powiedział na…Oliwier, Kajetan. Oliwier od zawsze mi się podobał, a Kajetana możemy zmienić jeśli ci się nie podoba-powiedziałam, spoglądając z wyczekiwaniem w kierunku kuchennego aneksu
-Mi się podoba. Nie trzeba nic zmieniać. –powiedział, opadając obok mnie
Teraz znów wyglądał na przybitego. Boże ja już go nie ogarniam!
-Kamiś, dzieje się coś? Zachowujesz się gorzej niż ja. Naprawdę-wyznałam, a na jego ustach pojawił się blady uśmiech
Chłopak całkowicie mnie zaskoczył. Nagle mocno wtulił się w mój brzuch.
-Nie chcę was zostawiać. To chyba jest moja najgorsza rozłąkę-powiedział po chwili, a ja wplątałam swoje dłonie w jego włosy
-Będzie dobrze-wyszeptałam, całując go w czubek głowy- Postaram się pojawić na zawodach. Oczywiście na tyle ile pozwoli mi mój stan, ale w Zakopanym zobaczysz mnie na pewno!
Reszta wieczoru minęła bardzo szybko.

*Kamil*
-…ale będziesz dzwonić , gdyby coś się działo?-spytałem z przejęciem
Było mi trudno zostawić ją samą. Sam nie wiem jak to będzie kiedy mały już się urodzi, chyba postanowię zrobić sobie rok przerwy. Dziecko nie może wychowywać się bez ojca. Do tego na pewno nie dopuszczę. Kocham skoki, ale rodzina jest najważniejsza.  
-Uważaj na siebie. Wiesz , że teraz odpowiadasz za waszą dwójkę?-spytałem, obejmując ją
-Kamil…za kogo ty mnie masz?-spytała ze złością-Potrafię się zaopiekować sobą i swoim dzieckiem-warknęła, a ja mocno ją do siebie przytuliłem
-Nie obrażaj się. Martwię się po prostu. Zrozum mnie.
-Rozumiem, albo przynajmniej staram się. Ale nie dajmy się wpędzić w obsesje. Wszystko jest dobrze. Badania wyszły dobrze. Nasz synek jest cały i zdrowy- westchnęła, a ja przytaknąłem głowa
-Wiem, ale nie potrafię się powstrzymać. Nie chce go stracić.
-Ja też. Zrozum.
-Dobrze. Przestaję-wyznałem, unosząc do góry dłonie w geście poddania-Muszę już jechać-pocałowałem ją w policzek, przykucając przy jej brzuchu-A ty kochanie czuwaj nad całą sytuacją-zaśmiałem się-Kocham Cię-dodałem , całując ją
-Będę tęsknić-powiedziałem w jej stronę, ostatni raz pocałowałem ją w usta
Ciągnąc za sobą walizkę, wyszedłem z mieszkania.
Pomachałem jej ostatni raz , ruszając sprzed domu. jechałem spokojnie, wsłuchując się w tekst piosenki lecącej w radiu. Zacisnąłem dłonie wokół kierownicy. Musze być silny i wytrzymać. Muszę.

Od autorki:
Oceny wystawione i w końcu święty spokój! :D Teraz tylko czekać na zakończenie roku. :) 
Mam dla was dobrą wiadomość...rozdziały będą pojawiać się częściej! :) 
Mam nadzieje, że jest sens kończenia tego opowiadania...:(
Tak odskakując od tematu...POLSKA WYGRAŁA Z WŁOCHAMI!!! :D
Pozdrawiam i do następnego :*

PS. Każda zaległość u was zostanie nadrobiona. Obiecuje! :D

piątek, 6 czerwca 2014

Obietnica dwudziesta druga.

