sobota, 5 kwietnia 2014

Obietnica trzynasta.

Wróciłam do swojego pokoju.
Powoli ze swoich stup  zsunęłam buty, które z echem opadły na drewnianą podłogę. Przemierzałam krótki odcinek niewielkiego korytarza, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Szerokim uśmiechem obdarowywałam każdy milimetr mojego, wciąż płaskiego brzucha. Radość jaka panowała we była nie do opisania.
Powolnym krokiem, kierowałam się w głąb pomieszczenia. Spojrzałam na zegarek, który znajdowała się na ścianie. Wskazywał on wciąż bardzo wczesną godzinę. Za oknem można było dostrzec jak słońce leniwie pobudza się do życia. Spojrzałam przez okno. Wokół nie potrafiłam znaleźć osoby, na której ustach panował by smutek czy przygnębienie. Każe z nich cieszyło się na nadchodzące zwody.  
Z łagodnym uśmiechem zajęłam miejsce na łóżku. Ułożyła się wygodnie na poduszkach, lokując swój wzrok na białym suficie. Dzisiejszy dzień mimo swojego krótkiego trwania mogłam zaliczyć do udanych. Spotkałam osobę, za którą mocno tęskniłam. Lata nie pozwoliły mi zapomnieć. Nasza przyjaźń była zbyt silna.
Przymknęłam oczy. Chciałam na chwilę odpłynąć. Zregenerować swoje siły.
Mała dziewczynka z uśmiechem skrywała się za drzewami.
-Nie znajdziesz mnie!-krzyczała co jakiś czas, mając pewność , że blond włosy chłopak nie zna jej położenia
-To się jeszcze okaże-krzyczał towarzysz brunetki, spoglądając za każde drzewo jakie znajdowało się wokół niego
-Mam cię!-złapał ją w pasie, okręcając się z nią wokół własnej osi
Każdy z osób postronnych spoglądał na nich jak na dzieci, które po prostu cieszą się swoją przyjaźnią i czasem błogiego dzieciństwa.
Dziewczynka opadła na trawę, wystawiając swoją twarz w stronę słońca. Jego ciepłe promienie muskały każdy odsłonięty milimetr jej ciała, Chłopiec dołączył do niej. Przez dłuższa chwilę panowała wokół nich cisza. Jednak dla żadnego z nich nie była ona udręką. Wręcz przeciwnie. Lubili ze sobą rozmawiać , a jeszcze mocniej lubili ze sobą milczeć.
-Jak to będzie kiedy wrócę do Polski?-spytała po chwili, a chłopiec podparł się łokciami, spoglądając w wielkie oczka dziewczynki, w których rozbłysły łzy
-Normalnie. Naszej przyjaźni nie rozłączy nic. Kilometry, brak porozumienia….jedyne co może ją zniszczyć to jej nie chęć. Będzie nam trudno, ale zobaczysz…poradzimy sobie-opuszkami palców starł z jej policzków łzę, która już nigdy w jego towarzystwie nie zabłysła
Pamiętam tą chwilę. Pamiętam ją jakby wydarzyła się przed chwilą. Spojrzałam na podłogę, a przed oczami przebiegł mi widok biegnącej dwójki. Tęskniłam za tym czasem. Chwilami, w których nie liczyło się nic. Żadne z nas nie patrzyło na konsekwencje. Dla nas wtedy liczyła się tylko nasza przyjaźń. Poczułam napływające łzy.
To było ostatni nasz dzień. Ostatnia nasza deklaracja. Wtedy nasza dwójka widziała się po raz ostatni, aż do dzisiejszego dnia. Podniosłam się z miejsca. Pukanie do drzwi, wymusiło na mnie zmianę planów.
-Cześć słońce!-do środka wparował uśmiechnięty od ucha do ucha Kamil
Pocałował mnie w czubek głowy, wymijając jednocześnie. Rozsiadł się wygodnie w fotelu, bacznie mi się przyglądając.
-Jadłaś ty dzisiaj coś w ogóle?-spytał, unosząc jedną brew ku górze
Zagryzłam nerwowo dolną wargę. Nie mogłam skłamać, zbyt dobrze mnie znał. Pokręciłam przecząco głowa.
-Nie byłam głodna- wzruszyłam ramionami, czekając na jego reakcję
Nie długo musiałam na nią czekać.
-Wiesz o tym, że teraz nie troszczysz się tylko o siebie, ale też o nasze dziecko. Musisz coś jeść. Patrz jak ty wyglądasz. Sama skóra i kości.
Wywróciłam teatralnie oczami.
-Nie jestem dzieckiem i potrafię zadbać o siebie i o dziecko. Teraz może i nie jadłam, ale za raz zejdę coś zjeść. Proszę cię nie dramatyzuj.  
Przytaknął głową, ale ja i tak czułam, że nic nie zrobił sobie z mojego monologu. W końcu on zawsze wiedział wszystko lepiej.

