Pare miesięcy później.
Nie potrafiłam przechodzić obojętnie obok luster, a kiedy przystawałam na moment nie
potrafiłam odwrócić wzroku od swojego zaokrąglonego brzuszka. Co chwilę
głaskałam go z dumą i uczuciem.
-Julka-usłyszałam przed sobą roześmiany głos Kamila
Spojrzałam na niego zamyślanym wzrokiem.
-Nie chce cię popędzać, bo znów wyjdzie jak ostatnio. Ale
przyspiesz trochę, dobrze?-spytał , całując mnie przelotnie w czubek głowy
Skinęłam głową. Było mi ciężej. O wiele, ale nie czułam
się z tym źle. Wręcz przeciwnie, byłam
szczęśliwa.
Kamil stał przed drzwiami kliniki, wpatrując się we mnie
z wyczekiwaniem. Rozbrajała mnie jego systematyczność i to, że wszystko musi
mieć zapięte na ostatni guzik.
Pocałowałam go w policzek, po chwili wymijając w drzwiach
kliniki. Szłam przed siebie długim korytarzem, czekając na to , aż brunet do
mnie dołączy. Z uśmiechem skwitowałam jego pojawienie się tuż przy mnie.
-Już nie dąsaj się tak-pocałowałam go w brodę, zajmując miejsce
na jednym z krzesełek
Przez krótką chwilę byliśmy na korytarzu sami. Dołączyło
do nas kilka kobiet w zaawansowanej ciąży. Ułożyłam się wygodnie na krzesełku, ściskając
dłoń swojego ukochanego. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, zamykając oczy.
-Kocham Cię-wyszeptałam, tak cicho by tylko on mnie
usłyszał
Czułam. Po prostu czułam jak się uśmiecha.
-Ja ciebie, a raczej was też-ucałował mnie w głowę,
nerwowo podrygując nogą
-Przestań!-powiedziałam dławiąc się śmiechem
Spojrzał na mnie zaskoczony, na co ja kiwnięciem wskazałam na powód mojego niezadowolenia. Uspokoił swoją kończynę, a ja w spokoju mogłam spowrotem oddać się wyciszeniu.
Spojrzał na mnie zaskoczony, na co ja kiwnięciem wskazałam na powód mojego niezadowolenia. Uspokoił swoją kończynę, a ja w spokoju mogłam spowrotem oddać się wyciszeniu.
Drzwi gabinetu się otworzyły, a w nich staną dobrze znany
mi mężczyzna. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok. Nie był zwykłym lekarzem.
Dla każdej z pacjentego był jak dobry przyjacie. Wysłuchiwał ich problemów i
starał się pomóc. Takiego lekarza ze
świeczką szukać.
-Pani….ooo Pani Julia. Zapraszam-spojrzał na mnie z
szczerym i ciepłym uśmiechem, a ja podążałam tuż za Kamilem
-Dzień dobry-powiedziałam , zajmując wyznaczone przez
dłoń mężczyzny miejsce
-Witam i jak się czujemy? Kruszynka dokucza, czy ma pani
spokój?-spytał ze śmiechem, wypełniając moją kartotekę
-Na chwilę obecną nie mogę narzekać-zaśmiałam się,
podnosząc z miejsca
Usiadłam na fotelu, wygodnie układając swoje nogi. Dłonią
podciągnęłam skrawek swojej bluzki do góry. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy
poczułam na swoim ciele zimny żel.
-Nie widzę tutaj nic niepokojącego. Kruszynka rozwija się
prawidłowo. W razie czego zgłoszę panią na badania prenatalne. To rutynowe
badania, także nie ma się pani czym przejmować-wyznał z uśmiechem-Jednak mam do
państwa pytanie-dodał spoglądając na Kamila, który stał tuz zza jego plecami-Chcą
państwo poznać płeć dziecka?-spytał, a
ja ochoczo pokiwałam głową na znak zgody-Dobrze, więc sprawdzamy
Spoglądałam na ekran z przymrużonymi oczami. Próbowałam się
czegoś dopatrzeć. Małego szczególiku, który powie mi kim będzie mała kruszynka.
