*Julka*
Zdezorientowana odsunęłam się na bok, przepuszczając Go w drzwiach. Z
niedowierzaniem zatrzasnęłam za Sobą, drzwi podążając tuż za Nim. Pokręciłam
głową, krzyżując swoje ręce na piersiach. Spoglądałam na Niego pytającym
spojrzeniem, jednak On uciekał wzrokiem.
-Co ty tutaj
robisz?-spytałam, zajmując miejsce obok Niego
Spoglądał na Mnie z
troską, opuszkami palców gładząc moje policzki. Nie potrafiłam się na Niego
gniewać. Nie potrafiłam, aczkolwiek bardzo tego pragnęłam.
-Sebastian…spytałam o
coś-rzuciłam, mrużąc łagodni brwi
Spoglądałam na Niego z
obrazą. Powtarzałam Mu, jednak z Nim jak grochem o ścianę. Nie posłuchał, albo
przynajmniej udawał, że słucha, jednak potem i tak postępował według własnych
przekonań.
-Musiałem. Przeprasza,
nie denerwuj się…lepiej powiedz Mi, jak się czuje Oli-zaczyna, a do moich uszu
dociera dźwięk lejącej się wody
Z niedowierzaniem
spoglądałam na każde z jego poczynań, kręcąc z dezaprobatą głową.
-A co z sezonem?
Konkursami? Przecież mówiłam Ci, że nie możesz tego odstawiać na baczne tory.
Skoki to coś , co kochasz…dlaczego z tego rezygnujesz?-spytałam, stając z Nim
twarzą w twarz
Spoglądałam wprost w
Jego oczy. Oczy, w których dostrzegałam troskę, zmartwienie i miłość. Poczułam
mocne ukłucie. Odwróciłam swoją głowę, wymijając Go.
Zajęłam swoje miejsce na
kanapie. Nie długo musiałam czekać na blondyna. Nieobecnym spojrzeniem
błądziłam po Jego twarzy. Przełknęłam głośno ślinę, a jej dźwięk echem roznosił
się po mojej głowie.
-Co z małym?-spytał ponownie,
a Ty bierzesz kilka głębszych oddechów
Spoglądasz prosto w Jego
oczy.
-Wszystko w porządku.
Okazało się, że to nie jest nic poważnego. Śpi na górze.- odpowiedziałam,
zagryzając wargę
Skinął głową, podnosząc
się z miejsca.
-Sebastian…-zaczęłam,
łapiąc Go za ramię-…proszę porozmawiajmy-dodałam, a On skinął głowa, zajmując
po chwili miejsce obok mnie
Przez dłuższą chwilę
trwałam w ciszy. Nie potrafiłam się w sobie zebrać. Nie potrafiłam odnaleźć
idealnych słów. Słów, które po prostu nie istniały.
-Przepraszam…-wyszeptałam
po chwili, spoglądając na Niego zaszklonym spojrzeniem-Przepraszam, ale Ja tak
nie potrafię. Wiem, że zadał Mi ogromny ból, ale miłość do Niego nie pozwala Mi
funkcjonować-wyznałam, a On przytaknął głową, spuszczając wzrok
Spoglądałam na Niego ze
smutkiem i zaskoczeniem. Bolało Mnie to, że przez Mnie cierpi. Że cierpi przez
Mnie osoba, która nie powinna nigdy zaznać tego uczucia.
-Chcesz odejść ,
tak?-spytał, a Ja bezwładnie skinęłam głową- Dobrze. Zgadzam się. Jeśli to ma
doprowadzić do twojego szczęścia…-szepnął
Pokręciłam ze łzami
głową. Kochałam Go. Kochałam Go, jednak nie wystarczająco mocno, by zabiło to
we mnie miłość do Kamila. Jak widać Sebastian był moją pierwszą miłością, ale
to Kamil był ta prawdziwą.
-Przepraszam. Mam nadzieje,
że znajdziesz kobietę, która da Ci to, czego Ja nie potrafiłam Ci
dać-wyszeptałam, zaciskając w mocnym uścisku nasze dłonie
Poczułam jak po moim
policzku spływają łzy. Ten moment należało do tych najtrudniejszych.
Pocałowałam Go w policzek.
-Jeszcze raz
…przepraszam-powiedziałam, zsuwając ze swojego serdecznego palca, złota
obrączkę
Odłożyłam Ją z głuchym
dźwiękiem na szklany stoliczek. Uniosłam się łagodnie ku górze, wilgną dłonią
ocierając swoje spodnie. Kierowałam się przed Siebie.
*Sebastian*
Pustym wzrokiem wpatrywałem się w obrączkę, na które były wygrawerowane
nasze imiona. Data, która powinna wzbudzać radość, a w obecnej chwili wzbudza
tylko zbędny ból.
Uniosłem się z miejsca.
Skierowałem swoje kroki w stronę domowego barku. Skoki traciły dla mnie sens, a
w obecnej chwili w swoim życiu również nie potrafię go dostrzec. Przekręciłem
kluczyk, sięgając po jedne ze swoich ulubionych trunków. Jego brązową cieczą
wypełniłem jedną z szklanek, zatapiając po chwili w Niej swoje usta. Skrzywiłem
się nieznacznie, odsuwając naczynie od swoich ust. Ułożyłem ją na blacie,
zatrzaskując drzwiczki.