***
Spóźniona weszłam do niewielkiej kawiarenki w centrum Planicy. Musiałam przyznać, że lokal był urządzony w bardzo nowoczesnym i przyjemnym stylu. Bordowe ściany dodawały tylko mu jeszcze większego uroku. Odwiesiłam swoją kurtkę na stojak, kierując się w głąb pomieszczenia. Katem oka dostrzegłam blond czuprynę swojego przyjaciela.
-Przepraszam za spóźnienie!-powiedziałam , posyłając mu przepraszający uśmiech
-Cieszę się , że jednak przyszłaś…a spóźnieniem się nie przejmuj, każdemu może się zdarzyć-puścił mi oczko, odsuwając jednocześnie krzesło, na którym zajęłam miejsce
-Jak zwykle dżentelmen-zaśmiałam się-Nic się nie zmieniłeś-dodałam, spoglądając na niego niepewnie
Nie mogłam tego powiedzieć. Nie mogłam, a jednak to zrobiłam.
-Wiesz niektóre cechy pozostają na zawsze, niektóre jednak upływają z wiekiem…więc co zamawiamy.?
Przeniosłam swój wzrok na kartę, którą lustrowałam z przymrużonymi oczyma.
-Ja przystanę na herbacie i szarlotce-z uśmiechem odłożyłam menu na bok
Gestem dłoni przywołała do nas kelnera, który przyjął nasze zamówienia.
-Opowiadaj co u ciebie słychać. Nie widzieliśmy się wiele lat.
Znów poczułam to ukłucie w sercu. Czułam się jakby wszystko to było moją winą.
-Wszystko po woli się układa. Studiuje pedagogikę.
-Od zawsze lubiłaś słuchać. Zawsze też pomagałaś rozwiązywać nawet najtrudniejsze z pozoru problemy. Dla Juli Ignaczak nie było rzeczy nie możliwych!
Zaśmiałam się. To była prawda. Od zawsze to ja byłam takim naszym ”psychologiem”. Kochałam pomagać innym. Czerpałam z tego wiele radości.
-Dość o mnie, może powiesz mi coś o sobie?-zmieniłam temat, jednak Colloredo zabrał głos dopiero wtedy gdy kelner opuścił nasz stolik, pozostawiając na nim nasze zamówienia
-U mnie wszystko po staremu-wzruszył bezwładnie ramionami, błądząc łyżką po swoim latte
-Przecież widzę, że coś się dzieje…jeśli nie chcesz…nie mów…jednak wiesz, ze lepiej się komuś wygadać
Prychnął, spoglądając na mnie spod powiek.
-Bardzo cierpiałem. Nawet nie wiesz jaki byłem wściekły na siebie, że pozwoliłem ci wtedy odejść. Wiedziałem, że nie mogłem cię zmusić na pozostanie…jednak plułem sobie w twarz, że straciłem osobą, na której zależało mi najmocniej na świecie.
Posmutniałam. Wiedziałam, że cierpi. Ja też nie pozostawałam obojętna temu uczuciu. Co się stało już się nie odstanie, teraz musimy tylko starać się odbudować to co zniszczyliśmy przed laty.
-Byliśmy wtedy jeszcze dziećmi. Myślisz, że gdybym miała okazje zostać, nie skorzystałaby z niej? Skorzystałabym. Bardzo mi na tobie zależało i wciąż zależy. –uścisnęłam jego dłoń, chcąc dodać mu przez to otuchy
Uśmiechnął się, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca. Nie chciałabym by się obwiniał za wszystko. Żadne z nas  nie mogło nic zrobić.
-A teraz pochwal się…masz jaką dziewczynę?-spytałam, a w jego oczy znów zabłysły smutkiem
-Mam! Jednak między nami nie układa się tak jakby chciał. Często się kłócimy. Nie wiem już co mam robić! Jednak nie rozmawiajmy o tym, a ty masz kogoś?
Uśmiechnęłam się , czując przyjemne dreszcze , które przebiegały wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Tak. Ma na imię Kamil. Kocham go bardzo mocno…jednak sama sobie się dziwnie, że w ogóle potrafię tak mocno kochać
-Dobrze, że chociaż tobie się układa. Zdrowie twoje i twojej miłości-z uśmiechem uderzył swoją szklanką o moją

