Wróciłam do swojego pokoju.
Powoli ze swoich stup zsunęłam buty, które z echem opadły na
drewnianą podłogę. Przemierzałam krótki odcinek niewielkiego korytarza,
spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Szerokim uśmiechem obdarowywałam każdy
milimetr mojego, wciąż płaskiego brzucha. Radość jaka panowała we była nie do
opisania.
Powolnym krokiem, kierowałam się w głąb pomieszczenia.
Spojrzałam na zegarek, który znajdowała się na ścianie. Wskazywał on wciąż
bardzo wczesną godzinę. Za oknem można było dostrzec jak słońce leniwie pobudza
się do życia. Spojrzałam przez okno. Wokół nie potrafiłam znaleźć osoby, na
której ustach panował by smutek czy przygnębienie. Każe z nich cieszyło się na
nadchodzące zwody.
Z łagodnym uśmiechem zajęłam miejsce na łóżku. Ułożyła
się wygodnie na poduszkach, lokując swój wzrok na białym suficie. Dzisiejszy
dzień mimo swojego krótkiego trwania mogłam zaliczyć do udanych. Spotkałam
osobę, za którą mocno tęskniłam. Lata nie pozwoliły mi zapomnieć. Nasza
przyjaźń była zbyt silna.
Przymknęłam oczy. Chciałam na chwilę odpłynąć.
Zregenerować swoje siły.
Mała dziewczynka z
uśmiechem skrywała się za drzewami.
-Nie znajdziesz
mnie!-krzyczała co jakiś czas, mając pewność , że blond włosy chłopak nie zna
jej położenia
-To się jeszcze
okaże-krzyczał towarzysz brunetki, spoglądając za każde drzewo jakie znajdowało
się wokół niego
-Mam cię!-złapał ją
w pasie, okręcając się z nią wokół własnej osi
Każdy z osób
postronnych spoglądał na nich jak na dzieci, które po prostu cieszą się swoją
przyjaźnią i czasem błogiego dzieciństwa.
Dziewczynka opadła
na trawę, wystawiając swoją twarz w stronę słońca. Jego ciepłe promienie
muskały każdy odsłonięty milimetr jej ciała, Chłopiec dołączył do niej. Przez
dłuższa chwilę panowała wokół nich cisza. Jednak dla żadnego z nich nie była ona
udręką. Wręcz przeciwnie. Lubili ze sobą rozmawiać , a jeszcze mocniej lubili
ze sobą milczeć.
-Jak to będzie
kiedy wrócę do Polski?-spytała po chwili, a chłopiec podparł się łokciami, spoglądając
w wielkie oczka dziewczynki, w których rozbłysły łzy
-Normalnie. Naszej
przyjaźni nie rozłączy nic. Kilometry, brak porozumienia….jedyne co może ją
zniszczyć to jej nie chęć. Będzie nam trudno, ale zobaczysz…poradzimy
sobie-opuszkami palców starł z jej policzków łzę, która już nigdy w jego
towarzystwie nie zabłysła
Pamiętam tą chwilę. Pamiętam ją jakby wydarzyła się przed
chwilą. Spojrzałam na podłogę, a przed oczami przebiegł mi widok biegnącej
dwójki. Tęskniłam za tym czasem. Chwilami, w których nie liczyło się nic. Żadne
z nas nie patrzyło na konsekwencje. Dla nas wtedy liczyła się tylko nasza
przyjaźń. Poczułam napływające łzy.
To było ostatni nasz dzień. Ostatnia nasza deklaracja.
Wtedy nasza dwójka widziała się po raz ostatni, aż do dzisiejszego dnia. Podniosłam
się z miejsca. Pukanie do drzwi, wymusiło na mnie zmianę planów.
-Cześć słońce!-do środka wparował uśmiechnięty od ucha do
ucha Kamil
Pocałował mnie w czubek głowy, wymijając jednocześnie.
Rozsiadł się wygodnie w fotelu, bacznie mi się przyglądając.
-Jadłaś ty dzisiaj coś w ogóle?-spytał, unosząc jedną
brew ku górze
Zagryzłam nerwowo dolną wargę. Nie mogłam skłamać, zbyt
dobrze mnie znał. Pokręciłam przecząco głowa.
-Nie byłam głodna- wzruszyłam ramionami, czekając na jego
reakcję
Nie długo musiałam na nią czekać.
-Wiesz o tym, że teraz nie troszczysz się tylko o siebie,
ale też o nasze dziecko. Musisz coś jeść. Patrz jak ty wyglądasz. Sama skóra i
kości.
Wywróciłam teatralnie oczami.
-Nie jestem dzieckiem i potrafię zadbać o siebie i o
dziecko. Teraz może i nie jadłam, ale za raz zejdę coś zjeść. Proszę cię nie
dramatyzuj.
