Pokręciłam
przecząco głową, nie potrafiąc powstrzymać kącików ust, które wciąż
znajdywały się na dość dużej wysokości. Widok mojej siostry, która niczym
tornado , penetrowała każdy z butików znajdujących się w centrum handlowym
,działała na mnie niemal tak samo jak najlepsza z komedii.
-Majka!
Proszę cię! Dziewczyno zwolnij!-krzyknęłam za nią, kiedy po raz kolejny
zniknęła z pola mojego widzenia-Co za dziecko-wyszeptałam
Przyspieszyłam
krok, chcąc jak najszybciej dostać się do dwunastolatki. Nie zważałam na nic.
Moim celem była niewysoka brunetka, która właśnie radośnie przemierzała kolejną
część sklepu.
Nagle
poczułam jak do czegoś, a raczej do kogoś mocno dobijam. Siła uderzenia była
dość silna, wywołując tym samym , coraz krótszy dystans po między moim ciałem,
a podłogą. Zacisnęłam mocno powieki oczekując na dość nie przyjemne spotkanie.
Ze
zdziwieniem podniosłam jedną powiekę, dokładnie lustrując wszystko dookoła. To
był mój błąd. Blask niebieskich tęczówek, które stanęły na drodze mojego
wzroku, pozbawiły mnie wszystkiego. Poczułam jak wszystko wokół mnie znika i
pozostajemy tylko my. Po woli błądzę wzrokiem po twarzy mężczyzny. Uśmiech jaki
wkradła się na jego usta, wywołuję przyjemne uczucie w moim brzuchu.
Odwzajemniam go, do końca nie świadoma swojej reakcji.
Po
chwili wszystko pękło niczym bańka mydlana. Kobiecy glos, który od samego
początku jest znienawidzony przez moje serce. Z niechęcią powracam do
rzeczywistości, wyswobadzając się tym samym z ramion skoczka. Poprawiłam
swoje ubrania, przybierając tym samym na twarz uśmiech, a może raczej coś co
powinno go przypominać.
-Dziękuję-wyszeptałam
po chwili otrząśnięcia się z zaistniałej sytuacji
Czułam
na sobie badawczy wzrok blondynki. Przeniosłam wzrok na Kamila, uśmiechając się
blado. W środku poczułam jak coś rozrywa się na pół, zadając mi tym samym
mentalny ból. Mój wzrok spoczywał na twarzy bruneta. Widziałam w jego
oczach…smutek?! Zaskoczona tym widokiem , postanawiłam odezwać się po raz
kolejny, przerywając tym samym ciszę, która z każdą kolejną chwilą stawała się
coraz bardziej uciążliwa. Jednak ktoś mnie uprzedził.
-Wy
się znacie?-spytała , przenosząc tym samym wzrok ze mnie na swojego męża, który
nie czekając na nic przytaknął głową -Skąd?-dodała
-To
długa historia-wyjaśniłam, kiwając łagodnie głową, kątem oka wciąż przyglądałam
się Kamilowi-… a ja niestety się spieszę…-dodałam, mając ogromną ochotę
znalezienia mojej siostry i jak najszybszego powrotu do domu
-Rozumiem.
My też się spieszymy…Boże…przepraszam nawet się nie przedstawiłam-zaśmiała się
, wyciągając w moim kierunku swoją dłoń-Ewa jestem-dodała
Przez
dłuższą chwilę nie wiedziałam co zrobić. Z uśmiechem uścisnęłam drobną dłoń
Ewy.
-Miło
mi…Julka jestem-wyznałam z bladym uśmiechem
Czułam,
jak z każdą kolejną chwilą cała ta sytuacja pozbawią mnie wszelkiego humoru,
jakim procentowała u mnie dość dziwna postawa mojej siostry. Właśnie!!!
SIOSTR!!
-Przepraszam.
Naprawdę muszę już iść-powiedziałam, nerwowo rozglądając się wokół siebie-Miło
było poznać.-dodałam-Do zobaczenia
Przyspieszonym
krokiem ruszyłam przed siebie. Moje nogi stawały się coraz bardziej wiotkie,
utrudniając mi tym samym dalszą część mojej drogi. Nie mogłam na ich oczach ,
dać po sobie poznać, jak bardzo podziało na mnie to spotkanie.
-Julka!
No tutaj jesteś ! Siostra ja to już pół centrum zdążyłam oblecieć, a
ciebie nie ma!-wyznała zdyszana zajmując miejsce na ławeczce nieopodal fontanny
Puściłam
jej słowa mimo uszu. Nie czułam już nawet złości. Zajęłam miejsce obok niej,
bezradnie ukrywając swoją twarz w dłoniach. Zamknęłam oczy, pragnąc chociaż na
chwilę zapomnieć o sytuacji sprzed chwili o nowej znajomości i…o nim. Ostatnie
słowa wypowiedziałam z wielkim bóle. Mimo iż tylko w myślach, ale jednak
zadawały mi potworny ból. Tak na prawdę chciałam spędzać w towarzystwie Kamila,
każdą wolną chwilę.