-Gratulacje!-powiedział mężczyzna, a ja spojrzałam na
niego z wyczekiwaniem-Będziecie państwo mieli synka!
Z radością spojrzałam na Kamila, który mocno mnie do
siebie przytulił. Po chwili mój obraz
kursował pomiędzy zdjęciem USG w moich rękach, a brzuchu, który znajdowała się
nad nim. Byłam szczęśliwa. Teraz w pełni.
Zsunęłam po woli nogi, podnosząc się z miejsca.
-Tutaj jest skierowanie. Badania proszę zrobić jak
najszybciej. To bardzo ważne. Na obecną chwile nie widzę niczego niepokojącego,
ale gdyby coś się stało to proszę dzwonić. O każde porze dnia i
nocy-powiedział, oddając w moje ręce skierowanie
-Dobrze. Na pewno będziemy dzwonić-powiedział Kamil ,
jako pierwszy podnosząc się z miejsca
Wyszliśmy z kliniki do siebie przytuleni. Czułam na sobie
co chwilę spojrzenie skoczka. Był dumny, szczęśliwy. Tak jak ja.
-Kochanie…nad czym tak intensywnie rozmyślasz?-spytał, a
ja dopiero teraz dostrzegłam, że znajdujemy się pod naszym mieszkaniem
Westchnęłam , wchodząc do środka.
-Nad imieniem-wyznałam , ściągając kurtkę
Skierowałam się przed siebie, kładąc swoją dłoń na
obolałym krzyżu. Skrzywiłam się. Wszystko mnie bolało. Nogi, plecy. Wszystko!
-Usiądź, a ja przyrządzę coś do zjedzenia,
dobrze?-ucałował mnie w czoło, kiedy układałam się na kanapie-A co do imienia,
co ciekawego wymyśliłaś?-spytał rozbawiony
Nie rozumiałam go, a mówią, że to kobietą w ciąży waha
się nastrój. Wzruszyłam bezwładnie ramionami.
-Co byś powiedział na…Oliwier, Kajetan. Oliwier od zawsze
mi się podobał, a Kajetana możemy zmienić jeśli ci się nie podoba-powiedziałam,
spoglądając z wyczekiwaniem w kierunku kuchennego aneksu
-Mi się podoba. Nie trzeba nic zmieniać. –powiedział,
opadając obok mnie
Teraz znów wyglądał na przybitego. Boże ja już go nie
ogarniam!
-Kamiś, dzieje się coś? Zachowujesz się gorzej niż ja.
Naprawdę-wyznałam, a na jego ustach pojawił się blady uśmiech
Chłopak całkowicie mnie zaskoczył. Nagle mocno wtulił się
w mój brzuch.
-Nie chcę was zostawiać. To chyba jest moja najgorsza rozłąkę-powiedział
po chwili, a ja wplątałam swoje dłonie w jego włosy
-Będzie dobrze-wyszeptałam, całując go w czubek głowy-
Postaram się pojawić na zawodach. Oczywiście na tyle ile pozwoli mi mój stan,
ale w Zakopanym zobaczysz mnie na pewno!
Reszta wieczoru minęła bardzo szybko.
*Kamil*
-…ale będziesz dzwonić , gdyby coś się działo?-spytałem z
przejęciem
Było mi trudno zostawić ją samą. Sam nie wiem jak to
będzie kiedy mały już się urodzi, chyba postanowię zrobić sobie rok przerwy.
Dziecko nie może wychowywać się bez ojca. Do tego na pewno nie dopuszczę.
Kocham skoki, ale rodzina jest najważniejsza.