Przytaknął głową, ale ja i tak czułam, że nic nie zrobił
sobie z mojego monologu. W końcu on zawsze wiedział wszystko lepiej.
***
Spóźniona weszłam do niewielkiej kawiarenki w centrum
Planicy. Musiałam przyznać, że lokal był urządzony w bardzo nowoczesnym i
przyjemnym stylu. Bordowe ściany dodawały tylko mu jeszcze większego uroku.
Odwiesiłam swoją kurtkę na stojak, kierując się w głąb pomieszczenia. Katem oka
dostrzegłam blond czuprynę swojego przyjaciela.
-Przepraszam za spóźnienie!-powiedziałam , posyłając mu przepraszający
uśmiech
-Cieszę się , że jednak przyszłaś…a spóźnieniem się nie
przejmuj, każdemu może się zdarzyć-puścił mi oczko, odsuwając jednocześnie
krzesło, na którym zajęłam miejsce
-Jak zwykle dżentelmen-zaśmiałam się-Nic się nie
zmieniłeś-dodałam, spoglądając na niego niepewnie
Nie mogłam tego powiedzieć. Nie mogłam, a jednak to
zrobiłam.
-Wiesz niektóre cechy pozostają na zawsze, niektóre
jednak upływają z wiekiem…więc co zamawiamy.?
Przeniosłam swój wzrok na kartę, którą lustrowałam z
przymrużonymi oczyma.
-Ja przystanę na herbacie i szarlotce-z uśmiechem odłożyłam
menu na bok
Gestem dłoni przywołała do nas kelnera, który przyjął
nasze zamówienia.
-Opowiadaj co u ciebie słychać. Nie widzieliśmy się wiele
lat.
Znów poczułam to ukłucie w sercu. Czułam się jakby
wszystko to było moją winą.
-Wszystko po woli się układa. Studiuje pedagogikę.
-Od zawsze lubiłaś słuchać. Zawsze też pomagałaś rozwiązywać
nawet najtrudniejsze z pozoru problemy. Dla Juli Ignaczak nie było rzeczy nie
możliwych!
Zaśmiałam się. To była prawda. Od zawsze to ja byłam
takim naszym ”psychologiem”. Kochałam pomagać innym. Czerpałam z tego wiele
radości.
-Dość o mnie, może powiesz mi coś o sobie?-zmieniłam
temat, jednak Colloredo zabrał głos dopiero wtedy gdy kelner opuścił nasz
stolik, pozostawiając na nim nasze zamówienia
-U mnie wszystko po staremu-wzruszył bezwładnie ramionami,
błądząc łyżką po swoim latte
-Przecież widzę, że coś się dzieje…jeśli nie chcesz…nie
mów…jednak wiesz, ze lepiej się komuś wygadać
Prychnął, spoglądając na mnie spod powiek.
-Bardzo cierpiałem. Nawet nie wiesz jaki byłem wściekły
na siebie, że pozwoliłem ci wtedy odejść. Wiedziałem, że nie mogłem cię zmusić
na pozostanie…jednak plułem sobie w twarz, że straciłem osobą, na której zależało
mi najmocniej na świecie.
Posmutniałam. Wiedziałam, że cierpi. Ja też nie
pozostawałam obojętna temu uczuciu. Co się stało już się nie odstanie, teraz
musimy tylko starać się odbudować to co zniszczyliśmy przed laty.
-Byliśmy wtedy jeszcze dziećmi. Myślisz, że gdybym miała
okazje zostać, nie skorzystałaby z niej? Skorzystałabym. Bardzo mi na tobie
zależało i wciąż zależy. –uścisnęłam jego dłoń, chcąc dodać mu przez to otuchy
Uśmiechnął się, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca.
Nie chciałabym by się obwiniał za wszystko. Żadne z nas nie mogło nic zrobić.
-A teraz pochwal się…masz jaką dziewczynę?-spytałam, a w
jego oczy znów zabłysły smutkiem
-Mam! Jednak między nami nie układa się tak jakby chciał.
Często się kłócimy. Nie wiem już co mam robić! Jednak nie rozmawiajmy o tym, a
ty masz kogoś?
Uśmiechnęłam się , czując przyjemne dreszcze , które
przebiegały wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Tak. Ma na imię Kamil. Kocham go bardzo mocno…jednak
sama sobie się dziwnie, że w ogóle potrafię tak mocno kochać
-Dobrze, że chociaż tobie się układa. Zdrowie twoje i
twojej miłości-z uśmiechem uderzył swoją szklanką o moją
***
Nadszedł czas ostatniego konkursu.
Wokół skoczni gromadziło się coraz więcej kibiców, którzy
przyszli tutaj w jednym celu: By wspierać swoich rodaków!