Ale
na tym kończyło się wszystko. Na pragnieniach. Nie mogłam zrobić nic. W obecnej
sytuacji byłam na straconej pozycji, a jednak do moich myśli powrócił ulubiony
cytat mojej siostry „Póki walczysz jesteś
zwycięzcą.”
-Wszystko
w porządku?-usłyszałam cichy szept, a jej ciepła dłoń gładziła moje plecy
Bałam
się podnieść na nią swój wzrok. Mimo swojego młodego wieku znała mnie jak nikt.
Potrafiła dostrzec różnice między uśmiechem wywołany poprzez radość, a
uśmiechem wymuszonym przez sytuację. Westchnęłam.
-Jak
najlepszym-wyznałam, podnosząc się z miejsca -No to jak idziemy jeszcze do
jakiś sklepów, czy koniec zakupów jak na jeden dzień?-spytałam, wpatrując się w
jakiś punkt przed sobą
-Ja
mam już dość-westchnęła-Marzę o znalezieniu się na kanapie przed twoim
telewizorem-zaśmiała się, co mimowolnie odwzajemniłam
Nie
wiedziałam czy ta dziewczyna zrobiła to świadomie , a może nie jednak byłam jej
wdzięczna.
-No
to idziemy-powiedziałam, kierując się w stronę wyjścia
***
Dni
mijały, a ja nawet nie zauważyłam kiedy nadszedł czas powrotu do szkoły.
Uderzając
górną częścią ołówka o swoją dłoń, wsłuchiwałam się w wykład swojej
wychowawczyni, która od samego początku prowadziła mnie ku mojej przyszłości.
Teoria wychowania i nauczania , to właśnie to było dzisiejszym celem
nauczycielki. Byłam nieobecna i to nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Mimo
mijającego czasu ja w myślach wciąż miałam wszystko to co zdążyło się wydarzyć.
Poczułam jak coś ląduje na mojej ręce. Zaskoczona podnoszę wzrok, spoglądając
kątem oka na moją przyjaciółkę.
-Przeczytaj-wyszeptała,
z uśmiechem spoglądając na nauczycielkę, która właśnie w tym momencie zauważyła
nasze roztargnienie i brak zaangażowania.
-Panny
Ignaczak i Malinowska nie macie czasami ochoty poprowadzić za mnie tych zajęć.
Ja z chęcią zajmę wasze miejsca i posłucham co macie do powiedzenia-mówi
głosem, który jest przeszyty jadem
Od
samego początku nas nienawidziła. Uczepiła się nas, nawet nas nie znając
.Mówiąc też, że żadna z nas nie nadaje się na takie studia, a tym bardziej by w
przyszłości pracować w tak poważnym zawodzie.
Mi
zabrakło języka w buzi , więc to Karolina wzięła sprawy w swoje ręce.
-Proszę
się nami nie przejmować. To był ostatni raz. Ważna sprawa, wie
pani..-powiedziała ze śmiechem, który był bardziej oznaką zażenowania, niż
chęci poprawy
Parsknęłam
śmiechem, zwracając tym samym uwagę kobiety.
-Ja
również…przepraszam-mówię natychmiastowo, uniemożliwiając tym samym kobiecie
jako pierwszej zabranie głosu
Westchnęła
zrezygnowana, powracając do swojej pracy. Poczułam jak kamień spad mi serca.
Jeszcze tego mi brakowało, żeby nas olała. Bardzo zależy mi na tych studiach i
na pracy jaka czeka mnie w przyszłości.
Poczułam
jak ktoś szturcha mnie w ramię. Pustym wzrokiem spojrzałam w stronę
czarnowłosej, a wtedy momentalnie przypomniałam sobie o karteczce, przez którą
mogłyśmy mieć problemy. Spoglądając kątem oka na nauczycielkę, która wpatrywała
się w jakiś punkt…przeczytałam.
„Czemu
jesteś taka nieobecna? I nie wmówisz mi, że nic się nie stało. I że to wszystko
przez nudę, jaką funduję nam pani Marysia. Pogadamy później. K.”
Zaśmiałam
się , kręcą głową. Spojrzałam po chwili na swoją przyjaciółkę, niepewnie
kiwając głową. Potrzebowałam rozmowy i chęci pozbycia się tego co przez ostatni
czas zadawało mi ból i radość za razem.
Pozdrawiam :*
UWAGA!!!!
WSZYSTKIE INFORMACJE O NOWOŚCIACH U WAS PROSZE O ZOSTAWIENIE W ZAKŁADCE SPAM. NIE MARTWCIE SIĘ NIE ZGINĄ, A JA NA PEWNO DO WAS ZAJRZĘ !!!
CZYTASZ=SKOMENTUJ