Koniec. Nadszedł dzień, w którym musiałam się pożegnać z słońcem, plażą i wszystkim tym co kojarzyło się z błogim lenistwem. Z niechęcią przymknęłam swoją walizkę, usilnie próbując dopiąć cholerny zamek. 
-Daj. Ja to zrobię.-usłyszałam za sobą roześmiany głos Kamila
Uśmiechnęłam się łagodnie, całując go przelotnie w policzek.
-Dziękuję-wyszeptałam, kierując się w stronę łazienki
Bacznym wzrokiem lustrowałam pomieszczenie , odszukując znajoma rzecz. Kamień z serca. Na szczęście każda z moich własności miała swoje miejsce w walizce. Wróciłam do Kamila, który z triumfującym uśmiechem , odstawił moją walizkę na bok. Odwzajemniłam gest, biorąc do rąk nasze paszporty i bilety lotnicze. Z grymasem niezadowolenia, oparłam się o ścianę czekając na bruneta, który zamykał hotelowy pokój.
-Nie mam ochoty wracać-wymruczałam, czując jak chłopak otula moje biodra swoimi rękami
Jego ciepło całkowicie mi się udzielało, szkoda, że nie było podobnie z entuzjazmem jakim on pałał.
-Niestety ja już muszę wracać. Rozumiesz. Trening , nowy sezon.-westchnął, opierając swoje czoło o moje
Jego ciepły oddech, łagodnie muskał moje policzki. Zagryzłam wargę, kiedy ściągnął z mojego nosa przeciwsłoneczne okulary, wpatrując mi się prosto w oczy. Moje kolana uginały się pod ciężarem tego spojrzenia. Przyjemny dreszcz kursował tam i spowrotem po moich plecach.
-Musimy już iść-wychrypiał, a ja ze złością podążałam tuż za nim
-A myślałam, że to ja potrafię spieprzyć przyjemna atmosferę-fuknęłam, schodząc z walizką po schodach
Cichy śmiech Kamila powodował u mnie atak irytacji. Ja nie widziałam w tym nic zabawnego.
Ze znudzeniem oparłam się plecami o ścianę recepcji. Byłam zła, ale ona była spowodowana też czymś jeszcze. Mój humor od rana zmieniał się jak na karuzeli. Nie potrafiłam już sama siebie zrozumieć. Westchnęłam, krzyżując dłonie. Wpatrywałam się pustym wzrokiem w punkt ulokowany przed sobą. Łagodne szarpnięcie wybudziło mnie z zamyślenia. Błądziłam nieobecnym wzrokiem po twarzy Kamila.
-Idziemy?-spytał łagodnie się uśmiechając
Skinęłam głową, jako pierwsza tym razem opuszczając budynek hotelu. Szłam łagodnym krokiem, oddając swój bagaż kierowcy, pośpiesznie zajmując swoje miejsce w taksówce. Było mi tak jakoś dziwnie. Nie czułam się najlepiej. W ogóle ostatnie dni mojego pobytu na wakacjach były fatalne. Dostałam jakieś grypy żołądkowej, która nie chciała mnie opuszczać nawet na krok. Kiedy brunet znalazł się tuż przy mnie ułożyłam swoja głowę na jego  ramieniu, zamykając oczy.