-Uważaj na siebie. Wiesz , że teraz odpowiadasz za waszą
dwójkę?-spytałem, obejmując ją
-Kamil…za kogo ty mnie masz?-spytała ze złością-Potrafię
się zaopiekować sobą i swoim dzieckiem-warknęła, a ja mocno ją do siebie
przytuliłem
-Nie obrażaj się. Martwię się po prostu. Zrozum mnie.
-Rozumiem, albo przynajmniej staram się. Ale nie dajmy
się wpędzić w obsesje. Wszystko jest dobrze. Badania wyszły dobrze. Nasz synek
jest cały i zdrowy- westchnęła, a ja przytaknąłem głowa
-Wiem, ale nie potrafię się powstrzymać. Nie chce go
stracić.
-Ja też. Zrozum.
-Dobrze. Przestaję-wyznałem, unosząc do góry dłonie w
geście poddania-Muszę już jechać-pocałowałem ją w policzek, przykucając przy
jej brzuchu-A ty kochanie czuwaj nad całą sytuacją-zaśmiałem się-Kocham
Cię-dodałem , całując ją
-Będę tęsknić-powiedziałem w jej stronę, ostatni raz
pocałowałem ją w usta
Ciągnąc za sobą walizkę, wyszedłem z mieszkania.
Pomachałem jej ostatni raz , ruszając sprzed domu. jechałem
spokojnie, wsłuchując się w tekst piosenki lecącej w radiu. Zacisnąłem dłonie
wokół kierownicy. Musze być silny i wytrzymać. Muszę.
Od autorki:
Oceny wystawione i w końcu święty spokój! :D Teraz tylko czekać na zakończenie roku. :)
Mam dla was dobrą wiadomość...rozdziały będą pojawiać się częściej! :)
Mam nadzieje, że jest sens kończenia tego opowiadania...:(
Tak odskakując od tematu...POLSKA WYGRAŁA Z WŁOCHAMI!!! :D
Pozdrawiam i do następnego :*
PS. Każda zaległość u was zostanie nadrobiona. Obiecuje! :D
Kamil jest taki słodki i opiekuńczy... może nawet aż za bardzo. Nie dziwię się Julce, że ją denerwuje. Każdy po pewnym czasie miałby dość. Ale dobrze, że pomaga jej. Dzięki niemu udało się jej podnieść po stracie pierwszego dzieciątka. Oby już teraz było dobrze. Są silni, dadzą radę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Rozdział jak zawsze świetny :3 Kamil jest taki kochany ;) Normalnie ideał, a przecież takich nie ma :D I przystojny, opiekuńczy i słodki... Ale niech lepiej nieco zluzuję, bo Julka ma chyba już tego trochę dość ;) Pozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńPS: Dzięki, że wpadłaś na Michała :) Mam nadzieje, że na Maćku też zobaczę twój komentarz :)
Natchnęłam się na tego bloga dość niedawno. Przeczytałam wszystkie rozdziały i jest o prostu cudowny! Masz niesamowity talent!
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to Kamil jaki kochany i opiekuńczy! <3
I jeszcze będzie synek!!!! *0* Mały skoczek w drodze :)
Tak jak juz mówiłam blog jest cudowny i czekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam!
A jak byś miała wolną chwilkę to zapraszam do siebie na bloga :) http://liesareeverywhere.blogspot.com/2014/06/rozdzia-1.html
Kurcze, Kamil jest taki opiekuńczy! ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowe opowiadanie. ;)
Kamil jaki słodki i troskliwy ;).
OdpowiedzUsuńBędzie z niego wspaniały tatuś <3
Ale mam nadzieję, że sen Julki się nie spełni prawda?
Tylko nie to proszę..
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Pozdrawiam ;*
Dzieciątko :) mały rozbójnik ;) co do imion, to może przemilczę. Ja bym inne dała. Ale tak naprawdę - czy to jest istotne? Najważniejsze, żeby się bobo zdrowe urodziło ;)
OdpowiedzUsuń