sobota, 21 czerwca 2014

Obietnica dwudziesta piąta.

W towarzystwie Sebastiana całkowicie zapomniałam o nieprzyjemnościach ,na które zdążyłam natrafić dzisiejszego dnia. Spędziłam z nim wspaniałe popołudnie. Wspominaliśmy swoje dzieciństwo. Od sytuacji zabawnych, po przez te, które wywoływały łzy w oczach. Ale teraz czuje się całkiem inaczej. Lepiej. 
Spokojnym krokiem przemierzałam teren wokół skoczni. Do swoich płuc łapczywie wciągałam górskie powietrze. Do takiego klimatu byłam przyzwyczajona.
-Kochanie…-usłyszałam za sobą głos Kamila
Przystanęłam. Byłam ciekawa jak wytłumaczy mi to, że przez cały ten czas mnie oszukiwał. Grał na zwłokę. Myślał, że się nie dowie. Zajęłam miejsce na pobliskiej ławce, czekając na bruneta. Przez dłuższą chwilę panowała wokół nas cisza, a ja nie miałam zamiaru jej przerywać. Nie moja inicjatywa powinna być priorytetem.
-Przepraszam…Wiem, popełniłem błąd. Powinienem powiedzieć ci od razu, ale kochanie wiesz, że w twoim stanie nie możesz się denerwować. Zresztą mnie już z Ewą nic nie łączy. Teraz tylko wy się dla mnie liczycie.
-Jak to nic? Łączy was więcej niż sobie wyobrażasz. Macie wspólną przeszłość.  Nawet nie wiesz do czego zdolna jest kobieta, kiedy chodzi o mężczyznę-wyznałam-Czy ty tego naprawdę nie widzisz? Chyba nie chcesz powiedzieć, że się zaprzyjaźniliście ?
-Próbujemy żyć w dobrych stosunkach-wyznał, czekając na moją reakcję
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, po woli podnosząc się z miejsca.
-Na przyjaźni Kamil się nie skończy.-wyszeptałam, a on mocno mnie do siebie przytulił
Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Przymknęłam oczy, kładąc swoją głowę na jego ramieniu.
-Będzie dobrze-wyszeptał, całując mnie w policzek
Chciałam w to wierzyć, jednak strzeżonego Pan Bóg strzeże. Postanowiłam mieć oczy dookoła głowy.
-Wracamy do hotelu?-spytałam zachrypniętym głosem, odwracając się w jego stronę
Posmutniał, a ja pogładziłam swoją dłonią jego policzek.
-Niestety ja musze wracać na trening, ale ty idź. Musisz odpocząć-pocałował mnie w czubek głowy, a już po chwili zniknął z pola mojego widzenia
Westchnęłam zrezygnowana, udając się przed siebie.

***
Do konkursu pozostawała wciąż godzina. Długie sześćdziesiąt minut, które spędziłam w domu Polskich skoczków. Niestety ze mną była także blondynka. Takie są przywileje pani fotograf.
Kiedy tylko pierwszy skoczek pojawił się na belce , postanowiłam opuścić pomieszczenie. Szłam przed siebie. Do skoku Kamila wciąż pozostawało trochę czasu. Wzrokiem próbowałam odszukać sylwetki swojego narzeczonego . Zauważyłam  go skupionego, przeskakującego przez kolejne drążki. Uśmiechnęłam się w jego stronę, co on momentalnie odwzajemnił. Nie denerwuje się, a to nowość. Powraca do treningu, a ja błąkam się bez celu między drewnianymi konstrukcjami.
-Jula-słyszy za sobą męski głos
Odwróciłam  się w jego kierunku i już po chwili wylądowałam w ramionach swojego przyjaciela.
-Miło cię znów widzieć-powiedział, spoglądając na mnie po chwili
Przytaknęłam głową. Byłam wdzięczna losowi, że nie skazuje mnie na śmiertelną nudę. Niestety , przeliczyłam się. Blondyn ze względu na swoją niską pozycje w pucharze świata musiała już znikać. No nic. Musze sobie jakoś radzić. Przez resztę czasu obserwowałam skoki Kamila, a raczej ich emitancje.
-Jesteś najlepszy-pocałowałam go w policzek, czując dumę
-Dziękuje. To wszystko dzięki wam. Niestety musze kochanie już iść. Spotkamy się przed drugą serią-pocałował mnie w usta, kierując się z nartami na górę
Skinęłam głową, ale jakby sama do siebie. Poczułam nagle nieprzyjemne i silne kopnięcie. Zgięłam się w pół, próbując złapać oddech.
-Jula? Wszystko w porządku?-przy mnie momentalnie pojawiła się Jagoda i sztab szkoleniowy
Łzy zaczynały spływać po mojej twarzy. Ale to nie był jeszcze czas.
Chłopaki pomogli mi wrócić do domu. Jagoda jak zawsze panikowała. Ja chyba byłam bardziej spokojna niż ona.
-Wszystko w porządku- wyznałam, układając się wygodnie na łóżku
Przy mnie usiadł lekarz , który został przysłany przez FIS. Co chwilę mierzył mi puls i ciśnienie.
Nadszedł czas skoku Kamila. Z uśmiechem spojrzałam w kierunku szklanego ekranu. Wpatrywałam się w niego niczym zaczarowana. Czując kolejny uścisk. Zgięłam się w pół, a lekarz jak oparzony, momentalnie się przy mnie znalazł. Próbowałam uspokoić go, że to jeszcze wciąż nie czas. Spojrzałam na ekran, a w oczach zalśniły mi się łzy. Widziałam Kamila. Jego sylwetkę, który obijała się bezwładnie o ośnieżony rozbieg. Z każdym uderzeniem , rozklejałam się coraz bardziej. Nie zważając na swój stan, łapczywie podniosłam się z łóżka. Wybiegłam z domu. Czułam się, jakby brzuch stracił swoje kilogramy.
-Kamil.!!!! NIE!!!!-krzyczałam przez łzy
Nogi się pod mną uginały. Ból. Ogromny ból przeszywał moje ciało, ale jeszcze większy serce. Łkałam, po woli osuwając się o zewnętrznej ścianie domku.
Poczułam na swoim ramieniu dłoń mężczyzny.  Sebastian. Jak zawsze. Właściwa osoba, we właściwym czasie, na właściwym miejscu. Pomógł mi się podnieść i mocno do siebie przytulił. Nie pocieszał mnie. Milczał. I za tą cisze byłam mu najbardziej wdzięczna.


Od autora:
Możecie mnie zabić...,ale taki jest juz plan na to opowiadanie! Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam!
Pozdrawiam i czekam na wasza opinię :*

4 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że Ewa namiesza i to dość mocno...

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Julka...
    Mam pewną wizję dotyczącą tego, co się może stać z Kamilem po tym upadku, ale wolę nie mówić o niej głośno. Oby tylko się nie sprawdziła..

    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże tylko nie to! Ona nie może po raz 2 stracić dziecka :/ Przecież od zawsze o nim marzyła i byłaby szczęśliwa przy boku Kamila z małym brzdącem. Oby Kamil i Julka wyszli z tego co się stało cało :) Pewnie Stoch dostanie czegoś w stylu zaniku pamięci, a wtedy Ewa namiesza... Pozdrawiam i weny :* Czekam na ciąg dalszy :3 Zapraszam do mnie na Maćka i Michała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak myślałam, że jednak ten sen się spełni ;/
    Mam jednak nadzieję, że Kamil nie uwierzy Ewie.
    Czekam na kolejny
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń