piątek, 6 czerwca 2014

Obietnica dwudziesta druga.

Koniec. Nadszedł dzień, w którym musiałam się pożegnać z słońcem, plażą i wszystkim tym co kojarzyło się z błogim lenistwem. Z niechęcią przymknęłam swoją walizkę, usilnie próbując dopiąć cholerny zamek. 
-Daj. Ja to zrobię.-usłyszałam za sobą roześmiany głos Kamila
Uśmiechnęłam się łagodnie, całując go przelotnie w policzek.
-Dziękuję-wyszeptałam, kierując się w stronę łazienki
Bacznym wzrokiem lustrowałam pomieszczenie , odszukując znajoma rzecz. Kamień z serca. Na szczęście każda z moich własności miała swoje miejsce w walizce. Wróciłam do Kamila, który z triumfującym uśmiechem , odstawił moją walizkę na bok. Odwzajemniłam gest, biorąc do rąk nasze paszporty i bilety lotnicze. Z grymasem niezadowolenia, oparłam się o ścianę czekając na bruneta, który zamykał hotelowy pokój.
-Nie mam ochoty wracać-wymruczałam, czując jak chłopak otula moje biodra swoimi rękami
Jego ciepło całkowicie mi się udzielało, szkoda, że nie było podobnie z entuzjazmem jakim on pałał.
-Niestety ja już muszę wracać. Rozumiesz. Trening , nowy sezon.-westchnął, opierając swoje czoło o moje
Jego ciepły oddech, łagodnie muskał moje policzki. Zagryzłam wargę, kiedy ściągnął z mojego nosa przeciwsłoneczne okulary, wpatrując mi się prosto w oczy. Moje kolana uginały się pod ciężarem tego spojrzenia. Przyjemny dreszcz kursował tam i spowrotem po moich plecach.
-Musimy już iść-wychrypiał, a ja ze złością podążałam tuż za nim
-A myślałam, że to ja potrafię spieprzyć przyjemna atmosferę-fuknęłam, schodząc z walizką po schodach
Cichy śmiech Kamila powodował u mnie atak irytacji. Ja nie widziałam w tym nic zabawnego.
Ze znudzeniem oparłam się plecami o ścianę recepcji. Byłam zła, ale ona była spowodowana też czymś jeszcze. Mój humor od rana zmieniał się jak na karuzeli. Nie potrafiłam już sama siebie zrozumieć. Westchnęłam, krzyżując dłonie. Wpatrywałam się pustym wzrokiem w punkt ulokowany przed sobą. Łagodne szarpnięcie wybudziło mnie z zamyślenia. Błądziłam nieobecnym wzrokiem po twarzy Kamila.
-Idziemy?-spytał łagodnie się uśmiechając
Skinęłam głową, jako pierwsza tym razem opuszczając budynek hotelu. Szłam łagodnym krokiem, oddając swój bagaż kierowcy, pośpiesznie zajmując swoje miejsce w taksówce. Było mi tak jakoś dziwnie. Nie czułam się najlepiej. W ogóle ostatnie dni mojego pobytu na wakacjach były fatalne. Dostałam jakieś grypy żołądkowej, która nie chciała mnie opuszczać nawet na krok. Kiedy brunet znalazł się tuż przy mnie ułożyłam swoja głowę na jego  ramieniu, zamykając oczy.