Spojrzałem pustym
wzrokiem na schody. Po woli zaczynałem kierować się w ich stronę. Bez problemu
przemierzyłem każdy ze stopni. Widocznie wypity alkohol , nie potrafił wpłynąć
na stan mojej równowagi. Oparłem się o framugę jednych z drzwi, pustym wzrokiem
wpatrując się w poczynania Juli. Pustym, nieobecnym spojrzeniem, wpatrywałem
się w ubrania, które lądowały bezwładnie na dnie walizki.
Po chwili Julka stanęła
obok Mnie. Jej spojrzenie znów świdrowało moje ciało. Odsuwam się Jej z drogi,
ale Ona , ani drgnie.
-Mam nadzieje, że
będziesz szczęśliwy-wyszeptała, całując mnie w policzek
Stałem tam. Wciąż. Nie
potrafiłem wydusić z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Nie potrafiłem nawet pójść
za Nią. Widziałem Oliviera, który malutkimi stópkami podąża za Nią. Był zbyt
zaspany, by mnie dostrzegł. Spoglądałem na Nich ze szczytu schodów. Przymknąłem
powieki, wsłuchując się w głuchy dźwięk, zatrzaskujących się drzwi.
Twoje małżeństwo właśnie
się skończyło, Sebastian. Ale czy ono w ogóle istniało?
Wróciłem do salonu.
Sięgnąłem do barku, wyciągając znajomą Mi butelkę. Zaciskałem Ją z całej siły w
swoich dłoniach, opadając bezwładnie na skórzaną kanapę.
Jeden kieliszek. Drugi
kieliszek. Po woli traciłem rachubę i świadomość.
Pukanie do drzwi. Nagłe
i rytmiczne , uderzanie o ich zewnętrzną część. Wybełkotałem coś bez jakiego
sensu, kierując się chwiejnym krokiem w ich stronę. Otworzyłem je, z ironicznym
uśmiechem prychając. Wróciłem na swoje miejsce, lokując swoje spojrzenie w
brązowym trunku, który wypełniał przeźroczystą szklankę.
-Jest Julia?-spytał, a
Ja spojrzałem na Niego jak na idiotę, unosząc naczynie łagodnie do góry
-Za zdrowie Juli, która
poszukuje swojego Romea, którym bynajmniej nie jestem Ja-rzuciłem, upijając
całą zawartość alkoholu
Skrzywiłem się
nieznacznie, kręcąc głową z niezrozumiałymi jękami.
-Gdzie Oni są?-ponowił
swoje pytanie, a Ja spojrzałem na Niego jak na idiotę
-Ooo widzę, że już wiesz
o swoim synku. Przepraszam…raczej Moim. To ja Go wychowywałem. To Ja przez dwa
lata byłem dla niego ojcem. Kierowałem funkcją , którą Ty powinieneś kierować,
Kamilu-rzuciłem z przekąsem , celując w Jego kierunku palcem
*Kamil*
Poczułem ból. Jego słowa
zadawały mi potworny ból. Cios, z którego trudem podnosiłem się do góry.
-Może i tak…jestem Ci za
to wdzięczny, ale gdybym wtedy nie stracił pamięci..-zacząłem, zajmując miejsce
obok niego
-Ten kto chcesz szuka
sposobu, ten kto nie chcesz szuka powodu-wyznał, upijając łyk alkoholu
Wyrywałem z Jego rąk
szklankę. Nie potrafiłem patrzeć na to , jak ktoś zatraca się w nałogu. Nałogu,
któremu w późniejszym czasie tak trudno sprostać.
-Wal się-rzucił,
opadając bezwładnie na kanapę
Wróciłem do Niego ,
odstawiając szklankę na segment.
-Gdzie jest
Julia?-spytałem, łagodnie uderzając Go w ramię
Jego źrenice znów się
poszerzył, a nich dostrzegałem coraz więcej nienawiści.
-Nie wiem. Wyszła.
Wzięła Oliviera i wyszła. Zostawiła Mi tylko to-odpowiedział, rzucając w moja
stronę mały przedmiot
Z niedowierzaniem
spoglądałem na złotą obrączkę. Z niedowierzaniem spoglądałem raz na nią, a raz
na Niego. Włoch coraz bardziej pogrążał się we śnie. Zacisnąłem swoją dłoń, a
na moich ustach pojawił się uśmiech. Odłożyłem biżuterię na stolik, biorąc do ręki
leżącą na nim ramkę ze zdjęciem. Zdjęciem Julki jeszcze z okresu ciąży. Jej
brzuszek, w którym mieszkał Nasz synek. Opuszkami palców błądziłem po Jej
uśmiechu.
Odłożyłem ramkę na
miejsce, opuszczając pośpiesznie posesję. Z uśmiechem spojrzałem w Niebo.
-Dziękuję-wyszeptałem,
kierując się w stronę hotelu
Od autorki:
Mamy dziewiątkę. Jeszcze tylko sześć, a może raczej aż sześć rozdziałów, epilog i koniec. Mimo , iż przeżywałam swoje wzloty i upadki, to jednak bardzo smutno Mi z powodów końca, ale czuję, że nic ciekawszego nie wymyślę na dalszą część tej historii. Mam nadzieje, że Wam się podoba.
Kocham Was ! <3 Do następnego ;* Pozdrawiam cieplutko! :)
Zapraszam również tutaj : Paryskie Uczucie
Opowiadanie, które może po części zniweluje smutek po zakończeni Pustej Obietnicy :)
Zapraszam również tutaj : Paryskie Uczucie
Opowiadanie, które może po części zniweluje smutek po zakończeni Pustej Obietnicy :)