***
Od wakacji minął już miesiąc. Dni mijały niemiłosiernie szybko. Nim się obróciłam już czekały na mnie testy zaliczeniowe. Nie potrafiłam zmrużyć oka w noc. Jednym powodem była nauka. Moje pośpieszne analizowanie każdej z notatek, a drugie moje samopoczucie. Czułam się strasznie osłabiona, jakby ktoś pozbawił mnie jakiejkolwiek chęci do życia. Na jutro mam umówioną wizytę u lekarza. Oczywiście wszystko było winą mojego ukochanego chłopaka i przyjaciółki. Obaj sprzymierzyli się przeciwko mnie.
Wyprostowałam swoje nogi, odczuwając ulgę. Ułożyłam swoją głowę na zagiętej poduszce, ulokowanej pod moim karkiem. Od dłuższego czasu pragnęłam długiego i spokojnego snu. Miejsce obok mnie było puste. Znów czułam w swoich ustach dudniący dźwięk samotności.  Brunet właśnie znajdował się na zgrupowaniu w Szczyrku. Tęskniłam za nim, ale byłam świadoma tego, że to jego praca. Zajęcie , które stało się również jego pasją. Tak samo czułam się ja. Psychologia była dla mnie czymś miłym, a nie zajęciem , które musi przynosić mi dochody. Dźwięk telefonu postawił mnie na ziemi. Wzrokiem odszukałam swój telefon, podnosząc się z miejsca. Nacisnęłam zieloną słuchawkę , przystawiając komórkę do ucha.
-Słucham…-powiedziałam ziewając
-Znów nie śpisz? Kochanie myślałem , że zrozumiałaś mnie kiedy mówiłem ci, że masz się nie przemęczać-usłyszałam zaniepokojony głos Kamila
Jak ja za nim tęskniłam. Naprawdę. Aczkolwiek czekałam na inne słowa z jego strony. Prychnęłam cicho, powracając na swoje poprzednie miejsca. Przeczesałam swoje włosy, czekając na reakcję z drugiej strony.
-To dla mnie bardzo ważne, sam wiesz. Od tego zależy moja przyszłość w tym zawodzie-jęknęłam, podnosząc się z miejsca
Poczułam jak grunt usuwa mi się spod nóg. Obraz stawał się coraz mocniej zamazany. Nie czułam się najlepiej. Oparłam się dłońmi o komodę, głęboko oddychając.
-Julka? Julka , jesteś tam? Kochanie? Zaczynam się martwić! Julka!-jego krzyk dochodził do mnie jak zza masywnej ściany
Po chwili nagle wszystko zamilkło, a ja straciłam już kontakt z rzeczywistością.