***
Od wakacji minął już miesiąc. Dni mijały niemiłosiernie szybko. Nim się obróciłam już czekały na mnie testy zaliczeniowe. Nie potrafiłam zmrużyć oka w noc. Jednym powodem była nauka. Moje pośpieszne analizowanie każdej z notatek, a drugie moje samopoczucie. Czułam się strasznie osłabiona, jakby ktoś pozbawił mnie jakiejkolwiek chęci do życia. Na jutro mam umówioną wizytę u lekarza. Oczywiście wszystko było winą mojego ukochanego chłopaka i przyjaciółki. Obaj sprzymierzyli się przeciwko mnie.
Wyprostowałam swoje nogi, odczuwając ulgę. Ułożyłam swoją głowę na zagiętej poduszce, ulokowanej pod moim karkiem. Od dłuższego czasu pragnęłam długiego i spokojnego snu. Miejsce obok mnie było puste. Znów czułam w swoich ustach dudniący dźwięk samotności.  Brunet właśnie znajdował się na zgrupowaniu w Szczyrku. Tęskniłam za nim, ale byłam świadoma tego, że to jego praca. Zajęcie , które stało się również jego pasją. Tak samo czułam się ja. Psychologia była dla mnie czymś miłym, a nie zajęciem , które musi przynosić mi dochody. Dźwięk telefonu postawił mnie na ziemi. Wzrokiem odszukałam swój telefon, podnosząc się z miejsca. Nacisnęłam zieloną słuchawkę , przystawiając komórkę do ucha.
-Słucham…-powiedziałam ziewając
-Znów nie śpisz? Kochanie myślałem , że zrozumiałaś mnie kiedy mówiłem ci, że masz się nie przemęczać-usłyszałam zaniepokojony głos Kamila
Jak ja za nim tęskniłam. Naprawdę. Aczkolwiek czekałam na inne słowa z jego strony. Prychnęłam cicho, powracając na swoje poprzednie miejsca. Przeczesałam swoje włosy, czekając na reakcję z drugiej strony.
-To dla mnie bardzo ważne, sam wiesz. Od tego zależy moja przyszłość w tym zawodzie-jęknęłam, podnosząc się z miejsca
Poczułam jak grunt usuwa mi się spod nóg. Obraz stawał się coraz mocniej zamazany. Nie czułam się najlepiej. Oparłam się dłońmi o komodę, głęboko oddychając.
-Julka? Julka , jesteś tam? Kochanie? Zaczynam się martwić! Julka!-jego krzyk dochodził do mnie jak zza masywnej ściany
Po chwili nagle wszystko zamilkło, a ja straciłam już kontakt z rzeczywistością.