Kamil już poprzednim konkursem zapewnił sobie Kryształową
Kulę, a jednak jego wola walki nie pozwalała odpuścić tego konkursu. Sezon
wciąż trwa!
Stałam obok domku Polskich skoczków, spoglądając na monitor,
który okazywał przebieg dzisiejszej rywalizacji.
Moje kciuki mocno zaciskały się, kiedy do moich uszu
dotarł krzyk spikera, który wymówił imię i nazwisko tryiunafatora sezonu. Skok
był dobry, nawet bardzo dobry , jednak nie wystarczył on na utrzymanie
prowadzenia.
***
Trzymałam w swoich dłoniach coś najcenniejszego dla
każdego skoczka. Kryształową Kulę. Lustrowałam ją z podziwem. Nie każdy mógł
sprostać wyzwaniom jakie do niej prowadziły.
-I jak ci się podoba?-spytał, przytulając się do moich
pleców
Przymknęłam oczy, układając swoją głowę, na jego
ramieniu.
-Jest piękna, a ty cudowny! Już mówiłam ci, że jesteś
najlepszy!-odwróciłam się w jego stronę, odkładając ją na stolik
Pocałowałam go łagodnie. Jednak dość szybko przerodził
się on w walkę o dominację. Z uśmiechem odepchnęłam Kamila na swoje łóżku, siadając
na nim okrakiem.
-Kocham cię złośnico-wyszeptał między pocałunkami
-Ja ciebie też, Kamil!-ostatnie słowo zaakcentowałam, wywołując
tym samym na ustach mojego chłopaka uśmiech
Od autorki:
Nie wiem co mam powiedzieć. Naprawdę. Mam mieszane
uczucia. Od jakiegoś czasu zaczynam rozdział i nie potrafię go skończyć, a jak już
skończę to czuję pewien niedosyt. Uczucie, że mógł być lepszy. Mam nadzieje, że
jednak wy nie podzielacie mojego zdania i przypadnie wam on do gustu.
Jest i Sebastian. Pewnie większość was czuje, że on
namiesza w życiu Julki?! Na razie nie będę was wyprowadzać z takiego stwierdzenia
;) Wszystko okażę się w kolejnych rozdziałach. :)
Wspomnienie pisane w innej narracji , ale to specjalnie :)
Wspomnienie pisane w innej narracji , ale to specjalnie :)
Pozdrawiam :***
PS. Zabieram się za nadrabianie zaległości u was :)
Bardzo mnie ciekawi czy Colloredo namiesza..
OdpowiedzUsuńŻyczę weny! :)
Świetny rozdział. Ja ci dam mógł być lepszy! :D Jest wspaniały jak każdy ;) Masz bardzo ładny styl pisania ;) Opisujesz co się dzieję wokół lepiej od mnie :)) Kamil i Julka są tacy zakochani po uszy :3 Awww... Kocham to opowiadanie ;) Jedyne o Kamilu na mojej liście blogów. Dzięki,że tak szybko nadrobiłaś u mnie rozdział ;) Lubię czytać twoje komentarze ;) Pozdrawiam i weny :* Zajrzyj w środę na kolejny :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Julka nie wpadnie na tak genialny pomysł żeby zdradzić Kamila z Sebastianem xD ahh, mam nadzieję, że Kamilowi i Julce będzie się bardzo układać, bo jeszcze mają dziecko w drodze <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość :*
Jej mam nadzieję, żę jednak nic nie namiesza...
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny a Kamil jest teki wspaniały <3
I mały Kamilek będzie albo Kamilka *-*
Czekam z niecierpliwością na kolejny.
Buziaki ;*
Sebastian Colloredo... namiesza czy nie namiesza, dobrze że jest. Zawsze jakaś inna postać, inna perspektywa, poszerzanie horyzontów, no wiadomo ;)
OdpowiedzUsuńKamil jest świetnym facetem, dobrze że dba o Julkę. Oni w ogóle są tacy w sobie zakochani, że to niemożliwe.
W sercu tli się nadzieja, że żadnych poważnych komplikacji jednak nie będzie, bo przecież dziecko w drodze. A to chyba coś znaczy, prawda?
Niedosyt pozostaje zawsze. Ale nie mogłoby być lepiej, na pewno nie. Przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.
Pozdrawiam cieplutko ;*
Nuż baaardzo fajny ! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny , bo mnie zaciekawiasz kochana <3
Wieem , komentarz krótki , ale pisany z lekcji matematyki xD
Buziaki :***
Kocham! Po prostu kochaaaam! Burza pewnie za niedługo przybędzie (w sensie Ewa)
OdpowiedzUsuńNie ma co pisać bo mnie zamurowało xD
Czekam na next :> Sweet Berry