W towarzystwie Sebastiana
całkowicie zapomniałam o nieprzyjemnościach ,na które zdążyłam natrafić
dzisiejszego dnia. Spędziłam z nim wspaniałe popołudnie. Wspominaliśmy swoje
dzieciństwo. Od sytuacji zabawnych, po przez te, które wywoływały łzy w oczach.
Ale teraz czuje się całkiem inaczej. Lepiej.
Spokojnym krokiem
przemierzałam teren wokół skoczni. Do swoich płuc łapczywie wciągałam górskie
powietrze. Do takiego klimatu byłam przyzwyczajona.
-Kochanie…-usłyszałam za
sobą głos Kamila
Przystanęłam. Byłam
ciekawa jak wytłumaczy mi to, że przez cały ten czas mnie oszukiwał. Grał na
zwłokę. Myślał, że się nie dowie. Zajęłam miejsce na pobliskiej ławce, czekając
na bruneta. Przez dłuższą chwilę panowała wokół nas cisza, a ja nie miałam
zamiaru jej przerywać. Nie moja inicjatywa powinna być priorytetem.
-Przepraszam…Wiem,
popełniłem błąd. Powinienem powiedzieć ci od razu, ale kochanie wiesz, że w
twoim stanie nie możesz się denerwować. Zresztą mnie już z Ewą nic nie łączy.
Teraz tylko wy się dla mnie liczycie.
-Jak to nic? Łączy was
więcej niż sobie wyobrażasz. Macie wspólną przeszłość. Nawet nie wiesz do czego zdolna jest kobieta,
kiedy chodzi o mężczyznę-wyznałam-Czy ty tego naprawdę nie widzisz? Chyba nie
chcesz powiedzieć, że się zaprzyjaźniliście ?
-Próbujemy żyć w dobrych
stosunkach-wyznał, czekając na moją reakcję
Spojrzałam na niego z
niedowierzaniem, po woli podnosząc się z miejsca.
-Na przyjaźni Kamil się
nie skończy.-wyszeptałam, a on mocno mnie do siebie przytulił
Trwaliśmy tak przez
dłuższą chwilę. Przymknęłam oczy, kładąc swoją głowę na jego ramieniu.
-Będzie dobrze-wyszeptał,
całując mnie w policzek
Chciałam w to wierzyć, jednak
strzeżonego Pan Bóg strzeże. Postanowiłam mieć oczy dookoła głowy.
-Wracamy do
hotelu?-spytałam zachrypniętym głosem, odwracając się w jego stronę
Posmutniał, a ja
pogładziłam swoją dłonią jego policzek.
-Niestety ja musze wracać
na trening, ale ty idź. Musisz odpocząć-pocałował mnie w czubek głowy, a już po
chwili zniknął z pola mojego widzenia
Westchnęłam zrezygnowana,
udając się przed siebie.
***
Do konkursu pozostawała
wciąż godzina. Długie sześćdziesiąt minut, które spędziłam w domu Polskich
skoczków. Niestety ze mną była także blondynka. Takie są przywileje pani
fotograf.
Kiedy tylko pierwszy
skoczek pojawił się na belce , postanowiłam opuścić pomieszczenie. Szłam przed
siebie. Do skoku Kamila wciąż pozostawało trochę czasu. Wzrokiem próbowałam
odszukać sylwetki swojego narzeczonego . Zauważyłam go skupionego, przeskakującego przez kolejne
drążki. Uśmiechnęłam się w jego stronę, co on momentalnie odwzajemnił. Nie
denerwuje się, a to nowość. Powraca do treningu, a ja błąkam się bez celu
między drewnianymi konstrukcjami.
-Jula-słyszy za sobą męski
głos
Odwróciłam się w jego kierunku i już po chwili
wylądowałam w ramionach swojego przyjaciela.