***
Biel. Białe ściany. Białe prześcieradło. Biała podłoga. Ten koloru już nie raz pojawiła się w mojej pamięci, zadając mi potworny ból. Podniosłam się łagodnie na łokciach, rozglądając się uważnie wokół siebie. Byłam sama, a wokół mnie panowała cisza. Opadłam bezwładnie spowrotem na poduszkę, zaciskając w swoich dłoniach skrawek materiału, którym byłam okryta.
-Jula!-usłyszałam zaniepokojony, aczkolwiek radosny głos mojej przyjaciółki
Szatynka podbiegła do mnie, mocno oplatając mnie swoimi dłońmi. Przez moment nie docierało do mnie świeże powietrze.
-Nawet nie wiesz jak się martwiłam, kiedy Kamil zadzwonił do mnie, że stracił z Tobą kontakt. Myślałam, że nie żyjesz. Kochanie nie strasz nas już tak!-powiedziałam na jednym wdechu, zacieśniając swój uścisk
-Przepraszam, ale jeśli w tym momencie mnie nie puścisz to ja nie wiem, czy twoje słowa nie będą adekwatne do obecnej sytuacji-wyszeptałam, a ona natychmiast odsunęła się od mnie na bezpieczną odległość, łagodnie się uśmiechając w moim kierunku
Próbowałam odwzajemnić gest. Chciałam, a jednak nie potrafiłam. Zamiast niego na moich ustach zagościł niewyraźny grymas.
-Karolina…wiesz już coś? Lekarz powiedział ci co mi jest. Nie mam ochoty spędzać tutaj czasu skoro nie jest on zbytnio potrzebny-wyszeptałam, a ona pogładziła swoją dłonią moją , która bezwładnie leżała na moim kolanie
-Wyglądasz blado. Wątpię, żeby Cię szybko stąd wypuścili-wyszeptała ze smutkiem, a ja z niechęcią skinęłam głową
Nagle drzwi od Sali się otworzył, a w nich stanął średniego wieku mężczyzna, w białym kitlu. Na moich ustach pojawił się grymas, gdy  z tyłu dostrzegłam swojego ginekologa.
-Dzień dobry pani Julio-powiedział jeden z mężczyzn
Z zaskoczeniem wpatrywałam się w niego.
-Dzie-eń dobry. Nic z tego nie rozumiem. Co pan tutaj robi?-spytałam, a lekarz z uśmiechem skierował się w moją stronę
-Ja już jestem zbędny w tym wypadku- uśmiechnął się jeden z nich, odkładając moją kartę na rant łóżka-Życzę wszystkiego najlepszego-dodał , opuszczając salę
Mężczyzna przez dłuższy czas milczał, wygodnie spoglądając na moją przyjaciółkę, która rozumiejąc co chce powiedzieć, opuściła sale szepcząc ciche wrócę później. Zostaliśmy sami, a ja czekałam na odpowiedzi, ale się jej nie doczekałam.
-Proszę mi powiedzieć czy czuła się pani ostatnio osłabiona?-spytał, zakładając nogę na nogę
Skinęłam głową, nie mając pojęcia do czego dąży ta rozmowa.
-Proszę mi powiedzieć co mi dolega. Wie pan, że jak ja mocno nie lubię szpitali, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach-wzdrygnęłam się , czując jak do moich oczu zaczynają napływać łzy
-Rozumiem panią-uśmiechnął się-Długo pani tutaj nie zagości, nie ma co do tego podstaw-dodał, a ja westchnęłam, odczuwając jak potężny ciężar spada mi z serca
-Dziękuję-wyszeptałam, łagodnie się uśmiechając
-Jednak mam do pani jedną prośbę. To co pani powiem za moment może być czymś wspaniałym, jednak tym razem będę miał panią pod bacznym wzrokiem.-odparł, a ja z zaskoczeniem spojrzałam ponownie na mężczyznę
-Chyba pan nie chce mi powiedzieć, że ja…-urwałam, kręcąc z niedowierzaniem głową
Uśmiechnął się łagodnie, kiwając głowa na znak zgody.
-Jest pani w ciąży!-dodał, a ja z uśmiechem pogładziłam swoją dłonią płaski wciąż brzuch
Nie potrafiłam określić tego co właśnie czułam. Radość chciała rozerwać moje serce. To była najwspanialsza wiadomość jakiej mogłam się spodziewać.  
-Musi pani na siebie uważać. Żadnego wysiłku. Żadnego stresu. Po prostu odpoczynek i relaks. To chyba wszystko co kobiety kochają, prawda?-spytała ze śmiechem, a ja skinęłam głową- Będę miał panią na uwadze. Tym razem nie pozwolimy na to by ta kruszynka opuściła panią , bynajmniej nie przed porodem-zaśmiał się , podnosząc równocześnie z miejsca
-Do zobaczenia-powiedział , zamykając za sobą drzwi
-Do zobaczenia-wyszeptałam zamyślona
To co usłyszałam po prostu było jak w śnie. Kilka razy pod nieuwagą lekarza szczypałam się w rękę. Jednak się nie wybudziłam. W obecnej chwili byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.


Od autorki: 
Oceny już są częściowo ostateczne, ale jednak pozostają jeszcze wyjątki. 
Po 10 oddam się pisaniu nowych rozdziałów  i nadrabianiu zaległości u was!!! 
Mam nadzieje, że dacie mi czas  ;)
Buziaki :*

niedziela, 1 czerwca 2014

Obietnica dwudziesta pierwsza.