***
Biel. Białe ściany. Białe prześcieradło. Biała podłoga. Ten koloru już nie raz pojawiła się w mojej pamięci, zadając mi potworny ból. Podniosłam się łagodnie na łokciach, rozglądając się uważnie wokół siebie. Byłam sama, a wokół mnie panowała cisza. Opadłam bezwładnie spowrotem na poduszkę, zaciskając w swoich dłoniach skrawek materiału, którym byłam okryta.
-Jula!-usłyszałam zaniepokojony, aczkolwiek radosny głos mojej przyjaciółki
Szatynka podbiegła do mnie, mocno oplatając mnie swoimi dłońmi. Przez moment nie docierało do mnie świeże powietrze.
-Nawet nie wiesz jak się martwiłam, kiedy Kamil zadzwonił do mnie, że stracił z Tobą kontakt. Myślałam, że nie żyjesz. Kochanie nie strasz nas już tak!-powiedziałam na jednym wdechu, zacieśniając swój uścisk
-Przepraszam, ale jeśli w tym momencie mnie nie puścisz to ja nie wiem, czy twoje słowa nie będą adekwatne do obecnej sytuacji-wyszeptałam, a ona natychmiast odsunęła się od mnie na bezpieczną odległość, łagodnie się uśmiechając w moim kierunku
Próbowałam odwzajemnić gest. Chciałam, a jednak nie potrafiłam. Zamiast niego na moich ustach zagościł niewyraźny grymas.
-Karolina…wiesz już coś? Lekarz powiedział ci co mi jest. Nie mam ochoty spędzać tutaj czasu skoro nie jest on zbytnio potrzebny-wyszeptałam, a ona pogładziła swoją dłonią moją , która bezwładnie leżała na moim kolanie
-Wyglądasz blado. Wątpię, żeby Cię szybko stąd wypuścili-wyszeptała ze smutkiem, a ja z niechęcią skinęłam głową
Nagle drzwi od Sali się otworzył, a w nich stanął średniego wieku mężczyzna, w białym kitlu. Na moich ustach pojawił się grymas, gdy  z tyłu dostrzegłam swojego ginekologa.
-Dzień dobry pani Julio-powiedział jeden z mężczyzn
Z zaskoczeniem wpatrywałam się w niego.
-Dzie-eń dobry. Nic z tego nie rozumiem. Co pan tutaj robi?-spytałam, a lekarz z uśmiechem skierował się w moją stronę
-Ja już jestem zbędny w tym wypadku- uśmiechnął się jeden z nich, odkładając moją kartę na rant łóżka-Życzę wszystkiego najlepszego-dodał , opuszczając salę
Mężczyzna przez dłuższy czas milczał, wygodnie spoglądając na moją przyjaciółkę, która rozumiejąc co chce powiedzieć, opuściła sale szepcząc ciche wrócę później. Zostaliśmy sami, a ja czekałam na odpowiedzi, ale się jej nie doczekałam.
-Proszę mi powiedzieć czy czuła się pani ostatnio osłabiona?-spytał, zakładając nogę na nogę
Skinęłam głową, nie mając pojęcia do czego dąży ta rozmowa.
-Proszę mi powiedzieć co mi dolega. Wie pan, że jak ja mocno nie lubię szpitali, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach-wzdrygnęłam się , czując jak do moich oczu zaczynają napływać łzy
-Rozumiem panią-uśmiechnął się-Długo pani tutaj nie zagości, nie ma co do tego podstaw-dodał, a ja westchnęłam, odczuwając jak potężny ciężar spada mi z serca
-Dziękuję-wyszeptałam, łagodnie się uśmiechając
-Jednak mam do pani jedną prośbę. To co pani powiem za moment może być czymś wspaniałym, jednak tym razem będę miał panią pod bacznym wzrokiem.-odparł, a ja z zaskoczeniem spojrzałam ponownie na mężczyznę
-Chyba pan nie chce mi powiedzieć, że ja…-urwałam, kręcąc z niedowierzaniem głową
Uśmiechnął się łagodnie, kiwając głowa na znak zgody.
-Jest pani w ciąży!-dodał, a ja z uśmiechem pogładziłam swoją dłonią płaski wciąż brzuch
Nie potrafiłam określić tego co właśnie czułam. Radość chciała rozerwać moje serce. To była najwspanialsza wiadomość jakiej mogłam się spodziewać.  
-Musi pani na siebie uważać. Żadnego wysiłku. Żadnego stresu. Po prostu odpoczynek i relaks. To chyba wszystko co kobiety kochają, prawda?-spytała ze śmiechem, a ja skinęłam głową- Będę miał panią na uwadze. Tym razem nie pozwolimy na to by ta kruszynka opuściła panią , bynajmniej nie przed porodem-zaśmiał się , podnosząc równocześnie z miejsca
-Do zobaczenia-powiedział , zamykając za sobą drzwi
-Do zobaczenia-wyszeptałam zamyślona
To co usłyszałam po prostu było jak w śnie. Kilka razy pod nieuwagą lekarza szczypałam się w rękę. Jednak się nie wybudziłam. W obecnej chwili byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.


Od autorki: 
Oceny już są częściowo ostateczne, ale jednak pozostają jeszcze wyjątki. 
Po 10 oddam się pisaniu nowych rozdziałów  i nadrabianiu zaległości u was!!! 
Mam nadzieje, że dacie mi czas  ;)
Buziaki :*

4 komentarze:

  1. Przepraszam, że nie komentowałam, ale po prostu gdzieś zapodziałam link do twojego bloga i nie mogłam go znaleźć ;/
    Mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;)
    Nadrobiłam poprzednie rozdziały i mogę stwierdzić, że to jest cudowne <3
    Kamil się oświadczył jej <3
    Julka w ciąży <3
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Damy, damy! I już na wstępie zapraszam do mnie na nowy ;) Ale przechodząc do rozdziału to jestem cała happy! Tylko czemu nas tak przetrzymałaś!? Już w mojej głowie było wszystko ciąża, białaczka, anemia... Ów! Jak dobrze że będzie teraz wszystko pięknie, ładnie i fajnie! :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba naprawdę szczęśliwy czas dla Julki... Oświadczyny Kamila, ciąża.
    Oby tak było dalej :)

    Życzę weny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To dla niej na pewno świetna wiadomość. Ma mężczyznę, który ją kocha do szaleństwa, będzie mieć dziecko i do tego jest już zaręczona. Wszystko się świetnie układa, ale znając cię na pewno coś wymyślisz by pokrzyżować ich plany. Rozdział świetny i długością oraz treścią :3 Czekam cierpliwie aż zajrzysz na Maćka i Michała do puki 10 nie przekroczyli jeszcze, bo potem to już zleci... Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń