Leżałam wtulona w
blondyna. Po woli się uspakajałam, a to wszystko za sprawą jakiś środków
uspakajających. Moje powieki stawały się coraz bardziej ociężałe, aż w końcu
się zamknęły.
Stałam tam. Wpatrywałam się w szczyt skoczni, czekając na skok Kamila.
Wiedziałam, że sobie poradzi. Był mistrzem w tym co robił. Od razu było widać,
że z nartami się urodził. Nadszedł jego moment. Trener pewnym gestem dłoni,
pomachał biało-czerwoną chorągiewką. Zacisnęłam mocno powieki i dłonie. Cicho
syczałam z ból , ale nie mogłam odpuścić. On musiał czuć moje wsparcie. Nagle
jego ciało po woli zaczynało osuwać się po rozbiegu. Ze łzami wpatrywałam się w
jego sylwetkę, która bezwładnie się staczała. Z całej siły zaczęłam biec w
tamtym kierunku. Upadłam koło niego. Mając nadzieje, że to tylko sen. Koszmar,
z którego za chwilę się wybudzę.
-Nieee!!!-obudziłam się
cała zalana potem
To był tylko sen. Koszmar.
Próbowałam uspokoić swój przyspieszony oddech.
Wokół mnie panował
całkowity mrok. Po woli zsunęłam swoje nogi na ziemię, podnosząc się z miejsca.
Na sobie miałam zwykłe ubrania, co musiało oznaczać, że przespałam zawody.
Wyszłam z pokoju, kierując się w stronę sypialni Kamila. Na drodze spotkałam
Sebastiana. Uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Jula...gdzie ty idziesz?
Lekarz chyba mówił Ci, że nie możesz wstawać z łóżka-widziałam w jego oczach
troskę, ale teraz musiałam upewnić się, że to wszystko było tylko snem
Wyminęłam go , lekceważąc
całkowicie jego słowa.
-Jula…Kamila tam nie ma…-zamilkł
Przystanęłam, spoglądają
na niego. Zaczęłam kręcić przecząco głową, próbując powstrzymać napływające do
oczu łzy.
-A jednak to
prawda-wychrypiałam, a on mocno mnie do siebie przytulił-Ja chcę przy nim być.
Rozumiesz? Sebastian zawieź mnie do Kamila. Proszę. Zawieź-mój głos coraz
bardziej słabł
Blondyn pomógł mi wrócić
do pokoju. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i skierowałam się z nim w stronę
samochodu.
Po krótkiej podróży
znaleźliśmy się pod szpitalem. Wysiadłam pospiesznie z samochodu, odrzucając od
siebie z dużym impetem drzwiczki samochodu, a po chwili również budynku.
Biegłam przed siebie, co jakiś czas ocierając spływające po policzku łzy. Wbiegłam
na recepcje, uderzając nerwowo w dzwonek, którym chciałam przywołać do siebie
odpowiednie osoby. Kobieta nie kwapiła się zbytnio do tego, by do mnie podejść.
-Słucham?-rzuciła oschle
-Szukam Kamila Stocha.
Może mi pani powiedzieć w której Sali
leży?-każde z wypowiadanym przez mnie słów, były tłumione przez napływające łzy
Nie potrafiłam sobie
poradzić z tą nie świadomością co się z nim teraz dzieje. Jak się czuje? Ta
bezsilność mnie zabijała.
-Sala 305. Do końca
korytarza, pierwsza sala po lewej
-Dziękuje-odpowiedziałam,
biegnąc przed siebie
Tuż za mną biegł
Sebastian, który próbował mnie zatrzymać.
-Masz w sobie dziecko, na
które też musisz uważać-powiedział, ale ja uciekałam już wzrokiem tylko w
stronę Sali, w której leżał Kamil
Resztę trasy przeszłam
spokojnie. Blondyn uświadomił mi coś ważnego. Pod swoim sercem nosze małą
kruszynkę, o która powinnam dbać jak o coś najcenniejszego. Na krzesełkach
zauważyłam trenera, zawodników i Ewę. Stanęłam przed wielką szybą, wpatrując
się w sylwetkę Kamila. Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach.
-Co z nim?-spytałam
drżącym głosem, niepewnie spoglądając na Łukasza
-Stan jest stabilny.
Niedawno się obudził, ale na razie nie chcą nikogo do niego
wpuścić-wyznał-Julia-podszedł w moją stronę-Powinnaś wrócić do hotelu. Wiesz,
że taki stres może zagrozić dziecku- wyznał, a ja pokręciłam pewnie głową
-Nie mogę go zostawić. Nie
mogę. Zrozumcie.-wyszeptałam, rozklejając się już całkowicie
***
Do sali po woli wchodził
każdy. Widziałam, że na twarzy brunet gości szeroki uśmiech.
Po chwili w środku pozostał
już tylko Łukasz. Wzięłam parę głębszych oddechów, spoglądając na blondyna. On
z niewyraźnym uśmiechem skinął głowa, a ja niepewnie weszłam do sali.
-Kochanie…-zaczęłam, mocno
ściskając jego dłoń
Brunet całkowicie był zaskoczony
moją reakcją, odrzucił moja dłoń jak oparzony. Spoglądałam na niego zaskoczona,
za to on mierzył mnie bacznym wzrokiem.
-Kim ty jesteś?-spytał, a
ja poczułam mocne ukłucie w sercu
Wpatrywałam się w niego z
niedowierzaniem. Łzy spływały po moich policzkach. Łukasz sam nie był do końca
pewien tego co usłyszał.
-Kamil…nie
poznajesz?-spytał zaskoczony, na co brunet pokiwał przecząco głową
-A powinienem?-spytał, a
ja odwróciłam swój wzrok z bóle spoglądając na Sebastiana, który pojawił się w
sali
-To twoja narzeczona, idioto-warknął blondyn-A to twoje
dziecko-dodał, a ja go nie poznawałam
W obecnej chwili byłam
zamroczona bóle, który rozrywał moje serce.
-Nie pamiętam.
Przepraszam. -dodał, a ja nie mogłam już tego słuchać
Po prostu wybiegłam z sali.
Usiadłam na plastikowym krzesełku, ukrywając swoją twarz w dłoniach.
-Kochanie…uspokój się.
Proszę. To może wam zagrozić.-głos Sebastiana, dochodził do mnie jak zza
masywnej ściany
-On mnie nie
pamięta?-mówiłam jak zaczarowana -Jak on mógł mnie…nas zapomnieć?
Odwróciłam swój wzrok,
wpatrując się tępym wzrokiem w jakiś punkt przed sobą.
-Spokojnie. Chodź, zabiorę
cię do hotelu. Musisz odpocząć.
***
Od tego feralnego dnia nie
pojawiłam się w szpitalu. Chciałam, ale nie potrafiłam. Teraz w moich myślach
był już tylko nasz synek. Mała istotka, która nie może płacić za nic.
Leżałam bezwładnie na
hotelowym łóżku, pustym wzrokiem wpatrując się w sufit.
-Jula…musisz coś
zjeść.-usłyszałam obok siebie ściszony głos przyjaciela
Nie drgnęłam. Czułam się
jakby ktoś pozbawił mnie wszystkiego. Uczucia, które jako jedyne trzymało mnie
przy życiu.
-Jak ja mam wrócić teraz
do mieszkania? Wszystko będzie mi przypominać o nim, o nas. Zbyt wiele bólu. A
do tego on mnie już nie chce? Mówi, że kocha Ewą-wszystkie te słowa z
trudnością przeciskały się przez moje gardło
-Słońce… ja Cię nie
zostawię. Możesz na mnie liczyć. Zamieszkasz u mnie. Urodzisz zdrowego synka, a
później pomyślimy co dalej…
Spojrzałam na niego z
wdzięcznością.
-Dziękuję-wychrypiałam ,
wtulając się w niego
Musiałam zacząć nowe
życie. Bez Kamila i miłości do niego. On całkowicie mnie olał. Nie próbował
nawet mnie wysłuchać. Wciąż trwa w tym, że jest mężem Ewy. Może tak będzie
lepiej?! Ja po prostu…postanowiłam odpuścić. Już nigdy nie będzie tak jak
dawniej.
***
Byłam gotowa i zdecydowana
na wyjazd. Postanowiłam zagwarantować mojemu dziecku dogodne życie, a w
Zakopanym nie potrafiła bym mu tego zagwarantować. Lepiej, żeby nie znał ojca,
niż słyszał od niego, że nim nie jest.
Sebastian postanowił
zrobić sobie przerwę od skoków i pomóc mi się zaaklimatyzować w nowym kraju.
Stałam przed budynkiem,
niepewnie się w niego wpatrując.
-Iść z Tobą?-spytał, a ja
pokiwałam przecząco głową
-Nie. Muszę sobie poradzić
sama-wyznałam, ruszając przed siebie
Szłam dobrze znana sobie
drogą. Niepewnie spoglądałam na przeszkloną szybę. Spał. Tym lepiej, nienawidziłam
pożegnań, zwłaszcza tych ostatecznych. Weszłam po cichu do środka.
Stałam przed nim,
wpatrując się w niego ze łzami w oczach. Po woli zsunęłam z swojego palca
pierścionek.
-Myślałam, że to wszystko
będzie wyglądało inaczej-wyszeptałam , odkładając go na nocną szafkę-Do
zobaczenia…nigdy-dodałam , całując go w policzek
Opuściłam salę, a po
chwili również gmach instytucji. Uśmiechnęłam się blado w stronę Sebastiana,
zajmując miejsce obok niego.
-Możemy jechać-wyszeptałam
, a on ruszył
To jeszcze nie koniec , tak łatwo się nie poddawaj!
To jeszcze nie koniec życie toczy się nadal.
Każdy dramat nawet najmniejszy odbija się na nas,
ale to jeszcze nie koniec - weź się w garść i wstawaj.
To jeszcze nie koniec życie toczy się nadal.
Każdy dramat nawet najmniejszy odbija się na nas,
ale to jeszcze nie koniec - weź się w garść i wstawaj.
Od autorki:
Eh…co mogę napisać? Kończę coś pięknego, aczkolwiek nie na
długo. Już za kilka dni pojawi się tutaj rozdział pierwszy drugiej serii. Mam
nadzieje, że jej sens kontynuować tą przygodę. Przepraszam jeśli kogoś
zawiodłam, ale jeśli ja już na czymś postawię to nie potrafię zmienić zdania. W zakładce "Obiecują" możecie zobaczyć małego Oliego :D
Czekam na wasza opinię. :)
Teraz wakacje, także z czasem nadrobię u was każdą zaległość :)
Pozdrawiam :*