-Miło cię znów
widzieć-powiedział, spoglądając na mnie po chwili
Przytaknęłam głową. Byłam
wdzięczna losowi, że nie skazuje mnie na śmiertelną nudę. Niestety ,
przeliczyłam się. Blondyn ze względu na swoją niską pozycje w pucharze świata
musiała już znikać. No nic. Musze sobie jakoś radzić. Przez resztę czasu
obserwowałam skoki Kamila, a raczej ich emitancje.
-Jesteś
najlepszy-pocałowałam go w policzek, czując dumę
-Dziękuje. To wszystko
dzięki wam. Niestety musze kochanie już iść. Spotkamy się przed drugą
serią-pocałował mnie w usta, kierując się z nartami na górę
Skinęłam głową, ale jakby
sama do siebie. Poczułam nagle nieprzyjemne i silne kopnięcie. Zgięłam się w
pół, próbując złapać oddech.
-Jula? Wszystko w
porządku?-przy mnie momentalnie pojawiła się Jagoda i sztab szkoleniowy
Łzy zaczynały spływać po
mojej twarzy. Ale to nie był jeszcze czas.
Chłopaki pomogli mi wrócić
do domu. Jagoda jak zawsze panikowała. Ja chyba byłam bardziej spokojna niż
ona.
-Wszystko w porządku-
wyznałam, układając się wygodnie na łóżku
Przy mnie usiadł lekarz ,
który został przysłany przez FIS. Co chwilę mierzył mi puls i ciśnienie.
Nadszedł czas skoku
Kamila. Z uśmiechem spojrzałam w kierunku szklanego ekranu. Wpatrywałam się w
niego niczym zaczarowana. Czując kolejny uścisk. Zgięłam się w pół, a lekarz
jak oparzony, momentalnie się przy mnie znalazł. Próbowałam uspokoić go, że to
jeszcze wciąż nie czas. Spojrzałam na ekran, a w oczach zalśniły mi się łzy.
Widziałam Kamila. Jego sylwetkę, który obijała się bezwładnie o ośnieżony
rozbieg. Z każdym uderzeniem , rozklejałam się coraz bardziej. Nie zważając na
swój stan, łapczywie podniosłam się z łóżka. Wybiegłam z domu. Czułam się,
jakby brzuch stracił swoje kilogramy.
-Kamil.!!!!
NIE!!!!-krzyczałam przez łzy
Nogi się pod mną uginały. Ból.
Ogromny ból przeszywał moje ciało, ale jeszcze większy serce. Łkałam, po woli osuwając
się o zewnętrznej ścianie domku.
Poczułam na swoim ramieniu
dłoń mężczyzny. Sebastian. Jak zawsze.
Właściwa osoba, we właściwym czasie, na właściwym miejscu. Pomógł mi się
podnieść i mocno do siebie przytulił. Nie pocieszał mnie. Milczał. I za tą
cisze byłam mu najbardziej wdzięczna.
Od autora:
Możecie mnie zabić...,ale taki jest juz plan na to opowiadanie! Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam!
Pozdrawiam i czekam na wasza opinię :*
Mam wrażenie, że Ewa namiesza i to dość mocno...
OdpowiedzUsuńBiedna Julka...
OdpowiedzUsuńMam pewną wizję dotyczącą tego, co się może stać z Kamilem po tym upadku, ale wolę nie mówić o niej głośno. Oby tylko się nie sprawdziła..
Weny ;*
Boże tylko nie to! Ona nie może po raz 2 stracić dziecka :/ Przecież od zawsze o nim marzyła i byłaby szczęśliwa przy boku Kamila z małym brzdącem. Oby Kamil i Julka wyszli z tego co się stało cało :) Pewnie Stoch dostanie czegoś w stylu zaniku pamięci, a wtedy Ewa namiesza... Pozdrawiam i weny :* Czekam na ciąg dalszy :3 Zapraszam do mnie na Maćka i Michała :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że jednak ten sen się spełni ;/
OdpowiedzUsuńMam jednak nadzieję, że Kamil nie uwierzy Ewie.
Czekam na kolejny
buziaki ;*