Leżeliśmy na piasku , wtuleni w swoje ciała. Woda łagodnie muskała , naszego gołe nogi. Wokół nas panowała cisza, którą regularnie przerywał szum morskich fal. Wciąż nie potrafiłam uwierzyć w to co przed momentem się wydarzyło. Wiedziałam jednak, że moje szczęście nie potrwa długo. Kamil może i oficjalnie nie jest już z Ewą, ale teoretycznie wciąż są małżeństwem. Kąciki moich ust z dużym impetem zmieniły swoje położenie. Poczułam, że tak naprawdę Kamil nie jest w pełni mój.
Przez dłuższą chwilę nie potrafiłam odnaleźć swojego miejsca. Każda z pozycji z upływającym czasem stawała się coraz bardziej niewygodna.
-Ej…-usłyszałam nad sobą roześmiany głos Kamila
Nie spojrzałam na niego. Oparłam swoją głowę o jego ramię, całkowicie nie spoglądając na bruneta, który usilnie próbował spojrzeć mi prosto w oczy.
-Przestań!-krzyknęłam podnosząc się z miejsca
Byłam wściekła. Byłam zła. Byłam rozgoryczona. Byłam smutna. Wszystkie uczucia się we mnie kumulowały, czekając tylko na to aż ktoś w końcu pozwoli opuścić im moje ciało.
-Co się dzieje? Dlaczego taka jesteś. Julka!-krzyknął, równo ze mną podnosząc się z piasku
-Zostaw mnie, dobrze? Chociaż na chwilę, pozwól mi być samej!-odpowiedziałam nawet na moment nie czekając na jego odpowiedź
Ruszyłam przed siebie, sama  nie wiedząc co tak naprawdę chce osiągnąć po przez swoje zachowanie. Nie wiedziałam do czego to doprowadzi.
Szłam spokojnym krokiem brzegiem morza, zaszklonym wzrokiem spoglądając na spokojny akwen. Wokół mnie panowała całkowita cisza. Byłam tylko ja i moje myśli. To było całkowicie nie trafione towarzystwo. Myśli to jeden z najgorszych kompanów do spędzania czasu. Po chwili przystałam, łagodnie zajmując miejsce na piasku. Podciągnęłam nogi pod sam podbródek, opierając go na swoich kolanach. Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach.

***
Jeszcze ładnych parę godzin błąkałam się bez celu po plaży. Wiedziałam, że nie powinnam tak wybuchać. Nie potrafiłam znaleźć na swoje zachowanie żadnego usprawiedliwienia. Po prostu go nie było. Ale inaczej nie potrafiłam. Myśl, że on wciąż jest jej mężem chodzi za mną ślad w ślad. Nie potrafię się jej pozbyć.
Na hotelowym korytarzy panował mrok i przeszywająca go cisza. Każdy z gości na pewno został pogrążony w głębokim śnie. Niepewnie nacisnęłam na klamkę jednych z drzwi. Po woli weszłam do środka. Wokół mnie nie zmieniło się nic. Wszystko było takie jak przez momentem. Skierowałam się przed siebie, a wtedy nagle wokół mnie nastała całkowita jasność. Odruchowo zasłoniłam swoje oczy dłońmi, a z moich ust wydał się cichy jęk.
-Martwiłem się…-dochodzi do moich uszu posmutniały głos
-Musiałam sobie przemyśleć wiele rzeczy-wyszeptałam, palcami bawiąc się pierścionkiem
Nie potrafiłam spojrzeć Kamilowi prosto w oczy. Dlaczego? Przez moje dziecinne zachowanie. Szukanie problemu tam gdzie go przynajmniej teoretycznie nie ma. Przez łzy, które wszystko rozmazywały. Panowała miedzy nami cisza. Ja nawet nie drgnęłam. Bałam się. Brawo Ignaczak! Ty to naprawdę wiesz jak coś spieprzyć!
-Przepraszam-wyszeptałam po chwili, drżącymi dłońmi przeczesując rozpuszczone włosy-Nie powinnam tak wybuchać-dodałam skruszona po raz pierwszy spoglądając brunetowi prosto w oczy
Czułam jak moje kolana łagodnie uginają się pod ciężarem jego tęczówek. Skrzywiłam się lekko. Nie dostrzegłam w nich złości, a wręcz przeciwnie zauważyłam zrozumienie, ale najwięcej smutku. Poczułam mocne ukłucie w sercu.
-Rozumiem cię-wychrypiał, podnosząc się z łóżka
Wyminął mnie bez jakiego kolwiek gestu. Chciałam żeby mnie przytulił, pocałował. Powiedział, że wszystko i tak się ułoży. Ale co ja głupia sobie wyobrażałam?! Zrobiłam mu ogromną przykrość. Zadała cios, którego sama bym nie zniosła. W obecnej sytuacji zauważyłam, że Kamil zasługuje na kogoś lepszego niż ja.
Chłopak przykucną przy swojej walizce, uporczywie czegoś poszukując. Bez słowa ściągłam ze swoich nóg sandały, które z hukiem opadły na parkiet. Kamil nawet nie drgnął. Sięgnęłam po czysty ręcznik, piżamę i skierowałam się do łazienki. Ostatni raz spojrzałam na bruneta ze smutkiem w oczach, w których po chwili zalśniły się łzy.

***
Strużki ciepłej wody spływały po moim ciele. Mój oddech był dość płytki, a serce biło rytmicznym krokiem. Oparłam swoje plecy o szklaną szybę kabiny, zamykając oczy. Czułam się strasznie, w żaden sposób nie potrafiąc pozbyć się tego uczucia.
Po jakimś czasie stałam przed drzwiami, niepewnie układając swoją dłoń na klamce. Nacisłam ją , łagodnie odpychając od siebie drzwi. W pokoju panował mrok, który łagodnie przerywała mała lampka na nocnej szafce. Zamknęłam za sobą drzwi, chcąc być jak najciszej. Na palcach skierowałam się w stronę łóżka, odsuwając łagodnie skrawek swojej części kołdry. Z łóżka nagle coś spadło. Zaskoczona podniosłam z podłogi papierową teczkę, zajmując miejsce na rogu. Zmrużyłam oczy, czytając uważnie każde słowo po słowie. Papiery po chwili wypadły mi z rąk, a z zaskoczenia zasłoniłam usta dłonią. Uśmiechnęłam się. Te papiery pokazywały mi to, że Kamil już jest mój. Tylko mój. Dopiero teraz dostrzegłam to gdzie brunet tak naprawdę ulatniał się w ciągu dnia. ROZPRAY ROZWODOWE.  Tylko dlaczego nic mi o tym nie powiedział?
-Chciałem…-wyszeptał, a ja aż podskoczyłam
-Nie śpisz?-spytałam zaskoczona, odwracając się w jego stronę
Uśmiechnął się, opuszkami palców gładząc zewnętrzną powierzchnie mojej dłoni. Po woli skierowałam się w jego stronę, siadając na nim okrakiem.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Okłamywałeś mówiąc , że zaczynasz już przygotowania do nowego sezonu!
-Wiem! Kochanie nie chciałem Cię w to mieszać. Wtedy każde z nas przeżywało trudne chwile. Nie chciałem dorzucać Ci kolejnych problemów-ucałował mnie w czubek głowy
-Kocham Cię-wyszeptałam, składając krótki pocałunek na jego odsłoniętym ramieniu
-Ja ciebie też i nie kuś tak , bo za chwilę mogę nie wytrzymać-zaśmiał się, przewracając mnie tak, że to ja znajdowałam się pod nim
-Hahaha, a może ja właśnie tego chcę?-spytałam , przygryzając dolną wargę, łapiąc go za skrawek szarego podkoszulka , który  idealnie ukazywał jego mięśnie
Nasze usta w końcu złączyły się w jedność. Nie byłam świadoma tego jak mocno się za nimi stęskniłam.

***
Otuliłam swoje ciało szczelnie białym prześcieradłem, podnosząc się z miejsca. Nastał nowy dzień. Byłam szczęśliwa. W końcu w pełni. Bezszelestnie odsunęłam balkonowe drzwi, po chwili zasłaniając je ponownie. Zajęłam miejsce na fotelu , ulokowanym w samym rogu. Podciągnęłam swoje kolana pod szyję, otulając je szczelnie rękami. Ułożyłam na nich głowę, przymykając oczy. Teraz czeka nas ślub. Chciałam, żeby ten dzień był jak najszybciej. Chciałam powiedzieć to sakramentalne tak. Od dziecka marzyłam o tym dniu. Wyobrażałam sobie jaki on powinien być. Każdy szczegół gdzieś znajdował się w mojej pamięci.  Sama nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen.
  
Od autorki:
Postanowiłam dodać rozdział dzisiaj. Taki mały prezencik na dzień dziecka hehe ;)
Bez zbędnych słów…do następnego :*