***
Nadszedł czas ostatniego konkursu.
Wokół skoczni gromadziło się coraz więcej kibiców, którzy przyszli tutaj w jednym celu: By wspierać swoich rodaków!
Kamil już poprzednim konkursem zapewnił sobie Kryształową Kulę, a jednak jego wola walki nie pozwalała odpuścić tego konkursu. Sezon wciąż trwa!
Stałam obok domku Polskich skoczków, spoglądając na monitor, który okazywał przebieg dzisiejszej rywalizacji.
Moje kciuki mocno zaciskały się, kiedy do moich uszu dotarł krzyk spikera, który wymówił imię i nazwisko tryiunafatora sezonu. Skok był dobry, nawet bardzo dobry , jednak nie wystarczył on na utrzymanie prowadzenia.

***
Trzymałam w swoich dłoniach coś najcenniejszego dla każdego skoczka. Kryształową Kulę. Lustrowałam ją z podziwem. Nie każdy mógł sprostać wyzwaniom jakie do niej prowadziły.
-I jak ci się podoba?-spytał, przytulając się do moich pleców
Przymknęłam oczy, układając swoją głowę, na jego ramieniu.
-Jest piękna, a ty cudowny! Już mówiłam ci, że jesteś najlepszy!-odwróciłam się w jego stronę, odkładając ją na stolik
Pocałowałam go łagodnie. Jednak dość szybko przerodził się on w walkę o dominację. Z uśmiechem odepchnęłam Kamila na swoje łóżku, siadając na nim okrakiem.
-Kocham cię złośnico-wyszeptał między pocałunkami
-Ja ciebie też, Kamil!-ostatnie słowo zaakcentowałam, wywołując tym samym na ustach mojego chłopaka uśmiech

Od autorki:

Nie wiem co mam powiedzieć. Naprawdę. Mam mieszane uczucia. Od jakiegoś czasu zaczynam rozdział i nie potrafię go skończyć, a jak już skończę to czuję pewien niedosyt. Uczucie, że mógł być lepszy. Mam nadzieje, że jednak wy nie podzielacie mojego zdania i przypadnie wam on do gustu.
Jest i Sebastian. Pewnie większość was czuje, że on namiesza w życiu Julki?! Na razie nie będę was wyprowadzać z takiego stwierdzenia ;) Wszystko okażę się w kolejnych rozdziałach. :)
Wspomnienie pisane w innej narracji , ale to specjalnie :)
Pozdrawiam :***

PS. Zabieram się za nadrabianie zaległości u was :)

7 komentarzy:

  1. Bardzo mnie ciekawi czy Colloredo namiesza..
    Życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Ja ci dam mógł być lepszy! :D Jest wspaniały jak każdy ;) Masz bardzo ładny styl pisania ;) Opisujesz co się dzieję wokół lepiej od mnie :)) Kamil i Julka są tacy zakochani po uszy :3 Awww... Kocham to opowiadanie ;) Jedyne o Kamilu na mojej liście blogów. Dzięki,że tak szybko nadrobiłaś u mnie rozdział ;) Lubię czytać twoje komentarze ;) Pozdrawiam i weny :* Zajrzyj w środę na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieję, że Julka nie wpadnie na tak genialny pomysł żeby zdradzić Kamila z Sebastianem xD ahh, mam nadzieję, że Kamilowi i Julce będzie się bardzo układać, bo jeszcze mają dziecko w drodze <3
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej mam nadzieję, żę jednak nic nie namiesza...
    Rozdział cudowny a Kamil jest teki wspaniały <3
    I mały Kamilek będzie albo Kamilka *-*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Sebastian Colloredo... namiesza czy nie namiesza, dobrze że jest. Zawsze jakaś inna postać, inna perspektywa, poszerzanie horyzontów, no wiadomo ;)
    Kamil jest świetnym facetem, dobrze że dba o Julkę. Oni w ogóle są tacy w sobie zakochani, że to niemożliwe.
    W sercu tli się nadzieja, że żadnych poważnych komplikacji jednak nie będzie, bo przecież dziecko w drodze. A to chyba coś znaczy, prawda?
    Niedosyt pozostaje zawsze. Ale nie mogłoby być lepiej, na pewno nie. Przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.
    Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nuż baaardzo fajny ! :D
    Czekam na następny , bo mnie zaciekawiasz kochana <3
    Wieem , komentarz krótki , ale pisany z lekcji matematyki xD
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham! Po prostu kochaaaam! Burza pewnie za niedługo przybędzie (w sensie Ewa)
    Nie ma co pisać bo mnie zamurowało xD
    Czekam na next :> Sweet Berry

    OdpowiedzUsuń